HYDE PARK
Like

Smoleńska debata propagandystów

24/10/2013
1065 Wyświetlenia
1 Komentarze
3 minut czytania
Smoleńska debata propagandystów

Podobno zaindagowany Lasek o ekspertów swojego zespołu – nie mógł przypomnieć sobie żadnego nazwiska. Trudno zresztą mu sie dziwić; w zestawieniu z błyskotliwą inteligencją prof Cieszewskiego – jego ociężałe wywody nie budzą już żadnego zaufania. Można powiedzieć wiecej – taka konfrontacja, to już nadmierne okrucienstwo.

0


 

Zostawiam jednak merytoryczny aspekt sprawy specjalistom. Z dużą ekspresją uwidoczniło sie – w rozmowie (wywiadzie) dziennikarza jednej ważnej TV z prof. Cieszewskim – zjawisko dość dobrze znane, ale z racji swojej wszechobecności, jakby zapomniane, jakby przyjęte z rezygnacją przez świat pisarzy, publicystów i dziennikarzy. Mam na myśli właśnie atrofię dziennikarstwa, ścisle biorąc „dziennikarstwa” uprawianego przez propagandystów zatrudnionych w publicznych i spolegliwych wobec rządu stacjach telewizyjnych i radiowych.

Właśnie prof. Cieszewski – nie przyzwyczajony do praktyk stosowanych przez takiego zadaniowego „dziennikarza” dał wyraz swojej dezaprobacie w stosunku do tak prowadzonego wywiadu. Zalecił nawet przestudiowanie ksiażki Schopenhauera traktujacej o erystycznych metodach w czasie prowadzenia dyskusji. Oczywiście filozof ów wymienia te erystyczne metody, ale jako przejaw praktyk nieuczciwych. Swego czasu zarzucałem niektórym blogerom, iż prześcignęli samego Schopenhauera. Jest dobra okazja, by świat ludzi pióra (i klawiatury) wrócił jednak do kanonów cywilizacyjnych w tej mierze.

Dziennikarz prowadzący debatę, czy też wywiad nie może być stroną, posiada jedynie rolę moderatora; z jednej prostej przyczyny – z natury rzeczy musi zajmować się wszelkimi tematami, zna się na wszystkim, czyli na niczym i nie powinien w dyskusji ze specjalistą odgrywać znawcy korzystając z prerogatyw prowadzacego. Nie odbieram oczywiscie prawa żadnemu dziennikarzowi do bycia specjalistą w jakiejś dziedzinie, tylko jeżeli występuje w roli eksperta, to musi to jasno określić i zrezygnować w ew. debacie z roli ją prowadzącego. Ideałem jest sytuacja uczestnictwa w debacie dwóch stron, a prowadzacy dziennikarz jedynie czuwa nad sprawiedliwie rozłożonym czasem.

To, co obserwujemy w naszej publicznej debacie, to prowadzenie jej nie przez dziennikarzy, tylko przez propagandystów. To smutna konstatacja, to degeneracja demokracji, jesli zważymy, iż rządu w dusz w narodzie nie sprawują już wybitni pisarze, lecz prowadzacy popularne programy telewizyjne i radiowe – może kupieni przez aktualną władzę, może w trosce o dobrobyt swojej rodziny godzacy się na taką rolę. Zjawisko nie jest nowe – już Miłosz w swoim politycznym szkicu „Umysł zniewolony” opisał je dokładnie – wówczas komunistyczna władza „kupowała” właśnie popularnych pisarzy poprzez stworzenie im luksusowych warunków życia, co w obliczu powszechnej mizerii było dla niektórych ofertą nie do odrzucenia. Jak wytłumaczyć obecne powszechne zjawisko degeneracji świata dziennikarskiego – to zadanie dla socjologów i psychologów grup społecznych.

0

Janusz40

337 publikacje
31 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758