Właśnie kilkanaście minut temu żona odebrała telefon z informacją o śmierci swego Ojca. Pojechała do szpitala pożegnać się (bo 2 godziny od zgonu jest to jeszcze możliwe).
Życiowa sprawa, której wszyscy doświadczamy; moi rodzice od kilku lat już nie żyją.
Co można powiedzieć o Teściu? Trudna życiowa rola związana z powojennymi przemianami. Trudne dostosowywanie się do odmiennych warunków życia. Pochodził ze wsi spod Brzozowa – przeniesienie do Warszawy – wydawało się awansem społecznym. I dopiero teraz chyba widać, że nie wszystko łatwo daje się dopasować. W pierwszym pokoleniu zawsze będą kłopoty asymilacyjne.
Zmarł w wieku ponad 80 lat – czyli „po przeżyciu swych dni”. Mieszkał w swoim mieszkaniu w Warszawie – to był „dorobek” jego życia. Ostatnio, gdy czuł się coraz słabiej, wielokrotnie proponowaliśmy, aby przeniósł się do nas. Mamy własny dom – i wolne miejsce – bo dzieci „wyfrunęły z gniazda”. Często do nas przyjeżdżał i starał się pomagać w pracach na działce. Zawsze mu powtarzałem, że ma u nas miejsce.
Nie chciał, ale w marcu, już ledwie chodząc, dał się przywieźć i kilka godzin wykonywał prace porządkowe. Zimą wspominał, że jego marzeniem jest wiosną jeszcze trochę popracować na działce. Udało się.
Kilka dni temu dotarły do nas wieści (przez sąsiadów), że ma jakieś problemy – sam nie chciał tego przyznać. Żona pojechała w towarzystwie syna (lekarz) i po oględzinach wymusiła przeprowadzkę do nas. .Zgodził się , że za dwa dni.
Wróciła do domu, aby przygotować miejsce. A po dwóch godzinach telefon od siostry, która została z Ojcem, że miał miejsce udar.
Pojechali z synem – ten określił stan jako średnio ciężki. Teść został zawieziony do szpitala. Jeszcze poczyniono pewne działania, które utrzymywały go przy życiu. Nawet był w stanie powiedzieć kilka słów. Ale kontakt był ograniczony.
Pokłóciłem się z żoną. Stwierdziłem, że powinny zabrać go do jego mieszkania i tam pozwolić mu umrzeć. Przez te kilka dni można zapewnić jakąś opiekę.
I babskie podejście, że może jeszcze kilka dni przeżyje.
Na wszelki wypadek zapowiedziałem synowi, żeby przypadkiem nie ważył się takiego postępowania ze mną; jak mój czas przyjdzie – chcę odejść naturalnie, w domu, na ulicy, w podróży – ale nie być odesłanym do szpitala .
Tu widać było, że Teść „odchodzi”. Załatwił wszystkie sprawy już wcześniej. Przygotował się do śmierci. Wczoraj żona pojechała odwiedzić ojca. Lekarka stwierdziła, że doszło do zapalenia płuc. …
Cóż dodać?
Chyba tyle, że chciałbym być przygotowanym do śmierci tak jak On. Ze spokojem. W przekonaniu, że to mój czas.
Mam nadzieję, że sobie na taką śmierć zasłużę. Bo to ważne, jak będziemy umierać.
I przy refleksji nad Dobrą Śmiercią – proszę o wspominek dla – chyba dobrego człowieka, który właśnie odszedł.
Zainteresowania z róznych dziedzin. Wszystko po to, aby ustalic wartosci, jakimi warto sie kierowac w wyborach.