Bez kategorii
Like

Żłobek czyli poprawczak

28/10/2012
448 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
no-cover

To, co się dzieje w Polsce napełnia zgrozą. Coraz liczniejsze przypadki totalnej znieczulicy ludzi odpowiedzialnych za najbardziej bezbronnych czyli małe dzieci – wołają o opamiętanie.

0


 Kiedyś jeszcze za głębokiej komuny, gdy byłem małym chłopcem, z jeszcze mniejszym bratem pytałem mojej Mamy, dlaczego skoro oboje pracują nie oddali nas do żłobka. Woleli męczyć się, pracować na różne zmiany. Sprowadzili nawet babcię, której mój Tata nie cierpiał. Gnieździliśmy się z Babcią w 5 osób w ciasnym M2. Ale mama powiedziała, że w życiu nas nie oddałaby do "sierocińca". Tak nazywała żłobek. Mama twierdziła, że żłobki to tak naprawdę koszmarna przechowalnia dzieci, którymi rodzice nie chcą się zajmować, których rodzice nie kochają, nie interesują się nimi. Zapadła mi ta rozmowa głęboko w pamięć, bo choć miałem wtedy chyba z 6 lat, to niektóre wydarzenia i rozmowy wciąż świetnie pamiętam. Pytałem wtedy, jak to? Przecież nasza sąsiadka , z sąsiedniej klatki schodowej jest przecież dyrektorką takiego żłobka. Przecież ona by nam krzywdy nie zrobiła. Mama odparła, że to nie fizyczna krzywda, tylko krzywda na duszy dziecka, z którą to krzywdą dzieciak będzie żył już do końca swego żywota. Jakoś tak to Mama określiła. Mówiła, że panie tam pracujące traktują swoją pracę jak karę za grzechy. Że tam dziećmi nikt tak naprawdę się nie zajmuje. Że dzieciaki na siłę karmią, że na siłę usypiają, że trzymają je w łóżeczkach całe dnie bez zabawek, a same siedzą w kantynie i piją kawę, rozmawiają, czytają gazety, książki. Że trzeba nie miec sumienia, żeby pracować w takiej instytucji. A gdy któreś z dzieci za dużo płacze, to go na siłę uciszają…. Skąd moja Mama to wszystko wiedziała? Nie wiem, może i od sąsiadki, dyrektorki jednego ze żłobków.

Nie wiem jaka była wtedy skala tych "obozów karnych" dla maluchów, ale wiem, że żaden z moich 36 kuzynów w żłobku nigdy nie był. A przecież żadne z naszych rodziców, rozkułaczonych rolników, bogaczem nie był. Połowa owszem, żyła na wsi, gdzie normą było, iż nikt nie pracował poza swoimi gospodarstwami, choć były 2 wyjątki. Dwóch wujków pracowało na kolei. Jednak przekonanie, że żłobki to samo zło i krzywdzenie dziecka było powszechne nie tylko w naszej rodzinie. Wiadomo, że dzieci są okrutne. Pamiętam przed blokiem nieraz , gdy któreś z dzieciaków zachowało się dziwnie czy głupio, wyśmiewaliśmy się z takiego, że widocznie wychował go żłobek…W czasach mojej młodości jeszcze wszystkie ludzkie sprawy , mimo komuny, były normalne, po prostu ludzkie. Ludzie poza polityką, mówili sobie wszystko, nie było obyczajowej, polit-poprawnej cenzury. Skąd jednak wiedzieli co się dzieje w żłobkach na przykład? Przecież roczne czy dwuletnie dziecko im tego nie powiedziało. Przecież pracujące tam kobiety też się swoim procederem nie przechwalały. Nie wiem. Wiem że ludzie wiedzieli. I wiem, że Mama miała rację. Do żłobka oddawali swoje dzieci tylko egoiści, karierowicze, ludzie zwichrowani…

