„…część ludzi nie bierze w ogóle pod uwagę faktu, że media, takie jak telewizja publiczna czy chociażby informacyjne portale internetowe, mogą kłamać w żywe oczy. Po prostu ludzie uważają, że tego typu instytucje nie mają prawa tak postępować…”
Zuzanna Kurtyka dla Naszego Dziennika:
„…media ciągle wracają do dość popularnego twierdzenia o upolitycznieniu IPN. Tymczasem jest to twierdzenie niepoparte żadnymi dowodami…”,
„…Mamy tu do czynienia zklasycznym mechanizmem, kiedy rzucone wielokrotnie hasło, nieważne czy prawdziwe, czy nie, zaczyna żyć swoim życiem, i to bez względu na to, czy to jest prawda, czy kłamstwo…”,
„…część ludzi nie bierze w ogóle pod uwagę faktu, że media, takie jak telewizja publiczna czy chociażby informacyjne portale internetowe, mogą kłamać w żywe oczy. Po prostu ludzie uważają, że tego typu instytucje nie mają prawa tak postępować…”
„…Obecna władza nie lubi być poddawana krytyce…”, „…nie może dziwić, że sprawy czy fakty z przeszłości niewygodne dla elity władzy są w Polsce odsuwane czy ukrywane. Tak czy inaczej są to fakty, fakty historyczne, i od tego się nie ucieknie, nie da się też tego zmienić. Trzeba było myśleć o tym wcześniej i inaczej postępować. Teraz już niewiele da się z tym zrobić, oprócz tego, że można próbować to ukryć…”.
Całość wywiadu poniżej – polecam:
Dlaczego nie rozmawiam z "Wyborczą"
"Z Zuzanną Kurtyką, żoną prezesa IPN Janusza Kurtyki, który zginął w katastrofie rządowego Tu-154M pod Smoleńskiem, prezesem Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010, rozmawia Mariusz Kamieniecki.
Jak przyjęła Pani wybór dr. Łukasza Kamińskiego na nowego prezesa IPN?
– Bardzo pozytywnie. Myślę, że z całej czwórki był to najlepszy kandydat na ten urząd.
Co za tym przemawia?
– Przede wszystkim fakt, że Łukasz Kamiński od wielu lat jest ściśle związany z IPN i wie, na czym polega praca w tej instytucji. Zna zakres działalności Instytutu, nieobce są mu jego struktury i mechanizmy. Ponadto jest historykiem, a zatem znane są mu dobrze metodologia i sposób prowadzenia badań naukowych. Wszystko to są bardzo poważne argumenty, które przemawiają właśnie za tym wyborem.
To Pani mąż mianował Łukasza Kamińskiego szefem Biura Edukacji Publicznej IPN.
– Tak. Ewidentnie go doceniał.
Po roku tymczasowych rządów IPN potrzebuje szefa z prawdziwego zdarzenia.
– Musimy sobie zdać sprawę, że instytucja państwowa, a taką jest IPN, może działać prężnie wyraźnie w oparciu o budżet. Jeżeli środki na działalność będą sukcesywnie obcinane, z czym niestety mamy do czynienia, to wystarczy, by chociażby sprawy badawcze czy działalność dotyczącą wydawania książek czy też działalność edukacyjną sprowadzić do minimum. W tej sytuacji nawet pełen dobrej woli prezes IPN nie będzie w stanie wyczarować czegoś z niczego. Drugą, równie istotną sprawą jest to, że instytucja ta zaczyna w tym momencie działać w oparciu o znowelizowaną ustawę o IPN. Ustawę niestety wadliwą, kwestionującą podstawowe zasady, dla których ten Instytut został powołany przez parlament Rzeczypospolitej Polskiej na mocy ustawy z 18 grudnia 1998 roku. Jak zatem będzie wyglądało wdrożenie w życie postulatów wynikających ze znowelizowanej ustawy, czas pokaże.
Minister Marek Sawicki (PSL) powiedział, że wierzy, iż pod kierownictwem Łukasza Kamińskiego IPN wróci do swoich funkcji ustawowych i wyłączy się z polityki. Czy Janusz Kurtyka upolitycznił IPN?
