E! Młodzi!
E… serio!
Nie wydaje się wam, że 10 kwietnia niemal wszyscy zareagowaliśmy z tą dziwną ulgą i pewnością wszystkiego – kartofel się rozbił, pewnie jego wina! Hau! Hau!
Stare psy były już wyuczone innych sztuczek. Zapamiętanych. Zaklepanych. Więc szczekały z naturalną paniczną dezorientacją, jaka towarzyszy wszystkiemu co niespodziewane.
Młodym psom Egon Pawłow włączył ich ulubiony szoł – Ugotowane na Wszystko Housy w CSI. Tłustą łapą ściągnął ze stołu kawał mielonego mięsa. Ćtapnęło na ziemię. Uśmiechnął się zerkając ukradkiem w stronę lustra – wąs lśnił imponująco. Przed chwilą namaścił go czekoladą, którą wcześniej wlewał do wnętrza kuli świeżo skręconej wieprzowiny. Według ścisłych obliczeń, jakie prowadził od lat ta, porcja miała być rewolucyjna.
– Sssss… – psy odwróciły głowy. Nawet na granicy zapaści wciąż patrzyły ufnie w oczy pana.
Pawłow zamknął drzwi do pomieszczenia. Przez chwilę stał pod nimi nasłuchując konwulsyjnego drapania pazurów o betonowe klepisko.
Starym psom puścił z radyjka znaną i lubianą melodyjkie i wziął do ręki ołowiany pręt.