Trochę o broni palnej, szerzej – o dostępie do niej. Tekst polemiczny z najnowszego numeru Idź pod Prąd – gorąco zachęcam do nabywania i lektury.
W numerze 87 Idź pod Prąd objawił się dość ciekawy artykuł, pod tytułem „Kto ci broni broni?” Tekst ciekawy, obrazujący pewne trudności, z którymi borykać się musi potencjalny strzelec w Polsce. Fakt – utrudnienia z jakimi każdy kto chce strzelać/polować/bronić się w tym kraju są tak horrendalne, że aż zbrodnicze. Tym mniej dziwi frustracja środowiska strzeleckiego. Proszę Państwa – naprawdę trzeba poznać kilku strzelców, pobyć na strzelnicach by zobaczyć do jakiego poziomu furii się tam ludzi doprowadza. Niestety – znajduję się w takich sytuacjach w dość trudnym położeniu. Swojego oddania wartościom, mówiąc hasłowo, liberalnym i konserwatywnym, nie muszę już chyba nikomu udowadniać. I tu pojawia się problem – bo akurat, w kwestii broni palnej i kwestii liberalizacji dostępu do niej, zgłaszam zdecydowane votum separatum wobec opinii środowisk szeroko pojętej prawicy.
Polemizować z tekstem z Idź pod Prąd byłoby dość trudno – legislatywa jest wszak niezaprzeczalna. Ale chciałbym jednak podjąć pewną rzeczową dyskusję, może nie tyle z treścią co z duchem artykułu – trzeba orzec – typowym dla polskich liberałów w ich rozumowaniu na temat dostępu do broni palnej.
A więc – zaczynamy.
Gdy mowa o broni palnej, to w każdej dyskusji tak naprawdę mamy już w tej chwili do czynienia TYLKO z dwoma stanowiskami – absolutnym potępieniem oraz hurra uwielbieniem. Otóż – lewacy zazwyczaj prezentują dość głupawy światopogląd, według którego broń palna (bo żadna inna) to jakiś nieomal żywy twór, zabijający istoty ludzkie jak ślepa maszyna, rodem z najczarniejszych wizji Lovecrafta. Cthulhu zaklęty w kawałku zimnej stali. duch morderczy. Demon. A więc tegoż demona, należy zamknąć w klatce, odizolować, zakazać, poza pewnymi obszarami regulacji (wojsko, policja) a i wtedy, w przypadku użycia – przeprowadzić wnikliwie śledztwo, wyjaśniające czy aby użycie oręża ognistego było w tej akurat sytuacji konieczne (zachęcam tedy lewaków do rozmowy z moim kolegą z Formozy, czy użycie broni w warunkach bojowych zawsze jest konieczne i „uprawnione” – zapewniam – obrazowo wyjaśni). Prawica z kolei prezentuje stanowisko nie mniej irracjonalne, kto nie wierzy niech przejrzy roczniki magazynu „Strzał” chociażby (będącego, tu biorę w obronę, najlepszym magazynem dla strzelców w Polsce) – otóż, wedle prawicowców liberalizacja do broni palnej w naszym kraju miałaby być lekiem na całe zło, w myśl zasady – „broń to odpowiedzialność”. Społeczeństwo uzbrojone to społeczeństwo gotowe się bronić, a więc bezpieczniejsze. Także wobec zagrożenia z zewnątrz.
Nie sposób odmówić logiki takiemu rozumowaniu. Tak, to prawda – historia pokazuje, że społeczeństwa, mówiąc hasłowo, uzbrojone – są mniej podatne na obcą napaść niż rozmiękczeni pacyfiści. Problem pojawia się jednak gdy zapytamy o coś o co zwolennicy liberalizacji nigdy nie pytają.
Czy my, Polacy, jako społeczeństwo, jesteśmy w ogóle na tyle dojrzali i odpowiedzialni, by dać nam do ręki broń?
Odpowiedź? Nie. Nie, oczywiście, że nie!
