Każdy z nas jest świadkiem historii…
15 lipca 1980 roku rozpocząłem praktykę studencką w Sądeckich Zakładach Elektro – Węglowych, w Biegonicach, dzielnicy Nowego Sącza.
Jeszcze dziś pamiętam tę wszechogarniającą nas nudę – bo przecież dopuścić studenta do pracy mogło oznaczać kłopoty. Wypadek w najlepszym razie, albo, nie daj Boże, jakąś awarię. No to siedzieliśmy sobie w pokoiku kierownika i, z nudów, czytaliśmy, co tylko można było.
Od deski do deski.
I nagle przez chwilę przestałem wierzyć własnym oczom… Ale nie, to nie są urojenia. „Gazeta Południowa” (Krakowska) małym drukiem na dole strony, tak, że gdyby nie praktyka, to bym przeoczył, pisze o „przerwach w pracy”.
1.
Oto 1 lipca zastrajkował Ursus.
10 lipca pojawiły się „przerwy w pracy” w Lublinie.
Pomału „przerwy w pracy” zaczynały stanowić element polskiego krajobrazu..
2.
7 sierpnia 1980 roku usunięto z pracy w stoczni gdańskiej działaczkę założonych 2 lata wcześniej przez Andrzeja Gwiazdę i jego żonę Joannę „Wolnych Związków Zawodowych”, Annę Walentynowicz.
14 sierpnia zastrajkowała załoga – przywódcą komitetu strajkowego, jak wtedy wiedzieliśmy wszyscy, został Lech Wałęsa, również usunięty wcześniej z pracy.
Po dwóch dniach dyrekcja przywróciła oboje do pracy, nadto zaoferowała wszystkim dodatek do pensji w wysokości 1500 zł.
Wałęsa ogłosił koniec strajku, jednak inni przypomnieli mu o „przerwach w pracy”, jakie trwały w innych zakładach.
Alina Pieńkowska rzuciła hasło strajku solidarnościowego.
Powstaje Międzyzakładowy Komitet Strajkowy pod przewodnictwem Wałęsy. Do końca sierpnia ruch obejmuje ponad 600 zakładów.
18 sierpnia wygłasza radiowo – telewizyjne przemówienie I sekretarz Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Edward Gierek. Oskarżył o powodowanie przerw w pracy „siły kontrrewolucyjne”. Ba, telewizja pokazała, jaką to niegodziwość te przerwy stanowią dla współobywateli. Do dzisiaj pamiętam widok statku, który przywiózł do Polski cytryny, ale strajk dokerów powodował, że spokojnie gniły w ładowniach zamiast trafić do herbaty „Ulung” (dzisiaj trudno uwierzyć, ale wtedy to była podła herbata, którą miał każdy. Dzisiaj „Ooloong” jest towarem z górnej półki…J)
3.
Próba zduszenia buntów poprzez siłowe bądź też siłowo – ekonomiczne rozwiązanie (milicja i podwyżki) spaliła na panewce.
Strajki rozlały się po całej Polsce.
23 sierpnia do Gdańska dotarła grupa niezależnych ekspertów z Tadeuszem Mazowieckim na czele.
Dzisiaj coraz częściej słyszy się głosy, że była to jedna z ostatnich prób spacyfikowania ruchu i skierowania go na tor bezpieczny dla władzy. Ale wtedy odbieraliśmy to inaczej.
23 sierpnia 1980 roku z Wolnej Drukarni Gdańskiej wychodzi pierwszy numer Strajkowego Biuletynu Informacyjnego pod, wtedy jeszcze nieznanym, tytułem SOLIDARNOŚĆ.
4.
Tego samego dnia do strajkujących przybyła spec-komisja rządowa pod przewodnictwem Mieczysława Jagielskiego.
W trakcie 5 posiedzeń, w trakcie których Jagielski perorował godzinami, doszło do zawarcia porozumienia – zwanego porozumieniem sierpniowym.
Zdjęcie Wałęsy podpisującego (w imieniu MKS-u) porozumienie długopisem wielkości całkiem sporego wałka do ciasta obiegło Polskę.
Zagranicę pewnie też, ale skąd, u licha, mieliśmy o tym wiedzieć?
5.
Mniej więcej w tym samym czasie doszło do podpisania porozumienia w Szczecinie i Jastrzębiu (to ostanie 3 września 1980 roku).
6.
