Czarna seria Sikorskiego
13/04/2011
344 Wyświetlenia
0 Komentarze
1 minut czytania
Ministrowi Sikorskiemu najwyraźniej idzie pod górkę.
Ostatnie kilka dni udowodniło, że albo facet ma straszliwego niefarta albo jego resort prowadzi strajk włoski albo zarządzany jest przez anarchistów.
Najpierw Rosjanie usunęli tablicę oddającą hołd Polakom, którzy zginęli 10 kwietnia, kompletnie mając w nosie rzekome ocieplenie relacji między Moskwą a Warszawą, potem szybko okazało się, że o fakcie ich niezgody na tą tablicę wielokrotnie informowali MSZ, wreszcie, 4 dni później nikt z kierownictwa MSZ-u nie był łaskaw pofatygować się na specjalnie zwołane posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu RP… Skądinąd zwołano je, aby omówić sprawę ukradzionej przez Rosjan tablicy (właśnie zapowiedzieli, że ją oddadzą). Tymczasem z Alei Szucha w Warszawie na piechotę do Sejmu można dojść w 12 minut, a idąc bardzo wolno 19. Ta odległość zniechęciła widać nie tylko Sikorskiego, ale też wszystkich jego zastępców.
Zamiast więc żywego reprezentanta MSZ z tego resortu dobiegł tylko cienki pisk kompletnej niewydolności organizacyjnej, logistycznej i politycznej. Ale akurat to nie nowina.