Pracownicy ZUS narzekają na płace. W zasadzie nic dziwnego w RP, gdzie poza urzędnikami znajdującymi się na szczycie lokalnych instytucji nikt nie zarabia tyle, co na zachód od Odry. Ale przecież w tej siermiężnej finansowo instytucji zdarzają się wyjątki…
Wczoraj Michał Nawrocki podawał za Interią:
.
Pracownicy ZUS grożą strajkiem i wstrzymaniem wypłaty świadczeń, jeśli nie zostaną spełniane ich żądania. Domagają się gwarancji zatrudnienia przynajmniej do marca 2018 r., gwarancji warunków pracy oraz sieci, struktury i funkcjonowania jednostek terenowych. Ponadto żądają podwyżki wynagrodzeń średnio o 150 zł miesięcznie od 1. czerwca 2017 r., a łącznych podwyżek wynagrodzeń do końca roku w wysokości 700 zł.
.
.
Tymczasem pieniądze, jakie zarabiają niektórzy zatrudnieni w tym biurokratycznym molochu mogą niektórych przyprawić o zawrót głowy.
.
To szczególna grupa, która lata temu po ukończeniu prawa zrobiła aplikację radcowską. I teraz reprezentuje ZUS we wszelkich sporach z obywatelami.
Z reguły (domniemywam, że są inni, choć nie spotkałem w ciągu 6 lat obserwowania spraw sądowych – odwołań od decyzji ZUS) są to etatowi pracownicy Zakładu.
.
To jednak nie ma znaczenia. Jak bowiem stwierdził Sąd Apelacyjny w Katowicach:
.
Zgodnie z art. 99 KPC stronie reprezentowanej przez radcę prawnego zwraca się koszty w wysokości należnej według przepisów o wynagrodzeniu adwokata. Fakt pozostawania przez radcę prawnego w stosunku pracy ze swoim mocodawcą pozostaje bez wpływu na wysokość kosztów procesu zasądzonych w oparciu o powyższy przepis.
( I ACa 1026/12 z dnia 15 marca 2013 r.)
.
Mój informator twierdzi, że jest to jeden z powodów, dla których ZUS tak zaciekle tropi ostatnimi laty wszystkich przedsiębiorców, którzy jego zdaniem powinni płacić składki w pełnej wysokości.
.
Cykl artykułów, jakie zamieściłem na początku zeszłego roku pod wspólnym tytułem „ZUS: afera większa od paliwowej” gdzieś w chmurce wyrażał zdziwienie, że pomimo jawnego oszustwa popełnionego na szkodę Skarbu Państwa, firmy zajmujące się zawodowo oszukiwaniem Polaków mają się dobrze i nikt nawet nie próbował uszczknąć co nieco ze szmalu, jaki wyprowadziły z kieszeni Polaków. Przypominam, że chodziło o kwotę minimum 3.000.000,- GBP (trzy miliony funtów brytyjskich) miesięcznie przez ok. 5 lat.
.
Mój informator tym razem zdradza prawdopodobnie największą tajemnicę Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
.
Otóż brak reakcji na działania wyprowadzające z Polski miliardy złotych, co jednocześnie pogarszało i tak kiepską kondycję Zakładu, okazał się być na rękę wpływowej grupie pracowników.
.
Bo akcja wymierzona w międzynarodowych oszustów nie dałaby efektu finansowego w kraju. Skierowanie akcji wyłącznie p-ko przedsiębiorcom pozwolił zarobić naprawdę porządne pieniądze.
.
Oto pierwsza z brzegu sprawa. Bożena M. z Gliwic złożyła odwołanie ze względu na brak wydania decyzji od lat co najmniej trzech. Formę taką przewiduje ustawa, gdyż nie ma skargi na przewlekłość postępowania.
.
Oczywistą oczywistością było oddalenie odwołania.
.
Jednak na wniosek złożony poza rozprawą przez radcę prawną ZUS oddział w Zabrzu p. Katarzynę Lebiedowicz – Grzankę ZUS pomimo przewlekłości postępowania uznanego przez sąd za zasadne został nagrodzony dodatkową premią w wysokości 7.200,- zł!
.
Słownie: siedem tysięcy dwieście złotych, czyli tyle, ile wynosi półroczna składka na ZUS przedsiębiorcy!
.
Trzeba przy tym pamiętać, że powyższa stawka była minimalna i tak naprawdę sędzia przewodnicząca Aleksandra Capik-Pater mogła zasądzić więcej.
.
Za dwie strony formatu A-4 zadrukowane w 2/3 czcionką Times New Roman 12. Trzeba przyznać, że takiej wierszówki nie powstydziłby się sam Melchior Wańkowicz.
.
Sprawa nosi oznaczenie VIII U 1849/16 (Sąd Okręgowy w Gliwicach).
.
Pogoń za kasą pracowników ZUS – radców prawnych przybiera formy wręcz groteskowe.
.
Inna mieszkanka Gliwic, pani Urszula W. w wyniku błędu ZUS musiała złożyć odwołanie od decyzji.
.
Już po wyznaczeniu terminu rozprawy ZUS przysłał pismo wycofujące swoje stanowisko ze względu na omyłkę.
.
Urszula W. cofnęła zatem odwołanie, które stało się bezprzedmiotowe.
Ta sama radca prawna Katarzyna Lebiedowicz – Grzanka wystąpiła do sądu o zasądzenie kosztów, albowiem wycofanie odwołania oznacza wygraną Zakładu.
.
To nie ważne, że zarówno wniesienie odwołania jak i jego cofnięcie wywołał ZUS.
Ważna jest tylko kasa dla radcy Grzanki.
Oznaczenie sprawy: VIII U 1880/16 (Sąd Okręgowy w Gliwicach).
.
To dwa drastyczne przykłady. W pierwszym znana jest kwota, o którą wzbogaci się pracownik ZUS – radca prawna. W drugiej na razie kwoty jeszcze nie podano.
.
To jednak nie jest wyłączna specyfika Śląska. Tak samo dzieje się w Łodzi (szczególnie tam), Warszawie, Olsztynie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu….
Kwoty zapłacone z tytułu przegranych odwołań w skali roku zasilają kieszenie wybranych pracowników ZUS w setki tysięcy złotych.
.
Coraz wyraźniejsze są głosy, że opłaty ponoszone na rzecz ZUS na celu mają zastraszanie społeczeństwa tak, by nikt nie ważył się na polemikę z Molochem.
.
Paradoksalnie by położyć temu kres nie trzeba nawet zmian ustawowych i żmudnego głosowania w Sejmie.
Podstawą drenażu kieszeni szaleńców odważających się walczyć z ZUS stanowi bowiem Rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości w sprawie opłat za czynności radców prawnych z dnia 22 października 2015 r. (Dz.U. z 2015 r. poz. 1804). Był to ostatni akt prawny, jaki wydał minister Borys Budka, radca prawny.
.
Zbigniew Ziobro może je w każdej chwili zmienić.
1.06 2017