NEWS
Like

Zmienna dynamika konfliktu rosyjsko-amerykańskiego

21/06/2014
1110 Wyświetlenia
8 Komentarze
14 minut czytania
Zmienna dynamika konfliktu rosyjsko-amerykańskiego

Wraz z intensyfikacją światowych napięć, coraz wyraźniejsze stają się prawdziwe intencje hegemonów i sposoby ich realizacji przez „jedyne supermocarstwo”, jakim mienią się być USA. Dziś każdy inteligentny i dobrze poinformowany przedstawiciel elit społecznych czy politycznych musi sobie zdawać sprawę z dramatycznie narastającego zagrożenia globalnym konfliktem zbrojnym. Coraz częściej dają temu publicznie wyraz zarówno politycy, jak i publicyści. Przemilczają, bagatelizują, lub okraszają fałszywą interpretacją jedynie ci, którzy funkcjonują w ramach struktur Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej.

0


 

 

Rosyjski punkt widzenia

 

Rosyjskie elity władzy, z Putinem na czele, mają pełną świadomość tego, że zachód celowo eskaluje napięcia, prowokacje i akty agresji w stosunku do Federacji, w nadziei na wywołanie siłowej reakcji z jej strony. Do tej pory, dzięki maksymalnej powściągliwości Kremla, zachodowi nie udało się wciągnięcie Rosji w tą pułapkę. Dalsza eskalacja konfliktów i coraz bezczelniejsza kłamliwa propaganda medialna wcześniej czy później zmuszą Kreml do reakcji.

 

Zarówno w oficjalnych deklaracjach, jak i debatach politycznych, czołowi przywódcy rosyjscy nie ukrywają swej oceny rzeczywistości przed społeczeństwem. Dzięki temu, każdy jego członek, w miarę swych możliwości intelektualnych, może poznać prawdę, przeanalizować motywacje polityków i wartość ich planów na przyszłość.

 

Sytuacja jest już na tyle zaawansowana i krytyczna, że Kreml uznał za niecelowe dalsze ukrywanie swego paradygmatu politycznego pod zwyczajową zasłoną dyplomatycznej nowomowy.

 

W odniesieniu do Ukrainy, która jest użyta przez zachód, jako swoisty taran wyważający wrota do Rosji, Kreml gotów jest na dialog z amerykańską agenturą odgrywającą rolę „rządu” w Kijowie. Ponieważ reżim ukraiński jest jedynie biernym wykonawcą poleceń Waszyngtonu, a ten ostatni nie jest zainteresowany negocjacjami, szanse na polityczne załagodzenie konfliktu są nikłe.

W tej sytuacji Rosja stosuje taktykę polegającą na unikaniu ostrych reakcji na narastającą agresję w stosunku do rosyjskiej ludności wschodniej Ukrainy (tzw. Noworusi ) i samej Federacji.

 

W odniesieniu do niedawnego pogromu ambasady rosyjskiej w Kijowie, inspirowanego przez zdymisjowanego później ukraińskiego „ministra spraw zagranicznych”, Rosjanie ograniczają się jedynie do swoistego czarnego humoru, żartując, że to ich poselstwo napadło na pokojowych demonstrantów. Kreml ma nadzieję, że przy ciągłej eskalacji przemocy ze strony Ukrainy, Unia Europejska „przejrzy w końcu na oczy”, tym bardziej, że w jej interesie nie leży rozgrzewanie konfliktu z Moskwą. W moim odczuciu, nadzieje te są płonne, ( o czym w dalszej części artykułu).

 

Rosyjskie elity zdają się już pojmować prawdziwy wymiar zachodniego nihilizmu. Jeśli Obama oferuje „wolność i demokrację”, oznacza to „niewolę i dyktaturę”, jeśli jego agent „prezydent” Piotr Poroszenko ogłasza „pokojową inicjatywę” na wschodzie kraju, Kreml szykuje się na intensyfikację ukraińskiej pacyfikacji Noworusi i zwiększony napływ uchodźców na teren Federacji. Taka do absurdu doprowadzona przewrotność nie charakteryzowała nawet Stalina, czy Hitlera, stąd też sporo czasu zajęło Rosjanom zrozumienie tego fenomenu.

 

Podobny charakter ma też najnowszy „plan uregulowania konfliktu “ ogłoszony przez Poroszenkę, który zakłada złożenie broni przez powstańców w zamian za „amnestię”, założenie „obozów filtracyjnych” dla ludności cywilnej, w celu separacji elementów „wywrotowych” od „pokojowych”, oraz przesiedlenie tych ostatnich na inne terytoria Ukrainy.

