Cóż to jest być przełożonym, czym jest nadzór? Zilustruję to przykładem: Piotr I inspekcjonując armię stwierdził iż jakiś szeregowy sołdat ma podarte kapcie z łyka, wziął za brodę GŁÓWNODOWODZĄCEGO armią i rzekł uprzejmie „Jeszcze raz zobaczę podarte kapcie z łyka u sołdata, to OSOBIŚCIE zetnę ci łeb”.
Wiadomo, że z upodobaniem ścinał łby bojarom. Od tego momentu kapcie z łyka w armii całej Wszech Rusi były wzorowe. Piotr I nie jest oczywiście z mojej bajki, ale to jest pokazanie odpowiedzialności (także karnej) przełożonych. Zasada jest prosta – odpowiedzialność, i co za tym idzie wymiar kary (ewentualnej) rośnie wraz z pozycją w hierarchii urzędu, czy jakiejkolwiek organizacji.
Można sobie wyobrazić pewien czas na zrobienie „porządku” w podległej sobie komórce, na dobranie personelu, na ustalenie procedur – np. pół roku. W większych organizmach – niech będzie rok, ale po ośmiu latach rządzenia – nic nie usprawiedliwia przełożonej urzędu, w którym bez przeszkód grasuje mafia urzędniczo-prawnicza i kradnie miliony z publicznej kasy. Rzecz niepojęta – albo owa przełożona jest ciemną zakutą osobą nie mającą pojęcia o kierowaniu sprzątaczkami w pensjonacie IV kategorii, albo stoi na czele tej mafii i „przytula”
odpowiednią dolę. Tertium non datur.
Oczywiście, wysokość wyroków powinna być wprost proporcjonalna do wysokości stanowisk.
O „gorącej” sprawie „głodujących” medyków napisałem wczoraj artykuł – i jest zamieszczony na tym portalu.
Dzieje się wśród znaczących polityków szeroko pojętego obozu władzy. Nieco młodszy garnitur zajmujący prominentne stanowiska w tym obozie (prezydent, premier, wicepremierzy i niektórzy ministrowie) zaczęli przejawiać ambicje idące w kierunku przejęcia przywództwa po odejściu prezesa. Oczywiście – nikt tego tak nie nazywa, niektórzy są rzecz jasna bardziej zasłużeni w walce o nową Polskę niż urzędujący prezydent. Mam tu na myśli ministra A. Macierewicza i min. Z. Ziobrę. Ale wysunięty został na to najwyższe stanowisko A. Duda, jako skupiający na sobie stosunkowo nieduży negatywny elektorat. To się udało. Trudno jednak oczekiwać braku ambicji u innych. Tym bardziej, że prezydent A. Duda najwyraźniej zrezygnował z przedwojennej tradycji prezydenta Mościckiego („Biedny pan Ignacy, który nic nie znaczy”) – zaczął znaczyć dopiero po śmierci marszałka. A. Duda nie czeka…
To wszystko jest jednak wynikiem naturalnych reakcji i ambicji polityków, którzy nie są wszak pozbawieni ludzkich odruchów. W tzw. międzyczasie wyrósł jeszcze jeden kandydat (nic mu nie brakuje) do objęcia najwyższych stanowisk w państwie – mam na myśli J. Gowina. Cały czas pozostaje też w grze premier B. Szydło. Totalna opozycja może wyciągać dla siebie jakieś korzystne wnioski (typu – w obozie władzy – same konflikty). Rzeczywistość jest jednak dla niej surowa; to nie podważa generalnego kierunku jaki przyjęła DOBRA ZMIANA, a Polacy oceniają to – ostatnio na 47 % poparcia – to rekord poparcia politycznej opcji.
Na forum międzynarodowym – sytuację ilustruje znane porzekadło „psy szczekają – karawana jedzie dalej”. Przymusowa alokacja umarła śmiercią naturalną, debaty na temat rzekomego braku praworządności w Polsce zostają odkładane. Jest, naturalnie kilka spraw do załatwienia – sprawa Nord Stream II, sprawa towarów drugiej kategorii dla państw środkowej Europy, jednolita stawka dla pracowników delegowanych itp. Szczególnie agresywny jest pewien Francuzik, któremu się wydaje, że Francja jest liderem świata i wszyscy muszą grać melodię przez nią narzuconą. Może się ten fircyk wkrótce przekonać, że to Francja odstąpiła od europejskich wartości i ulega dewiacji w odróżnieniu od np. Polski. I nie mam tu na myśli kwestii religii (Francja nazywana była kiedyś „Pierwszą Córą Kościoła „, tak jak Hiszpania miała przymiot „Arcykatolickiej”). Są jeszcze inne europejskie wartości związane z kulturą i obyczajami od których współczesne lewactwo skłonne byłoby odejść nawet za cenę przyjęcia niektórych barbarzyńskich obyczajów muzułmańskich.
Prezydent E. Macron nazywa to postępem. („O tempora…”)
W dziedzinie bezpieczeństwa kraju – odnotowuję spory postęp. Wprawdzie zaopatrzenie wojska w nowoczesne uzbrojenie ciągle jeszcze jest na etapie uzgadniania kontraktów z zagranicznymi dostawcami, ale już krajowe dostawy są realizowane. Niewielu zdaje sobie sprawę, iż Polska posiada ogromny potencjał w dziedzinie produkcji nowoczesnego konwencjonalnego uzbrojenia. Produkujemy broń strzelecką i artyleryjską na światowym poziomie, ten poziom reprezentuje także nasza radiolokacja oraz sprzęt i uzbrojenie saperskie. Także w dziedzinie produkcji broni pancernej i bojowych wozów piechoty – mamy tradycje ich produkcji na światowym poziomie. Mamy też tradycje i potencjał w budowaniu okrętów dla MW (kiedyś były budowane okręty w dużej ilości dla Związku Sowieckiego). Oczywiście, kilkadziesiąt lat zaniedbań ze strony państwa (brak zamówień i brak międzynarodowego marketingu) nie pozostaje bez śladu. Wszystko zaczyna być jednak na dobrej drodze.
Mamy przyjaciela w osobie najpotężniejszego polityka świata – prezydenta D. Trupa, mamy przyjazne stosunki z Wielką Brytanią. Reaktywowana została współpraca w ramach Grupy Wyszehradzkiej. Mamy w końcu pewne kontyngenty wojsk NATO w naszych granicach, które wzmacniają tzw „Wschodnią flankę NATO”. Ich wielkość jest wprawdzie symboliczna, ale jednak to działa na psychikę potencjalnego agresora.
DOBRA ZMIANA jest na dobrej ścieżce.