Ostatnie wydarzenia w dwóch już żłobkach w Polsce, nie zdziwiły mnie absolutnie. To, że są to w jakiejś części obozy koncentracyjne dla bezbronnych najmłodszych, wiedziałem od dawna. Nie potrafię zrozumieć ludzi, którzy widząc, że dzieciak jest przerażony przy wychodzeniu do żłobka, doszukiwali się winy u swego dzieciaka! Tego nigdy nie zrozumiem i jest to jeszcze jeden dowód na to, jak instynkty rodzicielskie zostały zamordowane z zimną krwią na ołtarzu samorealizacji rodziców, kariery, konsumpcyjności "rodziców". Pisze rodziców w nawiasie, bo dla mnie człeka z innego świata, rodzic, to coś więcej niż jednostka A lub B , a dziecko to AB i pół. Przecież gdyby nie współczesna technika i podstępnie nagrane przez szpiegowskie gadżety, dopiero uświadomiły tym mniej zniszczonym rodzicom, co jest z tymi żłobkami nie tak! Sami by w życiu nie doszli do tego, co rodzice mojego pokolenia wiedzieli bez żadnych gadżetów, po prostu interesując się sprawami dzieci, obserwując, dopytując innych ludzi. Z innymi ludźmi rozmawiając! Wyrastałem w świecie, w którym liczyły się uczucia, liczyło się dobro dziecka. Teraz liczy się tylko kasa, fura, komóra, wakacje na Majorce i pokazówki ładnie ustrojonego dzieciaka. Tylko to…

Swoich dzieci oczywiście także nigdy nie oddał bym do żłobka. A nie mieliśmy przecież lekko. Stłoczeni przez 2 lata z teściową i szwagrem, ja sam tylko pracujący na półtora, czasem 2 etaty. Ale fajnie było wrócić wieczorem do domu i zobaczyć zadowolonego, uśmiechniętego, radośnie baraszkującego malucha, zamiast przywozić przestraszonego, zapłakanego dzieciaka ze żłobka. Wtedy liczyły się,ludzkie uczucia. Obecnie dzieciak to gówniarz, który przecież niczego nie czuje. To taka małpka, której trzeba dać jeść, pić i dupę obetrzeć. I do żłobka, bo tatuś i mamusia się realizują, robią kariery. A że dzieciak gdy dorośnie zacznie sprawiać większe problemy niż dzieciaki wychowywane w rodzinnym cieple? To przecież nie wina rodziców, tylko "wszystkie bachory są wredne przecież". I już. Samo się rozgrzeszyło, samo się usprawiedliwiło….Te 2 przypadki katuszy jakich codziennie doświadczają w żłobkach malutkie bezbronne dzieci, to tylko wierzchołek góry lodowej. Tylko bardzo niewielu rodziców interesuje swoim się dzieckiem, jeszcze mniejsza część czuje jakąkolwiek wieź ze swymi latoroślami. Takich żłobków w Polsce i takie  traktowanie przebywających tam maluchów, jest niestety bardzo częste. NIGDY obcy człowiek nie będzie dobrze się opiekował cudzym dzieckiem. Wiem, są wyjątki. Rzadkie wyjątki potwierdzające tylko regułę…

Trochę lepiej jest na Zachodzie, tu nikt by sobie na takie traktowanie cudzych dzieci nie pozwolił. Kary, także finansowe są ogromne. Jednak znam młodą polską parę w Irlandii, która w wieku pół roku oddała dzieciaka do irlandzkiego żłobka. Rodzice oczywiście dorabiali się cudów, pracując nawet w soboty. W sobotę wieczorem szli na relaksujące balangi do znajomych, a dzieciaka zostawiali z opiekunkami. Dobre i to, bo bywają przypadki, że zostawiają dzieci same na noc. I co się dzieje. Ostatnio słyszałem od znajomych, którzy byli wręcz zaszokowani. Dzieciak ma już 3latka i nie rozumie się z rodzicami! Rodzice jak to 3/4 Polaków w Irlandii, angielskiego ani w ząb (bo po co, niech się irole uczą polskiego, hy hy) a dzieciak tylko po angielsku i ani słowa po polsku!!! Szok. I to nie będzie ich ostatni szok w życiu, zapewniam. To będą wielkie problemy w szkole z dzieciakiem, to będą gigantyczne problemy z dorastającym młodzieńcem. Ale co tam, taki się bachor trafił przecież i już, co biedny, zapracowany rodzic może na to poradzić…

