Jak boli to człowiek wie, że żyje. Dlatego ogromne dzięki dla S. bo myślałem, że pod względem wyższych uczuć jestem martwy. Czy to było miłość? Nie do rozstrzygnięcia. Ale wiem, że teraz odczuwam ogromny dyskomfort i jestem wprowadzony w mój ulubiony melancholijny nastrój, za to też, nieironicznie serdecznie dziękuję. Taki nastrój może być spowodowany niezrealizowanie swoich planów, może podświadomie chciałem zdobyć serce S. dla własnej satysfakcji i dalszej terapii leczenia się z gimnazjalnych kompleksów. A tu obejrzyśie jaka franca 🙂
S. zadecydowała, i słusznie. Zwyciężył rozum, a nie moje „jakoś to będzie”. Ja mogę tylko żałować, bo na mój rozum to jest jedna z najlepszych dziewczyna które spotkałem: inteligenta (to mnie, aż przerasta i wprowadza w kompleksy), porządna i urocza (te czarne oczy i ciemne włosy, południowa uroda <3) zabawna, pogodna, taka kochana po prostu. Wykształcona (studentka, tak dla klarowności obrazu), zna parę języków, literaturę, gra na fortepianie, podróżuje, przy tym skromna – elita kraju, przy mnie plebejuszu.
Zadecydowała, sam miałem mnóstwo wątpliwości: odległość oraz to że, nie jestem pewny za siebie czy sam bym w przyszłości nie skrzywdził takiego Skarbu. Z początku też nie byłem przekonany doszukując się innych mankamentów, choćby w urodzie i w obawie, że takie mogłyby mnie w przyszłości nieporównywalnie bardziej drażnić do swojego rzeczywistego znaczenia. I przy tym wszystkim moje serce raczej nie wariuje, (ale wiadomo, to tylko chemia).
Jedyna (z 2, 3? -> żaden ze mnie jabako) , która dobrze rozegrała tak żeby mi zależało (… chociaż zawsze na początku zależy, jednak teraz jest inaczej), aczkolwiek zasnę dzisiaj bez problemu.
Bo flirt i związek to świetna, taktyczna gra, ja niestety póki co w sojuszu z jej sercem przegrywam z rozumem. Ale się nie poddaje. Udaje przygnębionego, także jutro takiego będę udawał przy jej przyjaciółce. W rozmowie pisanej z S. nie pytam nachalnie dlaczego, akceptuje. Mam nadzieje, że czas będzie moim sojusznikiem. Jutro ją widzę, typowo dla dziewczyn zaproponowała żebyśmy zostali jak kolega i koleżanka (haha!), ale to może też nie będzie takie złe, przez te ostatnie 2 miesiące, po których jej już prawdopodobnie nie zobaczę, a na pewno nie prędko. Chociaż znając jej konserwatywność na żadną czułość raczej nie będę mógł liczyć, ale wspólnie się pośmiać to jak najbardziej.
Dziękuje, Ci S. za to, że przywracasz mi wiarę, że jednak kobiety ciężko pojąć. Mówisz tak, potem nie jak w tej ponadczasowej piosence.
Zawsze chciałem być jak piesiek obok mej pani, być tym komu bardziej zależy a teraz nie do końca podejmuje rękawicę czekając na rozwój wypadków. To z obawy chyba, że przy takiej dziewczynie będę się czuł jako gorszy.
A czy to miłość? Pisząc to (nigdy się tak nie obnażałem z powodu dziewczyn -> argument za) uroniłem nawet łezkę. Ale już mi przeszło, teraz czuję tylko ciekawość jak potoczy się ta gra.
No to się okaże 🙂
Jeden komentarz