Bez kategorii
Like

3.10 do Yumy i wspomnienia Smolenia

15/04/2012
546 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

Uwaga! Tekst zawiera treści faszystkowskie i ksenofobiczne. Osoby nietoeleranyjne proszone są o nieczytanie.

0


A więc pewnego dnia ległem przed telewizorem i obejrzałem film "3.10 do Yumy", według zapowiedzi remake sławnego westernu "15.10 do Yumy". Ponieważ nie ma w zasadzie czego omawiać to zacznę od techniki oglądania. Nie siadłem przed telewizorem, a położyłem się na plecach na podłodze, a pod głowę podłożyłem poduszkę. Do oglądania takiego filmu taka pozycja w zupełności wystarcza, poza tym konsumowałem puszkę piwa Żywiec.

Dawniej to western to był taki film, na którym dobrzy bohaterowie w kapeluszach i na koniach pokonywali złych bohaterów. Złych było dużo, dobrych mało. Generalnie były dwa sposoby rozgrywania akcji dobrych.

Sposób 1.

Na początku jest dużo dobrych bohaterów, a złych jeszcze więcej. Po pewnym czasie, z dobrych bohaterów zostaje tylko jeden, bo pozostali muszą albo do żony, albo się spieszą, albo zachorowali. Ten jeden bohater likwiduje bandę złoczyńów.

Dobro zwycięża zło.

Sposób 2.

Tu różnie jest z liczebnością drużyny A, lecz na końcu zwykle zbiera się siedmiu wspaniałych, idą całą szerokością ulicy, na drugim jej końcu czeka drużyna B

i znów dobro zwycięża.

Ale to było dawno temu, a tera jest inaczej. Nawet remake westernu to nie western tylko kino moralnego niepokoju. A więc dobro nie jest takie dobre, bo dobry bohater coś tam w przeszłości przeskrobał, wyrwał musze skrzydełka, pokazał język mamie, czyli np. w młodości na wojnie uczestniczył w brutalnych działaniach nie patyczkując się z czerwonymi (Indianie), dokonując zbrodni. Bohater zły zaś jest usprawidliwiony bo tata ich porzucił albo umarł, mama jego porzuciła, stąd też przysługuje mu podobnie jak urzędnikowi unijnemu dożywotni immunitet na rozrabianie. Należy mu się prawo do unieszczęśliwiania innych, bo sam został w dzieciństwie unieszczęśliwony. Poza tym przeczytał raz w życiu Biblię, zna jej cytaty lepiej niż bohaterowie pozytywni, no i jak tu taką istotę odstawić do wagonu więzięnnego na 15.10 do Yumy? Serce kroi się. Na dodatek okazuje się, że choć zna Bliblię to udowadnia, że wszystkiemu jest winny Jezus, bo z tą Bliblią to mamusia kazała mu czytać, a sama w tym czasie uciekła i porzuciła go. Poza tym Jezus nie broni czerwonych (Apacze). Wniosek jest oczywisty:

nie ma złych, nie ma dobrych, są tylko skrzywdzenie przez rodziców mili, niezrozumiani przez społeczeństwo bandyci, a z góry patrzy Jezus i "agresywnie milczy".

I jeszczde jedna ciekawostka: dobrzy bohaterowie karmią się kamstwem, bo inaczej uległa by w gruzach cała ich formacja życiowa. A więc trzeba śmiertelnie rannym pozytywnym bohaterom na minutę przed śmiercią nakłamać, że to dzięki nim się udało, że są wspaniali, że są bohaterami. I w ten sposób reżyser przedstawia tajną historię Ameryki XIX wieku: niedorajdy, ćmoki udające dobrych, nie są w stanie stanąć w obliczu prawdy, w tym i porażki, w związku z czym na pomoc przychodzi kłamstewsko, przemilczenia, naciągania i znów bajeczka staje się lukrowana, lecz na szczęście siły postępu w XXI wieku odkrywają te ciemności złej Ameryki w czasach przedobamowskich. I tu dochodzimy do znanej puenty: świat jest mały, a taże do mniej znanej: podobny syf w USA jak 3.RP, aż chce się zaśpiewać za Janem Pietrzakiem:

Żeby Ameryka, żeby Ameryka, żeby Ameryka była amerykańska!

No i dosyć już tego H/ary Portera w kapeluszu na prerii. Teraz przejdźmy do Smolenia Bohdana. Wypuścił ostatnio wywiad rzekę. Nie pamiętam tytułu, nieważne.

SMOLEŃ

Pierwsze co trzeba zauważyć, to że Smoleń jest z obozu 3.RP. Ani razu nie krytykuje ustroju, w PRLu dorobił sie majątku, nie był prześladowany, choć ponoć wyśmiewał się z władzy ludowej w kabarecie.