– Niestety, tak już utarło się od paru lat, że media ciągle wracają do dość popularnego twierdzenia o upolitycznieniu IPN. Tymczasem jest to twierdzenie niepoparte żadnymi dowodami. Osobiście bardzo chciałabym usłyszeć argumenty, na podstawie których takie tezy są formułowane. Przypomnę, że każdy głos mojego męża w mediach, który usiłował wytłumaczyć ludziom, że IPN jest apolityczny, że jest suwerenną strukturą podlegającą wyłącznie parlamentowi RP i przez parlament jest rozliczany z działalności, był niestety głosem wołającego na pustyni, którego nikt nie chciał usłyszeć. Tymczasem gdyby ktokolwiek próbował się nad tym zastanowić, to doszedłby do przekonania, że zarzucający upolitycznienie IPN tak naprawdę nie mają argumentów. Mamy tu do czynienia z klasycznym mechanizmem, kiedy rzucone wielokrotnie hasło, nieważne czy prawdziwe, czy nie, zaczyna żyć swoim życiem, i to bez względu na to, czy to jest prawda, czy kłamstwo. Nikt też nie zastanawia się za bardzo nad argumentacją takiego czy innego twierdzenia, tylko biernie je powtarza. Niestety, to zjawisko dominujące w świecie mainstreamowych mediów, klasyczna próba manipulowania społeczeństwem. Udaje się m.in. dlatego, że część ludzi nie bierze w ogóle pod uwagę faktu, że media, takie jak telewizja publiczna czy chociażby informacyjne portale internetowe, mogą kłamać w żywe oczy. Po prostu ludzie uważają, że tego typu instytucje nie mają prawa tak postępować.
SLD nie wziął udziału w głosowaniu nad wyborem nowego szefa IPN. Zdaniem tej partii, to instytucja niepotrzebna…
– Na szczęście zdanie tej partii nie ma w tym wypadku większego znaczenia. Owszem, każdemu wolno mieć swoje zdanie, bo takie prawo daje demokracja. Niestety, prawdopodobnie gros działaczy SLD czy osób związanych z tym ugrupowaniem jest ciągle jednak napędzana strachem przed ujawnieniem własnej, niechlubnej przeszłości, w którą byli uwikłani. Dlatego istnienie IPN, który wielokrotnie demaskował działania wielu z nich, jest temu ugrupowaniu nie na rękę.
Nowa ustawa o IPN ogranicza pole manewru nowego prezesa. W jakim kierunku, Pani zdaniem, powinien rozwijać się Instytut?
– Uważam, że cztery piony: Biuro Edukacji Publicznej, Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów oraz Biuro Lustracyjne, które wytyczają kierunki działania IPN, powinny być sukcesywnie i w miarę równolegle rozwijane. Myślę, że preferencja któregokolwiek z tych pionów byłaby niekorzystna dla działalności całego Instytutu. Z pewnością zachowanie tej równowagi nie będzie łatwe. Nie sądzę też, żeby obyło się bez nacisków na prezesa Łukasza Kamińskiego, żeby np. nie podnosił spraw trudnych. Natomiast jak to będzie wyglądało w realizacji, pokaże przyszłość.
Co jest dziś najważniejsze dla IPN?
– Sądzę, że wśród wielu ważnych spraw dla IPN ogromnie ważna jest działalność edukacyjna. Wielokrotnie, w różny sposób i przy różnych okazjach podkreślał to mój mąż, który ogromnie tę działalność rozwinął. Tymczasem proszę zauważyć, że praktycznie w ogóle ten problem nie interesował mediów. Były organizowane spotkania, konferencje, wykłady, publikowano szereg materiałów, książek i w zasadzie nikt o tym nie wiedział. Nie były to materiały, które nadawałyby się na sensacje medialne, godne nagłośnienia. Była to działalność IPN różna od tej, którą zakładała np. "Gazeta Wyborcza", bardzo nie na rękę tej gazecie i niektórym środowiskom. W związku z tym tego typu informacji nie podawano do publicznej wiadomości i były one celowo przemilczane lub wyciszane. Natomiast jeżeli uda się dr. Łukaszowi Kamińskiemu, dalej, z podobnym rozmachem prowadzić działalność edukacyjną, którą zresztą kierował jako szef Biura Edukacji Publicznej, to z pewnością będzie to duże osiągnięcie IPN i wielka korzyść dla polskiego społeczeństwa.
Jest jeszcze pytanie o stopień niezależności nowych władz IPN od interesów i fobii elity rządzącej, która chociażby przy publikacji Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka o współpracy Lecha Wałęsy z SB pokazała, że bardziej zależy jej na partykularnych interesach niż na obiektywnej prawdzie.
