Poezja wyborcza
Niedobrze mi, gdy premier ryży
Propagandowe wciska gadki:
Gdy on obieca, że "obniży" –
W górę mkną ceny i podatki
Od dawien dawna w jednej sprawie
Nie znam żadnego kompromisu:
Dopóki chrząszcz brzmi gdzieś hen w trawie
Nigdy nie poprę kogoś z PiS-u
Cóż, pewnie starym mym zwyczajem
Oddałbym głos swój na lewicę
Lecz im już wisi, co z tym krajem –
Oni chcą tylko possać cycek
Cóż po wyborczym mi obrządku?
Wszak nikt nie umie w tym burdelu
Wprowadzić ładu i porządku –
Więc nie licz na mnie, PSL-u
Musiałbym chyba być pijany
Lub się nawąchać butaprenu
Albo zaliczyć w łeb od ściany
By poprzeć kogoś z PJN-u
Powiem wam też zupełnie szczerze
(szczerość to dzisiaj rzadka cnota!)
Że jakoś, kurde bladź, nie wierzę
W dobre intencje Palikota
Nie chcę też, by znów jakiś błazen
W cyrk nam zamieniał politykę
Nie oddam głosu i tym razem
Na… Jak mu tam? Korwina-Mikke
Zamiast pieniędzy – mam w bród pracy
I pod oczami wielkie wory
Dlatego powiem wam, rodacy:
Pieprzę. Nie idę na wybory
Copyright by Marek Trenkler