Sytuacja dla nas była zupełnie nowa. Jeszcze wakacje 1980 roku rozpoczynaliśmy w dużej mierze jako członkowie Socjalistycznego Związku Studentów Polskich. Dzisiaj, co prawda, gros się wypiera przynależności, ale wtedy wydawało się to logiczne, bo przecież SZSP dysponował sporą bazą. Wśród śląskich żaków szczególnie popularne były Wilkasy, niedaleko Giżycka na Mazurach.
We wrześniu natomiast miały miejsca pierwsze spotkania nowopowstałej organizacji – Niezależnego Zrzeszenia Studentów. I dość często ci, którzy na wakacje wyjeżdżali jako członkowie SZSP w październiku byli już w NZS-ie.
7.
17 września 1980 roku w Gdańsku delegaci wszystkich MKZ-ów (Międzyzakładowych Komitetów Założycielskich) postanowili założyć jeden wspólny związek zawodowy – NSZZ SOLIDARNOŚĆ. 24 września 1980 roku statut nowej organizacji związkowej został złożony do Sądu Wojewódzkiego w Warszawie.
24 października „niezależny” (cholera, dzisiaj też trzeba w wielu sprawach dodawać cudzysłów…) sąd uznaje rejestrację związku z jednym ale: otóż do § 1 statutu dodaje, że związek nie zamierza pełnić roli partii politycznej i akceptacji pryncypiów PRL (sojusz z ZSRR itd.).
KKP SOLIDARNOŚĆ (Krajowa Komisja Porozumiewawcza) zaskarżyła postanowienie sądu wojewódzkiego do Sądy Najwyższego, jednak, po mniej więcej miesiącu, kiedy Polsce groził wybuch strajku generalnego, związek ustąpił.
NSZZ SOLIDARNOŚĆ został zarejestrowany.
8.
Niezależne Zrzeszenie Studentów musiało dłużej walczyć o rejestrację – do 17 lutego 1981 roku.
9.
20 listopada 1980 roku do siedziby Regionu Mazowsze NSZZ SOLIDARNOŚĆ w Warszawie (przy ul. Szpitalnej) wtargnęła Służba Bezpieczeństwa wraz z osławioną prokurator Wiesławą Bardonową (prokurator oskarżająca w procesach politycznych od lat 60. Była naczelnikiem Wydziału Śledczego prokuratury wojewódzkiej w Warszawie w latach 80. Odeszła z pracy w prokuraturze we wrześniu 1990 nie poddając się weryfikacji, nie poniosła konsekwencji swoich czynów. Całkowicie dyspozycyjna wobec SB i ówczesnych władz, czarna postać prokuratury drugiej połowy PRL. Wraz z grupą podległych jej prokuratorów, w skład której wchodzili m.in. Anna Detko-Jackowska, Krystyna Bartnik, Artur Kassyk i Maciej Białek, zajmowała się sprawami politycznymi, w pełni wykonując ówczesne partyjne dyrektywy – wikipedia).
Podczas rewizji znaleziono instrukcję prokuratora generalnego PRL Lucjana Czubińskiego nr DP 0581/80 z 30 października 1980 roku. Instrukcja zalecała i przypominała sposoby walki reżimu komunistycznego z opozycją począwszy od 1964 roku i sugerowała nawet łamanie prawa w celu dyskredytowania opozycji.
Ba, zachęcała do łamania prawa w obronie ustroju socjalistycznego, czyli rządzącej junty.
Obsługujący kserograf regionu Jan Narożniak został aresztowany dnia 21 listopada 1980 roku. Dzień później – Piotr Sapełło, pracownik prokuratury, który prawdopodobnie wyniósł tajny dokument.
10.
I znowu zawrzało, tym razem w okolicach Warszawy jedynie. Władza musiała się wycofać. Narożniak został zwolniony z aresztu.
11.
Przenieśmy się jeszcze bardziej w czasie. 19 sierpnia 1968 roku ambasador ZSRS w Waszyngtonie Anatol Dubrynin pyta prezydenta USA o to, czy szanują podział Europy na strefy wpływów.
Usłyszał, że tak.
W nocy z 20 na 21 sierpnia 1968 roku wojska Układu Warszawskiego najechały Czechosłowację.
12.
