Kiedy tylko Francis Fukuyama zaczął opowiadać o "końcu historii", można było się domyślac, że coś wisi w powietrzu…
(źródło: niepoprawni.pl)
Z ornitologami z reguły zgadzają się ekonomiści. Wiedzą, że irracjonalna euforia na rynku jest najpewniejszą zapowiedzią nadchodzącej bessy.
"Teraz już będzie hossa! Wieczna hossa! Wieczne panowanie demokracji i wolności gospodarczej. Brak zmian ustroju polityczno – ekonomicznego! Wolność! Wieczna wolność!" – takie głosy mogły oznaczać tylko jedno:
NADCHODZI CZAS NIEWOLNICTWA!
Temat jest ponury. Dlatego na początek chętnie przyjmę optymistyczne założenie, że moja diagnoza jest mylna i wcale nie dryfujemy w stronę niewolnictwa 🙂
OK! Spróbujmy znaleźć jakieś argumenty dla tezy, że nikt nie chce nas zniewolić ani fizycznie, ani mentalnie… Na początek poproszę o podpowiedź w sprawie elementarnej wątpliwości dotyczącej skutków Wielkiego Ogólnoświatowego Kryzysu…
Mówiąć w uproszczeniu: wszyscy jesteśmy w coraz większym stopniu zadłużeni. My Grecy, my Hiszpanie, my Niemcy, my Europejczycy, my Amerykanie…. a nawet my Azjaci!
Jeśli miliardy Ziemian znalazły się w spirali zadłużenia, to czy czasem nie jest tak, że na Ziemi oprócz nieuleczalnych dłużników, mamy też wierzycieli, którzy w każdym momencie mogą zażądać spłaty tymczasowo mnożonych i rolowanych długów?
Kim są nasi skromni, nieznani światu dobroczyńcy? Po co ciągle nam pożyczają, jeśli wiedzą, że nie jesteśmy w stanie oddać…?
To tylko wstęp do opowieści o "Początku historii". Jeśli Franis Fukuyama chciałby zabrać się do napisania tej książki, to służę pomocą. Jeśli nie… ale o tym w kolejnym odcinku tej nieapetycznej historii.