Wszyscy mądrzy acz bez przesady , naprawę demograficznej katastrofy Polski doszukują się w zwiększeniu ilości m.in. żłobków. To oczywiście oznacza zwiększenie się liczby obozów koncentracyjnych dla maluchów. Oznacza zwiększenie się odsetka psychicznych "sierot" społecznych, ale co to luminarzy naszego życia obchodzi. Co to obchodzi "elyty" ? Oni wszelkie rozwiązania widzą w rzucaniu kasy . To tu , to tam. Mało dzieci się rodzi? No cóż, zafundujemy więcej żłobków i będzie cymes. A rodzice niech zapierdzielają na 3 etaty. My im, k…., już tak dzieciaków wychowamy, że elektorat peło, lsd i palikociarni zwiększy się 3 krotnie! A co? Kasa misiu, kasa się tylko liczy…

A rozwiązanie dużo tańsze, lepsze samo się przecież narzuca. Wystarczyłoby kobietom-babciom umożliwić wcześniejszą emeryturę, dać jakiś dodatek za opiekę nad wnukami i wszyscy byliby zadowoleni. A jakie oszczędności dla budżetu państwa! Ileż żłobków nie trzeba by budować, ilu opiekunów zatrudniać. Miliardy złotych rocznie!!! A ile szczęśliwych dzieciaków byłoby w Polsce! Ale po co, przecież mafia zarabiająca na dzieciach nie miała by z tego kasy. Bo dla nich liczy się tylko zysk od sztuki, czyli od każdego dzieciaka. A że dzieci na tym tylko cierpią? A co tych odhumanizowanych "byznesmenuf" to obchodzi…

 

"Co to ma być? Do diabła! Po dupie dostaniesz! W mordzie trzymać i ryczeć!" – tak odnosiły się do dzieci kobiety w jednym z punktów opieki nad dziećmi w Starogardzie Gdańskim. Rodzice nagrali opiekunki, które krzyczały i zastraszały dzieci. Powiadomili także policję. Sprawę opisał "Dziennik Bałtycki. Szokującego odkrycia dokonali rodzice 2-letniego Pawełka. Po dramatycznej historii z Wrocławia, gdzie opiekunki znęcały się nad maluchami, postanowili sprawdzić, jak jest w przypadku ich syna. Do ulubionej zabawki chłopca włożyli podsłuch. Ośmiogodzinne nagranie zostało już przekazane policji w Starogardzie Gdańskim."

"Rodzice dzieci z wrocławskiego żłobka, w którym znęcano się nad maluchami, są wzywani do prokuratury na przesłuchania. Od ich zeznań zależy los kolejnych czterech opiekunek, które pracowały w punkcie żłobkowym. Dwie opiekunki już usłyszały prokuratorskie zarzuty.Rodzice oglądają zdjęcia, jakimi dysponuje prokuratura. Zrobiła je jedna z opiekunek, która nie zgadzała się na przywiązywanie dzieci do łóżeczek i krzeseł, czy karmienia ich na siłę. Nie zareagowała od razu, bo bała się, że straci pracę.Ostatecznie przekazała je ojcu jednego z dzieci, a potem policji. Zdjęcia przedstawiały płaczące, skrępowane dzieci. Na razie 9 rodziców rozpoznało na fotografiach swoje dzieci."

Te 2 powyższe przypadki , to wierzchołek góry lodowej. Teraz sadyści ze żłobków będą czujniejsi. Będą sprawdzać rzeczy dzieciaków czy nie mają "szpiega". I tak się ta afera skończy…

0

Niedzisiejszy

40 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758