Na początek nieco rozbudowana nieco wersja krótkiego felietonu z Rzepy o życiu Jasia.
Dostałem kilka maili z pytaniami, dlaczego na blogu nie publikuję wszystkiego, co publikuję gdzie indziej – ze wskazaniem przykładu Krzyśka Rybińskiego, który swoich czytelników uprzedza nawet zawczasu, co gdzie napisze.
Jako że ja się z Krzyśkiem w większości spraw zgadzam – oczywiście z wyjątkiem OFE – pomyślałem, że to dobry pomysł. Na początek nieco rozbudowana nieco wersja krótkiego felietonu z Rzepy o życiu Jasia.
Urodził się Jaś wpaństwowym szpitalu (co prawda z formalno-prawnego punktu widzenia szpital jest powiatowy, ale o tym zadecydowało „państwo” – więc ujednolićmy terminologię). Mama Jasia dostała od państwa znieczulenie (choć czasami może nie dostać – o tym, czy dostanie, czy nie – też decyduje państwo). Poród odebrała położna – pracownica państwowa. Jasia zarejestrowali w urzędzie państwowym i nadali mu państwowy numer PESEL. Od tej pory, jak Jaś miał szczęście nie chorować i mieć bogatego tatusia (albo mamusię – to ewentualność dla feministek) mógł mieć przez 5 lat życia kontakt z państwem ograniczony. Z wyjątkiem oczywiście obowiązkowych szczepień i bilansów, których zrobienie Jasiowi nakazało jego rodzicom państwo.
Ale niewielu jest Jasiów, którzy mają tak ograniczony kontakt z państwem w dzieciństwie. W większości przypadków i tatusiowie i mamusie muszą iść do pracy, bo państwo zabiera jednemu z nich tyle pieniążków, że drugie też musi pracować, żaby zarobić mniej więcej tyle, ile państwo zabrało drugiemu. Więc Jasio trafia do państwowego żłobka i przedszkola – bo dziadkowie wciąż jeszcze pracują na emerytury, które otrzymują od państwa. Dzięki takiej wczesnej „socjalizacji” Jaś częściej choruje, więc trafia pod opiekę państwowej służby zdrowia, gdzie leczą go lekarze wykształceni i zatrudnieni przez państwo, przy pomocy lekarstw dopuszczonych do użycia przez państwo i sprzętu medycznego będącego własnością państwa. Jakby rodzicom Jasia przyszło do głowy dać mu jakieś lekarstwo dostępne za granicą – to niestety nie mogą tego legalnie zrobić – zabroniło państwo.
Potem Jaś idzie do szkoły. Musi iść – tak nakazało państwo. W wieku takim, jak ustaliło. Będą go uczyć w państwowej szkole, przez państwo zatrudnieni nauczyciele. Jeśli rodzicom po zapłaceniu podatków zostanie troszkę pieniążków, to oczywiście mogą posłać Jasia do szkoły prywatnej, ale i tak będzie przerabiał w szkole program państwowy i nawet czytał lektury nakazane przez państwo. Bo państwo wprowadziło programy nauczania, które trzeba przerobić nawet w prywatnych szkołach.
Jak Jaś skończy 18 lat to będzie musiał kupić sobie od państwa dowód osobisty, w którym państwo napisze jak się nazywa, kiedy się urodził, jakie są imiona jego rodziców, gdzie mieszka, jaki ma kolor oczu, ile ma centymetrów wzrostu i kto mu go wydał. I będzie mógł pójść zagłosować na listę posłów, którzy potem głosują za tym co Jaś może, a czego mu niewolno.
Jak już się Jaś wyedukuje, to zacznie pracować. Ma duże szanse zostać zatrudnionym przez państwo. Może być lekarzem, albo nauczycielem, albo urzędnikiem. Czasami zostanie przedsiębiorcą – jak go państwo wpisze do stosownej państwowej ewidencji jak pozdaje różne przewidziane przez państwo egzaminy. Wtedy dostanie od państwa drugi numer – NIP. Żeby łatwiej było państwu ściągać od niego podatki. O tym, czym się może zajmować, a czym nie może, albo na co potrzebuje zezwolenie od państwa – zadecyduje państwo. I będzie musiał w banku, który posiada otrzymane od państwa pozwolenie na prowadzenie działalności, założyć sobie rachunek.
Jak się będzie chciał procesować z sąsiadem, to tylko przy pomocy adwokata, którego będzie mógł wybrać z listy zatwierdzonej przez państwo. Jak się będzie chciał procesować nie z sąsiadem tylko z państwem – to tak samo.
Jak Jasiowi po zapłaceniu państwu podatków troszkę zostanie (dzięki doradcy podatkowemu wybranemu z listy sporządzonej przez państwo) i będzie chciał zbudować sobie dom, na działce, którą sobie kupi (dzięki pośrednikowi posiadającemu licencję wprowadzoną przez państwo) będzie musiał dostać na to od państwa pozwolenie. Nie będzie mógł zbudować domu byle gdzie i byle jak – tylko na działce, która zostanie przez państwo uznana za budowlaną. Bo o tym, czy na swojej własnej działce Jaś może budować, czy musi siać – decyduje państwo. Jakby Jaś chciał wyciąć rosnące na niej drzewo – to też musi dostać zezwolenie od państwa. Państwo też zadecyduje, czy dom Jasia ma mieć dach płaski, czy musi mieć spadzisty, jaki ma być maksymalny kąt jego nachylenia i jak może wyglądać jego elewacja. Jak Jaś będzie w nim przebywał „z zamiarem stałego pobytu”, to będzie musiał poprosić państwo, żeby go w nim „zameldowało”. Za co będzie musiał państwu zapłacić w związku z koniecznością wymiany dowodu osobistego. Za własną działkę i dom też będzie musiał państwu płacić – podatek od nieruchomości. Jakby nie płacił, państwo będzie mogło mu działkę z domem zabrać i zlicytować.
Jaś będzie mógł na swojej działce posadzić winogrona i je zjeść. Ale przerobić ich na wino i wymienić z sąsiadem na upieczony przez niego chleb nie będzie mógł bez zgody państwa. Bo państwo decyduje o możliwości korzystania z naturalnego procesu fermentacji.
Jakby Jaś chciał pójść na ryby będzie musiał mieć kartę wędkarską. Jak będzie chciał upolować zająca będzie musiał zostać myśliwym i zapisać się do związku. Tak zdecydowało państwo.
Na starość Jaś pójdzie na emeryturę, którą dostanie od państwa, w zamian za składkę, którą płacił państwu, jak pracował. A jak już w końcu umrze, to dzieci zapłacą państwu podatek. Co prawda nie zapłacą już podatku od wdów i sierot nazywanego przez lata podatkiem spadkowym, bo z tego zostali zwolnieni za czasów gdy Ministrem Finansów była Zyta Gilowska, ale zapłacą VAT od trumny. Jak zamówią trumnę razem z „posługą” to zapłacą 8%. Ale jakby chcieli kupić trumnę samą u innego producenta– to zapłacą 23% podatku VAT – tak mądrze zdecydowało państwo.
Ale dostaną od państwa zasiłek pogrzebowy. On co prawda nie starczy na pokrycie kosztów pogrzebu (z VAT-em), ale przecież państwo ma tyle wydatków, że nie może mu starczyć na wszystko. Więc musi jeszcze pobrać podatek dochodowy od zakładu pogrzebowego – żeby mieć na pensję dla położnej, która przyjmie na świat wnuczka Jasia.