Ciekawe jest pochodznie Smolenia,

to są południowcy!

Pochodzenie wegierskie z innymi domieszkami bałkańskimi i włoskimi. Widać to w pogodnym stylu życia w domu rodzinnym Smoleńiów, optymiźmie, zamiłowaniu do teatru, rozrywkowym życiu, unikaniu malkontenctwa i narzekactwa, ale jednocześnie w postawie bokiem do Boga, w zasadzie ateiści, komuna była obok nich, chyba jej nawet nie zauważyli.

Smoleń choć jest satyrykiem to poczucia humoru nie ma.

Ot na prykład z powodu swojego lilipuciego wzrostu, panie często proponują mu żeby coś zjadł, "bo on taki chudziutki, taki mizerniutki" (delikatnie, jak to kobiety, unikając sedna sprawy – wzrostu prezesa). Te propozycje żywnościowe wyprowadzją naszego mistrza humoru z równowagi. Tłumaczy to koniecznościa asertywności u mężczyzny, koniecznością zademonstrowania swojego zdania.

Kolejna ciekawostka – Smoleń nie lubi publiczności.

Jak można odczytać, jest osobą publiczną tylko na scenie. Jak już z niej zejdzie to błyskawicznie  staje się osobą prywatną. Nie pochodzić, nie zagadywać (chyba, że panie, które chciałyby zajść do pokoju hotelowego), nie prosić o autografy. Smoleń jest starykiem od 19.00 do 20.00. Chcesz go zobaczyć – kup bilet. Poza tą złotą chwilą kontaktu z artystą działa prosta zasada – nie znam pana. Jestem już po godzinach pracy. Tę nieumiejętność podniesienia ciężaru osoby publicznej Smoleń tłumaczy profesjonalizmem. Amatorzy rozmawiają z wielbicielami, profesjonaliści pokazują środkowy palec i zachęcają do kupienia biletu na występ.

Żona Smolenia – to tu wychodzi szydło z worka.

Pamiętamy chyba, jak kiedyś z okazji dnia kobiet Smoleń pojawił się w telewizorze PRLowskim w latach osiemdziesiątych. Wystąpił oczywiście jako niezrównany ekspert od kobiet, pewnie z racji swojego wzrostu. I oznajmił, że kobieta musi być duża! A tymczasem z książki jasno wynika, że nie hołdował gloszonym poglądom, tylko 8 lat studiował, aż znalazł niższą od siebie koleżankę!

Jeden z ich synów został znaleziony powieszony nieopodal domu. MO nie wykryła czy to samobójstwo czy zabójstwo. Jakiś czas potem żona Smolenia powiesila się. A Smoleń stał się tak zgorzkniały, jak go widzimy w serialu "Swiat wg Kiepskich" w roli Edzia Listonosza. Można by zapytać, jakim był wsparciem dla żony po śmierci syna, że zdecydowała się trgnąć na życie? A może znowu jest winny Jezus podobnie jak w 3.10 do Yumy? A Smoleń się wkurzył po śmierci syna na księdza. W międzyczasie, tj. między zgonami syna i żony, a może nawet wcześniej zmagali się z zawiścią ludzi, o sklep, op majątek. Wedle słów Smolenia było im ciężko, mimo dobrej sytuacji materialnej. Życiowe razy jednak niczego nie nauczyły satyryka. Chłopina nie rozumie, że nie wszytko od człowieka zależy, że jeszcze jest na górze Jezus. Jak dotąd skończyło się zgorzknieniem i samobójstwem żony (początek lat 90.). Poźniejsza próba nowego małżeństwa szybko skończyła się rozowdem. Pozostali synowie rzadko go odwiedzają. Od tego czasu Smoleń jest po prostu nieszczęśliwym Edziem Listonoszem, a jedyne co śmieszne w jego typie humoru to wzrost, który wykorzystuje jako gwóźdź programu.

Na trasach koncertowych Smoleń używał życia. I to może być klucz do zrozumienia rozbicia jego życia osobistego. Łajdaczenie się nie pozostało bezkarne. A więc chyba gdzieś na górze czuwa Jezus, bo chrześciajnie mimo razów życiowych jednak zachowują choćby cząstkę radości życia. Tego nie można powiedzeić o Smoleniu. Wyłania się postać człowieka do kości przeżartego smutkiem. A porpos przygód z paniami na trasie – bohater podaje przykład, który mu nie przypdał do gustu, wręcz uważa się niesłuszną za ofiarę. Chciał sokrzystać z oferty pani, ale jak już doszło do aktu pożycia w pokoju hotelowym, to w pewnej chwili pani krzyknęła na cały głos:

"Ludzie! Artysta mnie piepszy!"

I własciwe to jest jedyna zabawna rzecz w tej książce.

 

 

 

 

0

11jack

Mortal kombatant

4 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758