Tego dnia około godz. 14-15 do gromady wsi Kołodno-Lisowszczyzna i Kołodno-Siedlisko (Krzemienieckie, Wołyń) wjechało na furmankach około 300 upowców. Podzieleni na małe grupki wchodzili do polskich zagród, pod pozorem rewizji zapędzali całe rodziny do domów i tam mordowali siekierami lub strzałami z broni palnej. Nie dokonywano egzekucji na zewnątrz, by nie prowokować Polaków do ucieczki. Z tego powodu masakrę przeżyli nieliczni.

Tak zapamiętał te chwile 12-letni wówczas Stanisław Kazimierów, zagarnięty przez UPA wraz z matką:

W tym czasie słońce już zachodziło i było bardzo czerwone. Po wejściu do mieszkania kazano nam się kłaść twarzą do ziemi, ponieważ oni będą przeprowadzać rewizję w mieszkaniu, żebyśmy im nie przeszkadzali. (…) kiedy kładłem się, popatrzyłem się jeszcze przez okno na zachodzące słońce i nie miałem żadnych nadziei, że już kiedykolwiek będę mógł [je] zobaczyć (…). Tego momentu przeżycia przed świadomą śmiercią dokładnie opisać nie można, ale strasznie mnie było żegnać się z tym światem (…). Mama moja jeszcze błagała o darowanie życia, ale najprawdopodobniej otrzymała uderzenie kolbą, czego nie widziałem, ponieważ leżałem twarzą do ziemi (…). Po czym moja Mama położyła się, kładąc swoją głowę w moje nogi. Po tym momencie pozostało czekać już na śmierć, kiedy nastąpi strzał. A ja w tym czasie jeszcze proszę Boga o letką śmierć. (…) najgorzej bałem się, że może będziemy zabijani bagnetami albo siekierami, ponieważ jeden z tych [upowców] miał siekierę za pasem. (…)
Wreszcie nastąpił strzał, po którym ja odwróciłem głowę, patrzę jak ten bandyta ładuje karabin, i [on] zrobił ruch do mnie bagnetem, krzycząc „Sukinsyn, czego patrzysz". Po czym padł drugi strzał, a ja ciągle mam takie odczucie, że żyję, pada trzeci strzał, ja nadal żyję, ale już się nie ruszam, Pada czwarty strzał, po czym w głowie zrobił mi się bardzo silny huk, a ja nadal żyję, w co w ogóle nie wierzę, ponieważ strzały były oddawane na odległość nie większą jak 2 metry.(…)

Stanisław Kazimierów otrzymał 4 postrzały w nogi. Przeżycie przypisuje zabitej matce, która zasłoniła go własnym ciałem. A może upowca ruszyło sumienie?

Rannym zaopiekowali się synowie sąsiada, Ukraińcy. W nocy, ukryty pod słomą na furmance został przewieziony do szpitala w Zbarażu.

W tych obu sąsiadujących wsiach 14 lipca 1943r. UPA zabiła ok. 500 Polaków, z których wielu było wyznania prawosławnego. Dla uczczenia tego „zwycięstwa" usypano kopiec.

Jakiś czas po rzezi w Kołodnie odbyło się spotkanie Ukraińców, z których wielu wypowiadało się przeciw mordom UPA. W następstwie tego około 60 osób upowcy rozstrzelali.
 

Na zdjęciu: przedwojenna wieś w Krzemienieckiem. 

_________

Źródło:

Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko, "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945", Warszawa 2000.
Zdjęcie pochodzi ze strony http://www-kresy.pl/wolyn/

 

Tekst pochodzi z bloga Mohorta