Znowu zaczęto mówić o zakupie nowych samolotów dla VIP-ów. Z reguły temat trafia na „afisz”, jak coś się dzieje. Ostatnio podziało się, bo wyczarterowany rządowy Embraer musiał przyhamować ostro na pasie z powodu awarii jakiegoś czujnika. Przychodzą nam na myśl dwie rzeczy. Pierwsza, że chcielibyśmy, aby takie hamowanie miało wpływ na rządzących wprost, czyli hamowało ich zapędy pod adresem nas obywateli. Druga jest taka, że istnieje możliwość (patrz rysunek), przy której zachowamy, jako podatnicy kontrolę nad budżetem takiej inwestycji i co ważniejsze jeszcze pełniejszą kontrolę nad tym całym rządowo-sejmowym lataniem, które w części jest zupełnie zbędne. Pomysł wydaje nam się o tyle słuszny, że jeśli jeszcze nie cyrk, to już prawdziwe u nas wesołe polityczne miasteczko z licznymi „atrakcjami”.
Nam też się powtarza w firmie: „po co masz latać (po mieście), jak ten głupi, oszczędzaj, zadzwoń albo puść maila.
Poza wszystkim, jak tylko każda kolejna sprawa awarii samolotów przycicha, temat jakoś zostaje zepchnięty na koniec budżetowej kolejki. Rządzący mają świadomość jego niepopularności, co szczególnie ich wyczula teraz, gdy sondaże mówią wprost o niezgodzie na finansowanie partii z budżetu. Pełni obłudy wolą po cichu realizować inne swoje ważne interesy, jak chociażby wypłaty premii, podwyżki, dodatkowe świadczenia itp. Te łatwiej może przełknąć opinia publiczna, a jak już miałoby być całkiem źle z tym rządowymi VIPolotami, to zawsze mogą, również na nasz koszt, przesiąść się do samolotów rejsowych. Klasa może i ekonomiczna, ale za to prywatne portfele są klasy biznes.
Z pozdrowieniami red. nacz. Liber
rysownik, satyryk. Z wykształcenia socjolog. Ciągle zachowuje nadzieję