Na przełomie listopada i grudnia 1980 roku satelity USA stwierdziły wzmożone ruchu wojsk sowieckich wokół naszych granic. Czy doszło wtedy do wizyty sowieckiego ambasadora u prezydenta USA? Pamiętajmy, że w grudniu 1980 roku kadencja dość uległego sowietom Jimmy’ego Cartera dobiegła końca, a prezydent elekt Ronald Reagan wiedział, jak rozmawiać z gerontokratami z Kremla. Czy kiedykolwiek dowiemy się o tej hipotetycznej rozmowie?
A może ktoś na Kremlu uznał, że system nie wytrzyma dwóch interwencji na raz (Afganistan)?
13.
Kolejne miesiące to narastająca konfrontacja. A przede wszystkim męczenie społeczeństwa. Narastające chuligaństwo, bo prawdziwa przestępczość była ciągle zastrzeżona dla spec-służb, braki w zaopatrzeniu (dzisiaj mówi się, ze w sklepach był tylko ocet. Ale to też nie jest prawdą – octu brakowało…).
Tylko jedno jest inne.
Mam poczucie, że po prostu inaczej oddycham.
Braki w zaopatrzeniu dotyczą wszystkich, a więc indywidualnie mniej przeszkadzają.
Stoimy w kolejkach, nawet za alkoholem, ale kolejki to miejsca, gdzie trwa akcja uświadamiania mas, żeby użyć nomenklatury marksistowskiej. Nikt się nie pcha, ludzie rozmawiają ze sobą wreszcie otwarcie, jak nigdy dotąd.
14.
Na uczelni, o dziwo, ci, których uważaliśmy za przedstawicieli betonu, okazują się nagle sympatycznymi i otwartymi ludźmi. Zajęcia z podstaw filozofii marksistowskiej zamieniają się w quasi- wiece.
Na ćwiczeniach z ekonomii politycznej pada ważne stwierdzenie – ekonomia polityczna kapitalizmu jest logiczna i jasna, natomiast ekonomia socjalizmu to stek bzdur, podlanych propagandą.
I to wystarczyło do zaliczenia, czego dowodem jest mój indeks…J
15.
12 lutego 1981 roku premierem PRL zostaje generał Wojciech Jaruzelski. W wystąpieniu telewizyjnym apeluje o „90 spokojnych dni”. Bo przecież ludzie zamiast pracować ciągle protestują, a to oznacza braki na rynku.
Tymczasem ludzie opowiadają sobie o pociągach – widmach, w których władza przechowuje żywność i inne dobra, a które to kursują pomiędzy Szczecinem a Przemyślem. Tylko po to, by na rynku występowały braki w zaopatrzeniu.
90 spokojnych dniJaruzelskiego jeszcze tego samego dnia porównaliśmy ze 100 dniami pewnego Francuza.
16.
Konfrontacja nasila się.
90 dni Jaruzelskiego, co dzisiaj widać wyraźnie, był tylko zabiegiem socjotechnicznym – z gruba ociosanym, ale wobec części społeczeństwa skutecznym.
19 marca 1981 roku w Bydgoszczy rozpoczęła się sesja Wojewódzkiej Rady Narodowej, w trakcie której Jan Rulewski, przewodniczący Regionu Bydgoszcz NSZZ „Solidarność” miał omówić strajk chłopski, jaki rozpoczął się 3 dni wcześniej okupacją budynku ZSL(Zjednoczone Stronnictwo Ludowe, takie pre – PSL) w Bydgoszczy.
Mimo wcześniejszych uzgodnień przewodniczący WRN Edward Berger zakończył niespodziewanie obrady niedopuszczając Rulewskiego do głosu.
Część radnych opuściła salę – pozostało jednak 45 oraz delegacja „Solidarności” z Rulewskim na czele.
Grupa ta zaczęła opracowywać wspólny komunikat. W tym momencie na salę wtargnęła grupa około 200 milicjantów i esbeków pod kierownictwem bydgoskiego prokuratora wojewódzkiego.
http://www.polskieradio.pl/39/245/Artykul/188161,Prowokacja-bydgoska
W efekcie brutalnej interwencji dotkliwie został pobity Jan Rulewski (chodziły słuchy, że bijący go esbecy byli uzbrojeni w kastety) oraz prawie 70-letni rolnik Michał Bartoszcze (prócz urazów głowy doznał złamania żuchwy).
Na 31 marca „Solidarność” zapowiedziała strajk generalny w obronie przed coraz częstszymi prowokacjami ze strony, jak wtedy podejrzewano, twardogłowych aparatczyków PZPR.