Czym jest broń? Kawałkiem żelaza. Tak, to naprawdę jest tylko i wyłącznie kawałek żelaza. W tym momencie każdy strzelec powie: a więc dajmy możliwość nabywania tego kawałka żelaza każdemu. To tylko narzędzie! Tak, to prawda. Broń jest tylko narzędziem. Derringer jest tylko narzędziem Rewolwer 357 FMJ jest tylko narzędziem. Karabin M4A4 jest tylko narzędziem. Karabin wyborowy CheyTac Intervention, mogący powalić cel z odległości bez mała dwóch kilometrów – tak – to wciąż narzędzie. Problem w tym, że samochód osobowy – to też narzędzie. I tak samo jak Derringer, i CheyTac – może zrobić krzywdę. Dlatego też zanim wydamy komuś pozwolenie na kierowanie autem – sprawdzamy. Czy wie jak włączyć silnik, skręcać, hamować. Krótko mówiąc – czy jest na tyle odpowiedzialny by nie zrobić nikomu krzywdy.
I tak samo jest niestety z bronią palną. Nim społeczeństwo będzie gotowe po nią sięgnąć, musi wykształcić w sobie kulturę obchodzenia się z bronią. Podam przykład. Berlin krótko po wojnie. Powracającym tematem opowieści żołnierzy amerykańskich tam stacjonujących, są przypadku postrzeleń radzieckich oficerów. Otóż, tamci radzieccy oficerowie, po pijaku mający zwyczaj wygrażania amerykańskim chłopcom mieli zwyczaj z czasem sięgać po broń do kabury. Nie po to by strzelać, bynajmniej! Jedynie po to by nią machać, wygrażać i straszyć. I w tym momencie w 90% przypadków jankes sięgał do swojej kabury, wyszarpywał broń, odbezpieczał i strzelał. Przypadków postrzeleń była więc masa.
I oto jest zasadnicza różnica w „podejściu” do broni palnej. Otóż, według mnie by dać ludziom broń do rąk, nie potrzeba egzaminów, przepisów i badań psychologicznych. Potrzebne jest coś dużo trudniejsze – wykształcenie całej kultury obchodzenia się z nią. Polskie społeczeństwo, to współczesne (bynajmniej nie to z czasu II Rzeczpospolitej) jest właśnie tym machającym bronią ruskim. A chodzi o to, by stało się trzeźwo myślącym jankesem – takim, który jak już sięga po broń, to strzela, by zabić. Tylko takie społeczeństwo będzie w stanie, w razie potrzeby – stanąć w swojej obronie, a nie powybijać się wzajemnie. Mój wujek – wielki przyjaciel środowiska strzeleckiego i wybitny modelarz, powiedział kiedyś następujące słowa – „Gdybym chciał populację Polski zmniejszyć o połowę, zacząłbym broń wydawać ludziom!” I coś w tym rozumowaniu jest! Polskie społeczeństwo – to samo, które w 10% ruszyło oddawać głos na Palikota NIE JEST gotowe do oddania mu do ręki taki oręż.
Rozum nie znosi hierarchii stada pawianów. I dlatego też nasze społeczeństwo by dać mu zimną rękojeść rewolweru w dłoń – nie jest gotowe. Czy jestem w stanie zaprezentować jakowąś receptę? Myślę, że to kwestia normalizacji życia społeczeństwa. Wolność to odpowiedzialność, a odpowiedzialność to obywatelskość. A dopiero społeczeństwo realnie obywatelskie, jest w stanie przyjąć ten ogromny zaszczyt, ale i ciężar jakim jest dostęp do broni palnej. Czy widzę jakieś szanse na szybką realizację tego postulatu? Niestety nie. A szkoda. Bo w sytuacji w której jesteśmy i w geopolityce w której funkcjonujemy kawał porządnej stalki byłby niezbędny. Na razie jednak musimy myśleć nad tym jak się pozbyć pomarańczowego zwierzyńca z Sejmu. I jak odkurzać naszych rodaków z błota, w którym się znajdują. A broń? Kochani! Ona ma czas. Naprawdę – poczeka.