Z prof. Markiem Janem Chodakiewiczem, historykiem, publicystą, wykładowcą The Kościuszko Chair of Polish Studies w The Institute of World Politics w Waszyngtonie, rozmawia Mateusz Rawicz
– Barack Obama wygrał wybory prezydenckie. Głosowało na niego 50 proc. wyborców, ale uzyskał poparcie większości delegatów stanowych. System wyborczy w USA jest bardzo skomplikowany – w innych demokracjach kandydatowi do zwycięstwa wystarczy zdobycie większości głosów wyborców. Proszę przybliżyć naszym czytelnikom zasady głosowania w wyborach w USA.
– Wyborcy w każdym stanie głosują na swojego kandydata na prezydenta (tzw. popular vote) oraz na elektorów, którzy mają wybrać prezydenta w ostatecznym głosowaniu (tzw. electoral vote). Prawie każdy stan ma inną liczbę głosów elektorskich, stąd koncentracja kandydatów na wielkich stanach, które mają ich więcej niż małe. Kilka razy zdarzało się w historii USA, że kandydat na prezydenta uzyskiwał większość głosów bezpośrednich, ale mniejszość głosów elektorskich.
– Jak wyglądała ta kampania wyborcza? Była bardzo zacięta?
– Kampania nie była zacięta, bowiem kandydat republikański był mydłkowaty. Natomiast prezydent Obama był bardzo brutalny. Zaczął od opisania Mitta Romneya jako krwiopijcy ssącego krew biedaków, kobiet, mniejszości narodowych i seksualnych. I powtarzał to w kółko. Romney był sparaliżowany. Ponadto jego kampanię prowadzili amoralni najemnicy, którzy blokowali i niszczyli ludzi ideowych. Sztab Romneya to ci sami ludzie, którzy stali za klęską Boba Dole’a i Johna McCaine’a w poprzednich kampaniach prezydenckich.
– Jakie były główne różnice między kandydatami. Czyje zwycięstwo byłoby lepsze Ameryki, dla świata i dla Polski?
– Dla Ameryki lepsze byłoby zwycięstwo Romneya, który naprawiłby gospodarkę. Teraz możemy oczekiwać ponownej zapaści gospodarczej. A to będzie bardzo złe dla świata i bardzo złe dla Polski. Romney jest przedsiębiorcą, zna się na gospodarce. Obama natomiast jest radykalnym lewicowcem, zna się więc tylko na taktyce i strategii zdobywania i utrzymywania władzy.
– Obamie nie zaszkodził rekordowy poziom bezrobocia i brak programu naprawy państwa. Dlaczego Amerykanie ponownie mu zaufali?
– Zaufała mu trochę ponad połowa elektoratu, bo wszystko wszystkim obiecał. Ponadto ludzie boją się kryzysu gospodarczego i chcą się schować pod opiekę państwa.
– Przed Obamą wiele pracy – za najważniejsze należy uznać wyjście z największego kryzysu, jaki dotknął USA po II wojnie światowej. Czy poradzi sobie z tymi wyzwaniami?
– Nie poradzi sobie, bo nie o to mu chodzi. Chodzi o największą w dziejach Ameryki próbę kumulacji władzy. W tym sensie kryzys jest dobrą wymówką, aby zwiększyć zasięg działania państwa. W Senacie republikanie są mniejszością, ale na szczęście w Izbie Reprezentantów będą blokować wszystko, co się da.
– Jaka będzie polityka zagraniczna USA? Czy coś się zmieni w stosunkach USA-Rosja? Mitt Romney podkreślał w kampanii, że Rosja jest głównym wrogiem Ameryki, Obama zaś ma inne priorytety w polityce zagranicznej…
– Polityka zagraniczna będzie jeszcze słabsza niż dotychczas. Trzeba się spodziewać umizgów w stosunku do Moskwy, wyrozumiałości wobec Berlina i zachwytów nad Brukselą. W obszarze Intermarium (Międzymorza) Stany Zjednoczone są wielkim nieobecnym. A to kiepsko wróży dla Ukrainy i Polski. USA najpewniej wycofają się z Afganistanu i cała wojna pójdzie do diabła. Przynajmniej Irak jest stabilny, mimo że podległy Iranowi i Chinom.
– Obama podejmie decyzję o ataku na Iran?
– Raczej nie. Będzie tylko groźnie pobrzękiwał. USA nie są gotowe na wojnę z małymi państwami wyposażonymi w broń nuklearną. Zresztą Ameryka przecież nie jest bezpośrednio zagrożona przez Teheran. Izrael jest zagrożony, a po prostu nie ma środków, by samodzielnie zaatakować Iran.
– Jakie będzie miejsce Polski w polityce zagranicznej Obamy? Czy Polska ma dla Ameryki jakiekolwiek znaczenie?
Nie ma żadnego, Polskę będzie się dalej ignorować albo nawet “przy okazji” poniżać.
– Podobno po zwycięstwie Obamy w USA wzrósł popyt na broń?
– Tak, brakuje też amunicji.
– Zmieńmy temat. Niedawno w Ameryce ukazała się Pana nowa książka…
– Tak, nosi tytuł “Intermarium: The Land Between the Black and Baltic Seas (Transactions)”. To praca o Kresach i starej Rzeczypospolitej oraz o tym, co z niej zostało. Wkrótce wyjdzie również polskie tłumaczenie mojej książki o Jedwabnem.
Wywiad ukazał się w najnowszym numerze tygodnika "Nasza Polska" Nr 48 (891) z 27 listopada 2012 r.
Zdjęcie za piotrskarga.pl
za:
Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.