30 marca w warszawie dochodzi jednak do zawarcia porozumienia pomiędzy rządem, którego reprezentuje wicepremier Mieczysław Rakowski, a „Solidarnością”, którą reprezentuje Lech Wałęsa.
Prawdopodobnie za namową doradców Wałęsa ustępuje.
Strajk zostaje odwołany bez jakichkolwiek ustępstw ze strony rządowej.
Dzisiaj wyraźnie widać, że był to moment przełomowy – po Bydgoszczy władza przystąpiła do coraz silniejszego kontrataku.
17.
Czy PRL w latach 1980-81 był niebezpieczny??
Myślę, że dla ówczesnych jak najbardziej.
Bo nagle milicja wycofała się.
Zupełnie, jak dzisiaj.:)
Ale dla ludzi, którzy przywykli do tego, że za Gomułki i Gierka nawet za kolorowe skarpetki czy za fryzurę przykrywającą kołnierzyk można było odpowiadać przed kolegium albo po prostu dostać pałą, wycofanie milicji stanowiło poważny problem.
Bandytyzm bardzo się nasilił…o czym informowała wtedy oficjalnie prasa, mnożąc przykłady mniej lub bardziej nasilonego chuligaństwa.
Społeczeństwo przywykło przecież, że u nas jest spokojnie. Bili i kradli jedynie zagranicą. I to nie za Odrą nawet, ale tą oddzielającą NRD (a było takie państwo, proszę państwa, było…J) od RFN.
18.
5 września 1981 roku rozpoczął się I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność” w hali sportowej „Olivia” w Gdańsku – Oliwie.
Reżimowa TV nie transmitowała obrad. Odmówiono również transmisji radiowej w programie I, albowiem, jak powiedział ówczesny rzecznik rządu PRL, Jerzy Urban: Pierwszy program jest słyszalny poza Polską, a panowie nie jesteście chyba mesjanistami.
O tym, co mówiono na Zjeździe, ludzie dowiadywali się wyłącznie z wydawnictw związkowych; świat – dzięki telewizjom zachodnim i USA.
19.
Delegaci zebrani w Gdańsku na pierwszym Zjeździe Delegatów Niezależnego, Samorządnego, Związku Zawodowego „Solidarność” przesyłają robotnikom Albanii, Bułgarii, Czechosłowacji, Niemieckiej Republiki Demokratycznej, Rumunii, Węgier i wszystkich narodów Związku Radzieckiego – pozdrowienia i wyrazy poparcia. Jako pierwszy niezależny związek zawodowy w naszej powojennej historii głęboko czujemy wspólnotę naszych losów zapewniamy, że wbrew kłamstwom szerzonym w waszych krajach jesteśmy autentyczną 10-milionową organizacją pracowników, powstałą w wyniku robotniczych strajków. Naszym celem jest walka o poprawę bytu wszystkich ludzi pracy. Popieramy tych z was, którzy zdecydowali się wejść na trudną drogę walki o wolny ruch związkowy. Wierzymy, ze już niedługo wasi i nasi przedstawiciele będą mogli spotkać się w celu wymiany związkowych doświadczeń.
Powyższy tekst stanowi słynne Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej. Uchwalone jednomyślnie dnia 8 września 1981 roku stało się powodem ostrego ataku przede wszystkim w Związku Sowieckim.
Ówczesny gensek Leonid Breżniew powiedział już 10 września: Wczoraj zapoznałem się z Posłaniem do narodów Europy Wschodniej, uchwalonym na zjeździe polskiej «Solidarności». To niebezpieczny i prowokacyjny dokument. Słów w nim niewiele, lecz wszystkie biją w jeden punkt. Jego autorzy chcieliby posiać zamęt w krajach socjalistycznych, zdopingować grupki różnego rodzaju odszczepieńców(…).
Wydana dzień później sowiecka „Prawda” nazwała Zjazd antysocjalistyczną i antyradziecką orgią.
Cenzura w PRL szalała do tego stopnia, że w prasie polskiej nie ukazał się ani jeden tekst, choćby i krytyczny, poświęcony temu dokumentowi. Ba, oficjalny organ KW PZPR w Gdańsku, „Głos Wybrzeża”, ukazał się 9 września 1981 roku z „białą plamą” na str. 2, gdzie miał być zamieszczony tekst przesłania wraz z krótkim komentarzem.
