Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że czas III RP dobiega końca. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że jej budowniczy bronią i będą jej bronić do ostatniej kropli krwi.
Dzisiejsza rzeczywistość, w której dominuje salonowa nomenklatura – pełna „faszystów”, „antysystemowców” czy „chcących wywołać wojnę domową”, niczym nie odbiega od przełomu lat 80/90. Wówczas dotyczyła tych wszystkich, którzy nie chcieli zaakceptować kulawej demokracji, nie zgadzali się z wtłaczanym na siłę przekonywaniem, że 35% to 100%.
Wówczas również straszono wojną domową, „kanalią” czy „oszołomem” nazywano każdego, kto nie zgadzał się na okrągłostołowe porozumienia. Porozumienia, których głównym celem nie było budowanie demokracji a ochrona komunistów. Ochrona przed sprawiedliwym rozliczeniem peerelu.
Nieprzypadkowo głównym przeciwnikiem ujawnienia archiwów SB był TW Maleszka. Twierdzę, że nieprzypadkowo znalazł się w Gazecie Wyborczej, w której, za aprobatą Naczelnego Opozycjonisty, walczył z ujawnieniem peerelowskich kapusiów. Twierdzenia, że lustracja czy dekomunizacja to „polowanie na czarownice” czy „dzika lustracja”, stoją w oczywistej sprzeczności z deklaracjami michnikowszczyzny, z której gęb nie schodziło zapewnianie o zbudowaniu ustroju sprawiedliwości i demokracji. Jeśli zbudowali ustrój sprawiedliwości i demokracji, to jakim cudem miałoby dojść do jakichś „polowań” czy „dzikich lustracji”? Przecież otwarcie archiwów SB zapewniało jedno – oczyszczenie polskiego życia politycznego. Tak zrobiono w Niemczech czy Czechach. Tam świat się nie zawalił. Zresztą – do dziś w Niemczech obowiązuje prawo, na mocy którego pracodawca może z dnia na dzień zwolnić komunistycznego kapusia czy podpadającego pod ustawy dekomunizacyjne. A przecież nikt nie nazwie Niemcy krajem niedemokratycznym. Ale o tym michnikowszczyzna pamiętać nie chce. Zapewne myśli, że te fakty przejdą niezauważone.
Stosuje starą, komunistyczną zasadę – jak o tym nie powiemy, to tego nie ma. A nie ma?
Niewątpliwym sukcesem tzw. elit III RP było doprowadzenie do całkowitego zakrzyczenia każdego głosu wołającego o normalność. Normalnością bowiem był schemat porozumienia się z komunistami, nie podlegający żadnej krytyce. Normalnością było rozbijanie w zarodku każdego ruchu czy partii, które głośno mówiły o zakłamanej demokracji. Dbałość o „lewą nogę” doprowadziła do powrotu do władzy tych, z którymi „demokratyczni opozycjoniści” walczyli lata całe. I to dwukrotnego powrotu. 8 lat z 16. Połowa. I kolejne cztery. Bo czym są rządy PO-PSL jak nie dowodem na to, że obrona systemu ustanowionego w roku 1989 ma się dobrze?
Kto jest w stanie udowodnić, że komuniści z PZPR z dnia na dzień stali się socjaldemokratami? A totalitarne ZSL – mikołajczykowskim PSL-em? Cyk wajchą i mentalność się zmieniła?W to wierzy tylko zatwardziały fanatyk „normalności i moralności”, serwowanej przez PO.
Wisienką na torcie zwanym „III RP” była afera Rywina. Pokazała, że schematy, które w III RP miały być wyeliminowane, działały sobie całkiem bezkarnie. Schematy głównie mentalne, ponieważ wynikały z przeświadczenia o bezkarności. Mentalne, ponieważ pewna pani redaktor „Rzeczypospolitej” nie napisała o aferze Rywina, bo „Gazeta Wyborcza była gospodarzem tematu”.
PO nie zamierzała nauczyć się niczego z afery Rywina. Na darmo poszło znakomite wypunktowanie aferzystów, dokonane przez Jana Rokitę w komisji sejmowej. Zostało wykorzystane jedynie dla zbudowania pozycji Platformy na polskiej scenie politycznej. Pozycji wykorzystanej do ugruntowania „zdobyczy” roku 1989. Afera hazardowa pokazała to dokładnie.
To, że afera hazardowa zostanie zamieciona pod dywan, było wiadomo już w chwili zaistnienia uchwały sejmowej, powołującej tzw. komisję śledczą Sekuły. Przemówienie do pustych krzeseł potwierdziło „dobrą wolę” w doprowadzaniu do „normalności i moralności w polityce”.
Po co uczciwie lobować w Sejmie, jak można zadzwonić do Zbycha, spotkać się na cmentarzu czy cepeenie? Przecież to wysoki standard, normalność i moralność. Rodem z peerelowskiej mafii.
Dziś w Polsce ma miejsce znaczący proces. Środowiska dotychczas spychane na margines, pozbawiane głosu, obnażające gorzką prawdę o prawdziwej twarzy III RP, poczuły swoją siłę.
Dziś przełamano monopol na dostęp do informacji, zadając tym samym bardzo poważny cios michnikowszczyznowemu monopolowi. Powstają nowe media czy portale internetowe, obnażające najzwyklejsze kłamstwa obrońców III RP. Stąd ich (obrońców) pieniackie wręcz reakcje – „faszyści” „antysystemowcy”, „wojna domowa”.
Znaczącym jest fakt, że obrońcy nie bronią swoich idoli (no bo czym i jak?) a skupiają się na treściach w stylu „zaplute karły reakcji”. Za chwile miną 4 lata rządów partii miłości, która naobiecywała cuda-wianki a jej premier mówi, że poważne reformy to dopiero po kolejnych wyborach. To co robił przez niemal cztery lata? Ani Mru Mru ma rację – haratał w gałę i robił dobre wrażenie.
Polska się budzi. Sam fakt zaistnienia Prawa i Sprawiedliwości był początkiem. Początkiem uświadamiającym, że tylko zjednoczenie jest siłą zdolną zmienić skostniały system 35%-owej demokracji. Zrozumiało to wielu. I dlatego dziś salon szaleje, bo zrozumiał, że jego czas dobiega końca. Chwyta się brzytwy byleby tylko obronić III RP, której obronić się nie da.