 

Ogólnie rzecz biorąc, celem jest oczyszczenie tych terenów z rdzennej ludności za pomocą ludobójstwa, wypędzania na teren Federacji i przesiedleń wewnątrz Ukrainy. Granica z Federacją ma być następnie zabezpieczona płotem o długości dwu tysięcy kilometrów, a odzyskany teren przekazany, kontrolowanym przez zachodnie korporacje, ukraińskim koncernom gazowym. Już dziś w radzie nadzorczej największego z nich zasiadają: syn wiceprezydenta USA Joe Biden i postkomunista Aleksander Kwaśniewski. W obliczu zbliżającego się globalnego konfliktu, korzyści z tego stanowiska płynące wydają się być iluzoryczne, ale jakieś ochłapy trzeba przecież rzucać swym wiernym pieskom.

 

Jeśli Ukrainie uda się osiągnąć powyższy cel, bez wciągnięcia Rosji w konflikt zbrojny, następny krok ma stanowić próba „odzyskania” Krymu, a to gwarantuje już starcie Rosja-NATO.

 

Rosyjska taktyka to gra na zwłokę, nie tylko w nadziei na zmianę stanowiska Unii, ale także wewnętrznej sytuacji na Ukrainie.

Już teraz armia ukraińska jest całkowicie zdemoralizowana, a jej poborowych utrzymuje w ryzach jedynie groźba represji na rodzinach w przypadku dezercji. Ludobójstwo na Rosjanach dokonywane jest głównie przez banderowską „gwardię narodową” i najemników z USA i innych „demokratycznych państw”. Narasta też ferment wśród ludności cywilnej związany z poborem jej synów do wojska.

 

Również katastrofa gospodarcza tego kraju jest nieunikniona. Warunki „pożyczek” MFW nakładają obowiązek drakońskich oszczędności. Już teraz obniżono o połowę emerytury, a ceny gazu podwoiły się. Reżim kijowski planuje zapewne zrzucenie winy za tą sytuację na Rosję, która „podżega do konfliktu zbrojnego” i rozpoczęła „wojnę gazową” poprzez zakręcenie kurka dla Ukrainy. Kijów zerwał negocjacje z Gazpromem, z premedytacją odmawiając zapłaty czterech miliardów dolarów długu za gaz, który otrzymywał po cenie równej połowie tej płaconej przez Polskę.

 

Bez względu, kogo społeczeństwo uzna winnym swej nędzy, eksplozja niezadowolenia i ostateczny rozpad struktur tego sztucznego tworu państwowego są wysoce prawdopodobne. I na to liczy Kreml w swych wysiłkach zmierzających do uniknięcia konfliktu zbrojnego.

 

Specyfika unijnej polityki

 

 

O ile rosyjskie elity mówią swemu społeczeństwu prawdę, o tyle zachodnie raczą swoje jedynie kłamstwami. Oczywiście, dzięki zaawansowanemu nihilizmowi zachodnich społeczeństw, króluje tam przeświadczenie, że Putin-Hitler i jego media to źródło kłamstw i propagandy, a zachodnie środki masowego przekazu to niedościgniony wzorzec wszelkich cnót, z prawdomównością na czele.

 

Kiedy to w 1989 roku polska „odzyskiwała wolność”, to wchodziła w nią bez narodowych elit. Niewielka garstka, niezaprzedanych peerelowskiemu SB, opozycjonistów i ideowców, szybko zniknęła z publicznego horyzontu. Kto dziś pamięta o Rejtanie III RP, Gabrielu Janowskim, przywódcy ruchu ludowego Andrzeju Lepperze, czy nawet ideowym lewicowcu Piotrze Ikonowiczu? Wszyscy, w ten czy inny sposób zniknęli ze sceny politycznej. Zgodnie z unijnymi standardami pozostały na niej jedynie polityczne prostytutki, wysługując się temu, kto ma pieniądze. A, w ostatecznym rozrachunku, źródłem pieniądza jest międzynarodowa oligarchia finansowa.

 

W Polsce, tak jak w innych państwach Unii Europejskiej, nieprzerwanie trwa żałosna farsa pod tytułem „demokracja parlamentarna”. Przy wsparciu mediów, nie bez kozery zwanych z angielska „presstitute media”, polityczne prostytutki wszelkiego autoramentu serwują swym potencjalnym wyborcom ideologiczny bełkot skrojony na potrzeby danej grupy społecznej. W parlamentach i gabinetach ministerialnych zmieniają się „opcje polityczne” od „prawicy” do „lewicy”, a sprawy toczą się niezmiennie tym samym z góry ustalonym torem. Silne narody Europy zachodniej, posiadające tak jak Niemcy narodowe elity, potrafią jeszcze wykroić dla swych społeczeństw kąsek tortu, podczas gdy polskie, pogrąża się tylko coraz bardziej w bagnie upadku.