– Obecna władza nie lubi być poddawana krytyce. Zresztą powiedzmy sobie szczerze – kto lubi, kiedy słusznie wytyka mu się jego błędy, zwłaszcza błędy z przeszłości, o których chciałoby się zapomnieć? Jest to na pewno trudne i trzeba być nad wyraz wielkim człowiekiem, żeby taką prawdę przyjąć z pokorą i godnością. Takich ludzi w świecie jest bardzo niewielu i jeżeli się zdarzają, to zasługują na wielkie uznanie. Dlatego nie może dziwić, że sprawy czy fakty z przeszłości niewygodne dla elity władzy są w Polsce odsuwane czy ukrywane. Tak czy inaczej są to fakty, fakty historyczne, i od tego się nie ucieknie, nie da się też tego zmienić. Trzeba było myśleć o tym wcześniej i inaczej postępować. Teraz już niewiele da się z tym zrobić, oprócz tego, że można próbować to ukryć. Książka Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" jest publikacją, która przedstawia fakty historyczne z życia Lecha Wałęsy nawet bez próby ich interpretacji. Podstawowy problem z tą książką stanowi niestety to, że nie da się jej zanegować, powiedzieć, że coś tam jest źle udokumentowane, sfałszowane czy źle zinterpretowane. To sprawia, że ta publikacja funkcjonuje w życiu publicznym naszego kraju niczym ładunek wybuchowy, który stanowi ciągłe zagrożenie.
Z faktami się nie dyskutuje…
– Owszem, ale można próbować te fakty ukryć. I niestety, z tym właśnie zjawiskiem mamy do czynienia.
Nowy prezes nie będzie miał łatwego zadania, łatwiej go będzie można odwołać niż do tej pory…
– Według mnie, cały problem tkwi w ograniczaniu władzy prezesa IPN. Niestety, wygląda na to, że zakres władzy nowy szef IPN będzie musiał sobie ciężko wywalczyć. To z kolei stawia w dość trudnej sytuacji dr. Kamińskiego, który jest człowiekiem młodym. Powstaje pytanie, czy wytrzyma trudności i czy się nie złamie, bo takie próby ograniczania roli prezesa z pewnością będą miały miejsce. Mówię to w dobrej wierze, bo sama byłam świadkiem takich prób na moim mężu. Powiem tylko, że mało kto jest w stanie je wytrzymać.
"Gazeta Wyborcza" wywiad z nowo wybranym prezesem IPN opatrzyła tytułem: "Nie będę nowym Kurtyką". Jak Pani to odbiera?
– O manipulacji związanej z wywiadem w "GW" świadczy chociażby sam tytuł. Czytając treść tej rozmowy, nie znalazłam nigdzie słów o tej samej czy podobnej treści wypowiedzianej przez Łukasza Kamińskiego, które można byłoby wybić na czoło. Jest to w mojej opinii tytuł wzięty z sufitu, myślenie życzeniowe autorów wywiadu, który de facto jest bardzo napastliwy i powiedziałabym nawet agresywny. Podziwiam pana Łukasza Kamińskiego, że na taki wywiad się zgodził, bo ja z dziennikarzami "Gazety Wyborczej" nie rozmawiam z założenia.
W TVN 24 wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski wybór Łukasza Kamińskiego opatrzył komentarzem: "Mam nadzieję, że pan Kamiński nie będzie drugim Kurtyką"…
– Wcale mnie nie dziwi takie zachowanie pana Niesiołowskiego. Dla mnie to jest jasne i nawet wiem, dlaczego marszałek Niesiołowski ma taką nadzieję. Sądzę również, że większość osób wie, o czym mówię. Tych, którzy nie wiedzą, odsyłam do historii życia Stefana Niesiołowskiego.
Czy chce Pani powiedzieć, że wraz z odejściem Janusza Kurtyki marszałkowi Niesiołowskiemu spadł kamień z serca?
– Myślę, że można tak powiedzieć, ale jak będzie, czas pokaże. Na szczęście nikt z nas nie ucieknie od rzeczy ostatecznych i od prawdy.
Dziękuję za rozmowę."
Nasz Dziennik, Wtorek, 14 czerwca 2011, Nr 137 (4068)
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110614&typ=po&id=po06.txt