20.
Atak na „Solidarność” był prowadzony także i na froncie historycznym.
Oto nagle okazało się, że publikowane poza cenzurą wydawnictwa sygnowane przez NSZZ „Solidarność” są bez wyjątku antysocjalistyczne i godzą w sojusze. Jako przykład, jedyny zresztą, podawana była broszura p.t. W zaborze sowieckimautorstwa… Jana T. Grossa, skądinąd znanego i dzisiaj. W liście otwartym skierowanym do Lecha Wałęsy jeden z historyków zatrudnionych wówczas w PAN (docent Jerzy Łojek) pisał w nim na zakończenie: Obowiązkiem i ważnym zadaniem KKP jest uświadomienie władzom państwowym, iż ujawnianie i rozpowszechnianie PRAWDY o krytycznych momentach przeszłości stosunków między Rosją a Polską nie może być uznane (…) za działalność antyradziecką.
Niestety, ani Lech Wałęsa, ani nikt inny z KKP, nie zareagował na list w żaden sposób.
21.
3 lipca 1981 roku ministrem nauki, szkolnictwa wyższego i techniki został były rektor Politechniki Śląskiej w Gliwicach, prof. Jerzy Nawrocki.
26 października rozpoczął się najdłuższy w dziejach PRL-u strajk.
WSI Radom. Myślę, że parę osób pamięta jeszcze hasło: Nawrócić Hebdę, wyhebdać Nawrockiego…
O strajku można poczytać tu:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Strajk_w_Wy%C5%BCszej_Szkole_In%C5%BCynierskiej_w_Radomiu
22.
Jedną z uczelni, która poparła strajkujących, była Politechnika Śląska w Gliwicach – wtedy druga co do wielkości uczelnia techniczna w kraju.
Komitet Strajkowy NZS mieścił się w ówczesnym rektoracie i siedzibie Wydziału Architektury przy ulicy Wincentego Pstrowskiego (obecnie Akademicka). Dokładnie vis a vis komisariatu III Milicji Obywatelskiej (dziś Policji).
W którymś z kolei dniu strajkowym doszło do „demonstracji siły”. Przed komisariatem stanął uzbrojony w pepeszę i ubrany w jakiś lekko obity hełm wartownik.
Postanowiłem wtedy sprawdzić, na ile zasadne są pogłoski o podsłuchu. Powiedziałem głośno, że trzeba zrobić zdjęcie milicjantowi i opublikować. Prawie natychmiast drzwi na komisariacie uchyliły się, i ktoś do środka wciągnął zaskoczonego wartownika.
23.
12 grudnia 1981 roku zawitałem do chatki studenckiej w Lachowicach koło Suchej Beskidzkiej.
13 grudnia, po obudzeniu, usiłowaliśmy posłuchać radia. Oczywiście programu III.
Cisza na polskim UKF-ie, jedynie czeskie rozgłośnie nadawały jakąś muzykę.
Po chwili do naszej izby wtargnęła Kasia (pozdrawiam..): –Jest WOJNA!
Nie wiedziałem, o co chodzi, ona też nie. Reszta była zdezorientowana równie mocno.
W kuchni, przy piecu, słuchaliśmy jedynki.
Jaruzelpo raz kolejny powtarzał swoje przemówienie.
Szybko zebraliśmy się i zeszli na dół, na dworzec PKP.
Nikogo.
Pociągiem do Żywca, gdzie prócz snujących się podejrzanie cywilów praktycznie brak było podróżnych.
Późnym popołudniem dotarliśmy do Gliwic i prosto z dworca pobiegliśmy na Politechnikę.
Nikogo, tylko wywieszony odręczny plakat na drzwiach, że po osobistej interwencji JM Rektora strajk został zakończony.
W domu obejrzałem jeszcze raz wystąpienie generała, a potem włączyłem radio.
Wolna Europapodawała pierwsze komunikaty o internowanych.
I o tym, że w niektórych ośrodkach w kraju strajki nadal trwają.
Między innymi w Katowicach na KWK Wujek.
Zasypiałem wtedy z myślą, że lada dzień władza ustąpi.
Przecież nie da się złapać za mordę raz już przebudzonego narodu…
PS. Pozdrawiam Jolę, Dankę, Kasię, Jurka i Jarka, z którymi przywitałem TAMTEM niedzielny poranek….
13 12 2012