Faktycznie, po ostatnim kongresie PiS, nie ma cienia wątpliwości, że w Polsce mamy „cichą rewolucję”, gdyż do tej pory odbywa się w zasadzie bez jednego wystrzału.
Nawet, prezes Kaczyński, wskazał „polskiego Robespierre’a”, w postaci Mariusza Kamińskiego, tej fali permanentnych zmian. Obóz władzy, zapowiedział przy tym wyraźnie zaostrzenie twardego kursu i przywrócenie pełnej funkcjonalności państwa w najważniejszych aspektach, jak prawo, gospodarka, służba zdrowia, edukacja, policja, etc. Przy tym, trzeba wyraźnie podkreślić, że udane manewry rządu, w dziedzinie ekonomicznej i społecznej, przyczyniły się do utrzymania co najmniej solidnego mandatu ze strony wyborców, do dalszych działań w materii przywracania porządku w państwie. Istotę tych zmian, wyraził jeden z czołowych „jajogłowych” nowej zmiany, w felietonie zatytułowanym – Gra o Polskę czy gra Polską? Andrzej Zybertowicz o trzech odniesieniach. Przyjmując, taką podstawę za dobrą monetę, spróbujmy się przyjrzeć sytuacji, z pozycji patriotycznej.
Przyjazd, prezydenta USA – Donalda Trumpa, do Polski, wywołał co najmniej chwilowo, wielki entuzjazm w obozie rządzącym, gdyż połączony ze szczytem państw, tzw. „Trójmorza”, daje nadzieję na głębszą zmianę, w naszym regionie. Do tego, trzeba zwrócić uwagę, na wielkie interesy energetyczne USA, które stanowią poważne zabezpieczenie dla podtrzymania, amerykańskiego zainteresowania w tej części świata. Nakłada się na to rywalizacja, z obecnie największym konkurentem gospodarczym USA, Chinami. Po Afryce i Azji, to właśnie Europa, stała się kolejną areną tego nieuniknionego zderzenia. Pierwszą, odsłoną spektaklu, okazała się Ukraina, poprzedzona znaczącymi odkryciami tamże zasobów surowcowych, a także coraz odważniejszą próbą wkroczenia kapitału chińskiego, na rynek ukraiński. Trudno stwierdzić przy tym, jaki był rzeczywisty zamysł „rewolucji na Majdanie”, ale korzystając z wiedzy doktora Targalskiego, możemy śmiało przypuszczać, że Stany Zjednoczone, obawiały się odważnego wejścia na Ukrainę kapitału chińskiego, zdolnego do błyskawicznego podporządkowania sobie skorumpowanej administracji „tubylczej”. Jako, że mógł to być również strategiczny element „Nowego Jedwabnego Szlaku”, można domniemać, że Rosja i Niemcy, nie były wcale inicjatorami niepokojów społecznych w Kijowie, a co wykazał dobitnie czas, ewidentie nie zależało im na psuciu dobrych stosunków i wzajemnej współpracy. Na tej podstawie, wypada zaryzykować twierdzenie, że USA, chcą wbić w Europie Środkowej klin, który będzie zaporą dla dalszych ekspansywnych planów Chin i Niemiec, a także poważnego niebezpieczeństwa w postaci ich ścisłego partnerstwa. Dla Polski, słabością tego planu, jest przede wszystkim niestabilność i słabość, systemu, wypracowanego po 1989 roku, stąd można spodziewać się ogromnego wsparcia ze strony USA, na rzecz zmian konstytucyjnych w Polsce. Taki generalny remont, czy nawet odbudowa gmachu państwowego, niesie jednak za sobą wiele niebezpieczeństw. Trudno przecież przypuszczać, że oderwane nagle od żłobu dotychczasowe „zdradzieckie elity”, będą się biernie przyglądały rozwojowi wydarzeń. Wracając, do historycznych analogii, trzeba spodziewać się montowania zdradzieckiej „targowicy”, gotowej przy pomocy obcych, wraz z ich miękką i twardą siłą, powrócić na swe naczelne pozycje. Osłabienie elit, podczas drugiej wojny światowej, solidna deprawacja w czasach komunistycznych i okresie III RP, stawia też pod znakiem zapytania, lojalność, nadmiernie rozbudowanego aparatu administracyjnego. Przy czym, warto zauważyć, że nawet w stawiającej wyraźnie na silny aparat państwowy, II Rzeczypospolitej, nie mieliśmy do czynienia z tak wielką masą urzędników państwowych. Zamiast tego, dysponowaliśmy armią żołnierzy. Natomiast, podobnie trzeba oceniać rozwój inicjatywy prywatnej, zważywszy na skalę czasową, dystans techniczny czy ogólne możliwości systemu edukacji. Mankamentem, pozostaje więc ograniczony duch polskiej przedsiębiorczości, w karbach rozdmuchanej biurokracji i podatkowych hamulców. Z tym, że te bariery można pokonać, tylko przez…. silne państwo, które do tej pory nie dostrzegało swojej mocy kreatora stosunków społeczno – ekonomicznych, na danym obszarze. W II Rzeczypospolitej, błędami, stało się wyznaczenie rozwijającemu się państwu, zbyt małej skali zadań, połączone z niewłaściwą polityką monetarną. Na pierwszy rzut oka, zdaję się, że premier Morawiecki i PiS, wyciągnęli wnioski z przeszłości, ale czas pokaże, czy nie okażą się to zwykłe mrzonki. Pamiętajmy również, jako przestrogę, że w okresie Sejmu Wielkiego, przygotowywany Sojusz Północny, z udziałem Anglików, Holendrów, Prus i Rzeczypospolitej (mający na celu głównie opanowanie rynku dostaw drewna do Zachodniej Europy pod budowę statków), ostatecznie upadł. Jedni twierdzą dzisiaj przez zdradę, inni są zdania, że z powodu niedostatecznych ustępstw, ze strony polskiej. Prawda jest taka, że jeśli faktycznie w najnowszych czasach, mamy ubić interes, który pozwoli zmienić układ stosunków energetycznych w naszym regionie i na świecie, to tym razem na żadną pomyłkę, nie możemy sobie pozwolić. Kolejnej szansy, Polska od losu, nie otrzyma.