Chrystianofobia staje się ogólnoświatową modą, a jej krytykowanie paradoksalnie zaczyna uchodzić za dyskryminujące. Po raz kolejny doszło do publicznego sprofanowania Biblii – informuje „Nasz Dziennik”.
Po raz kolejny nikt z grona, z jakiego wywodzi się prowokator, nie uznał za stosowne, by to działanie potępić. Tym razem podarcia księgi Nowego Testamentu dopuścił się izraelski członek parlamentu.
Michael Ben-Ari, członek izraelskiej Unii Narodowej zasiadający w Knesecie, publicznie podarł i wyrzucił do kosza część Biblii zawierającą Nowy Testament. Jak przekonywał, uczynił to, żeby zaprotestować przeciwko upowszechnianiu tej "nikczemnej księgi".
Egzemplarz trafił do jego skrzynki pocztowej w miniony poniedziałek za sprawą izraelskiego Towarzystwa Biblijnego, które rozsyłało nowe wydanie Biblii do wszystkich deputowanych tamtejszego parlamentu. W liście dołączonym do przesłanej Księgi Victor Kalisher, dyrektor wydawnictwa, napisał m.in., że "nowe wydanie rzuca światło na święte pisma i pomaga w ich zrozumieniu". Dodał, iż ma nadzieję, że "książka ta będzie pomocą i światłem na drodze życia".
Przesyłka tak bardzo zirytowała Ben-Ariego, że nie zważając na bluźnierczy charakter aktu, podarł Nowy Testament i pełen wściekłości oświadczył, że "ta odrażająca książka propagowała mordowanie milionów Żydów za czasów inkwizycji oraz autodafe. To potworna prowokacja ze strony Kościoła; nie ma wątpliwości, że miejsce tej książki oraz osób, które ją wysłały, jest na śmietniku historii".
Warto pamiętać, że ten sam deputowany w 2009 r. w liście otwartym skierowanym do władz napisał, że przyjęcie Benedykta XVI w Izraelu byłoby obrazoburczym aktem ze względu na pamięć o ofiarach holokaustu…
Więcej: http://naszdziennik.pl/wiara-przesladowania/4369,profanowanie-biblii-bezkarne.html