 

Ale nawet dla potężnych Niemiec istnieją nieprzekraczalne granice. Ostatnio przekonała się o tym kanclerz Merkel, kiedy to zamiast przygotowanego na stanowisko „prezydenta” Ukrainy, swojego agenta Witalego Kliczko, musiała zaakceptować agenta amerykańskiego Piotra Poroszenko.

 

Bez względu na ewentualne roszady w zachodnich strukturach władzy, na kluczowych stanowiskach mogą się znajdować jedynie „politycy” zaprzedani oligarchom finansowym.

 

Tak więc trudno liczyć na to by politycy unijni „przejrzeli na oczy”. Autentyczne zmiany mogą mieć miejsce, dopiero po europejskiej rewolucji i rozpadzie UE, o ile nastąpi to zanim USA uda się wciągnąć Rosję w bezpośredni konflikt zbrojny.

 

Czynnik bliskowschodni

 

Inicjowany przez Stany Zjednoczone proces globalnej destabilizacji charakteryzuje się największymi osiągnięciami na terenie bliskiego wschodu. Ameryce udało się już skutecznie zniszczyć Irak, Afganistan, Somalię, Jemen, Libię, Sudan, Syrię, a w kolejce czekają Liban, Jordania, Egipt, a przede wszystkim główny wróg- Iran.

 

Na obecnym etapie, jest już zupełnie oczywiste, że w działaniach owych Ameryce nie przyświeca chęć zagarnięcie surowców naturalnych tych krajów, czy też rozciągnięcia nad nimi swej dominacji. Agresja USA przyczyniła się już do wybuchu wojen domowych w Syrii, Iraku i Libii, co z kolei spowodowało drastyczne obniżenie ilości ropy naftowej wydobywanej tam przez zachodnie lub lokalne koncerny. Również w żadnym z tych zdestabilizowanych państw Stany Zjednoczone nie kontrolują systemów władzy. Kraje te coraz szybciej „somalizują” się, czyli pogrążają w chaosie. I taki stan rzeczy wydaje się być prawdziwym celem działań Ameryki.

 

W ostatnich dniach spuszczono ze smyczy najbardziej radykalną grupę terrorystów islamskich działającą w Iraku i Syrii; tzw. ISIS. Ofensywa zbrojna przez nią rozpoczęta zbliża się już do Bagdadu. W tej sytuacji rząd Iraku zwrócił się do USA o pomoc. Popierające formalnie reżim bagdadzki Stany Zjednoczone, obiecały wsparcie lotnicze, które do tej pory się nie zmaterializowało, ponieważ CIA nie ma podobno pojęcia gdzie bombardować. Na pomoc władzom Iraku przyszedł natomiast Iran, którego wojskowy personel znajduje się już w Bagdadzie.

 

Formalne sojusze Stanów Zjednoczonych nie odgrywają już dziś większej roli. USA zbroją i popierają Bagdad w walce z islamskimi terrorystami, tymi samymi, którzy próbują obalić rząd syryjski, a których znowuż pieniędzmi i bronią raczą ci sami Amerykanie.

 

Obecna ofensywa ISIS na Bagdad ma zapewne na celu wciągnięcie Iranu w konflikt , co umożliwi długo odkładaną przez Stany i Izrael agresję na ten kraj.

 

Na południowym miękkim podbrzuszu Rosji rozpocznie się kolejna wojna, która (podobnie jak w przypadku Ukrainy) nie będzie mogła być ignorowana.

 

Konkluzja
Ewentualne przeniesienie środka ciężkości amerykańskiej agresji na Rosję, z kierunku ukraińskiego na irański, byłoby dla Polski i świata korzystne. Obustronne uderzenia nuklearne na obszarze Rosji, Ukrainy i Polski muszą doprowadzić do całkowitej anihilacji mieszkańców III RP, a być może i całej ludzkości.

 

Irański teatr działań jest bardziej oddalony od Europy. Z broni masowego rażenia, Iran dysponuje jedynie arsenałem bakteriologicznym. Użycie tej broni może zmienić logikę konfliktu i pchnąć ją na inne tory, odmienne od zastosowania środków nuklearnych, które wydają się nieść największe zagrożenie dla ludzkości.

 

Oczywiście, zawsze trzeba mieć nadzieję, że Opatrzność zmieni bieg wydarzeń i świat uniknie makabry globalnego konfliktu zbrojnego. Jednak, aby to mogło się zmaterializować musi nastąpić upadek euroatlantyckiego imperium zła (US&UE), które stanowi krytyczne zagrożenie dla każdego wymiaru życia ludzkości.

0

dr nowopolski

Unikajacy stereotypów myslowych analityk spraw politycznych i gospodarczych Polski i swiata

344 publikacje
3 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758