a w umiarkowanych dawkach – wręcz niezbędne! Jak już o tym wielokrotnie pisałem: o ile zbawienie na tamtym świecie jest z punktu naszego tu i teraz niewyobrażalne, ale nie niemożliwe – to zbawienie tu i teraz, na tym świecie: jest nie tylko niewyobrażalne, ale też z całą pewnością – niemożliwe. Co zresztą Kościół Święty, matka nasza, w lepszych dla niego czasach (choć czy naprawdę czasy te były od naszych na pewno lepsze..?) powagą swoją nad wszelką wątpliwości poświadczył, obrzydłe błędy niejakiego Pelagiusza potępiając tak, jak na to zasługiwały, a też i sąd swój nieomylny o innych, podobnych herezjach, jako to liberalizm, modernizm, socjalizm i cała masa innych –izmów, we właściwy, przyjęty i uznany sposób wydając. Grób św. Augustyna, który wiele […]
a w umiarkowanych dawkach – wręcz niezbędne! Jak już o tym wielokrotnie pisałem: o ile zbawienie na tamtym świecie jest z punktu naszego tu i teraz niewyobrażalne, ale nie niemożliwe – to zbawienie tu i teraz, na tym świecie: jest nie tylko niewyobrażalne, ale też z całą pewnością – niemożliwe.
Co zresztą Kościół Święty, matka nasza, w lepszych dla niego czasach (choć czy naprawdę czasy te były od naszych na pewno lepsze..?) powagą swoją nad wszelką wątpliwości poświadczył, obrzydłe błędy niejakiego Pelagiusza potępiając tak, jak na to zasługiwały, a też i sąd swój nieomylny o innych, podobnych herezjach, jako to liberalizm, modernizm, socjalizm i cała masa innych –izmów, we właściwy, przyjęty i uznany sposób wydając.
Grób św. Augustyna, który wiele zwojów przeciw Pelagiuszowi i jego uczniom zapełnił
Jakie stąd wynikają wnioski praktyczne..? Ano, jak sam Zbawiciel powiedział: „biedni zawsze będą wśród was“. Amen. Nie ma i nie może być końca dla niesprawiedliwości, cierpienia, nędzy, rozpaczy, bólu i temu podobnych ludzkich przypadłości o których staramy się na co dzień nie pamiętać, siedząc wygodnie przed ekranem komputera i poczytując sobie dla rozrywki co tam kto na blogach powypisywał.
Ktokolwiek twierdzi inaczej nie tylko jest Niebu obrzydłym heretykiem, ale jest też niebezpieczny dla naszego gatunku. Tutaj bowiem występuje zadziwiająca zupełnie zbieżność między doktryną Kościoła a teorią… ewolucji!
Co się dzieje z gatunkiem, któremu nie zagraża żaden wróg zewnętrzny, który tarza się w obfitości pożywienia i wygód wszelakich..? Jakieś pomysły..? No tak: degeneruje się…
Tak więc całe to zło naszego bytowania na tym łez padole jest nam do przetrwania niezbędnie konieczne. Bez niego – byłoby jeszcze gorzej.
Co prawda, trudno to sobie wyobrazić. Tak jest bowiem ten łez naszych padół urządzony sprytnie, że cokolwiek byśmy nie zrobili w intencji trwałej a radykalnej amelioracji naszej kondycji bytowej, natychmiast czkawką się nam to odbija i wynika z tej dobroniosącej intencji a to jakiś GUŁAG, a to inne Guantanamo czy Kambodża.
Ten blog posiada kilka stałych motywów które się w jego treściach od dawna regularnie powtarzają. Jednym z tych motywów jest też i mój nieustający apel: człowieku dobry! Przepełnia Cię przemożna chęć uszczęśliwienia i polepszenia ludzkości a bodaj choćby Naszego Umęczonego Narodu..? Swojego powiatu czy gminy chociażby..? Usiądź proszę cichutko w kąciku, zmów sobie litanię do Wszystkich Świętych i poczekaj – może Ci jednak przejdzie..? Ludzkość, Nasz Umęczony Naród, a nawet powiat czy gmina – będą Ci z tego powodu niezmiernie wdzięczne…
To, że obecnie żyje się nam jednak wygodniej, cieplej, syciej, no i że możemy siedzieć sobie wygodnie przed ekranem komputera i poczytywać dla rozrywki, co tam kto na blogach powypisywał – zakrawa prawie na cud, jeśli się pamięta, jak niewielki procent ludzkiej pomysłowości, energii, pracowitości i geniuszu – nie został zmarnowany w ciągu ostatnich lat 500 chociażby, w tej intencji, aby niecierpliwie wyglądany stan rajski osiągnąć już teraz, od razu, bez czekania. Gdyby nie te wszystkie próby nagłej a ostatecznej amelioracji ludzkiego bytu (żeby je wszystkie wymienić, od Lutra i wojen chłopskich w Niemczech, po – daremne, daremne oczywiście – obalenie Mubaraka – nie starczyłoby mi nie jednego, a stu wpisów…), kto wie gdzie byśmy teraz byli i o ileż wygodniej, cieplej i syciej żyli..?
Postęp bowiem rzeczywiście na świecie istnieje. Nie piszę przecież że nie! Nie ukrywam jednak, że ze wszystkich rodzajów postępu, najbliższy jest mi postęp hodowlany. Ten zaś jest niemal niezauważalny – bo coraz to lepsze zwierzęta uzyskujemy przecież z pokolenia na pokolenia (z naszego punktu widzenia – dość szybko, jeśli są to pokolenia laboratoryjnych myszek, dżdżownic czy nawet psów – ale już u moich ulubionych czterokopytnych, trzeba ów postęp mierzyć co najmniej dziesięcioleciami, niewielu jest zatem tak szczęśliwych hodowców, by byli w stanie zwieńczenie dzieła które rozpoczęli na własne oczy obejrzeć bez okularów jak denka od butelek i chodzika lub, co bym chyba jednak wolał – pomocnego ramienia hożej pielęgniarki… Cóż zresztą może tu być zwieńczeniem dzieła..? Taki postęp to ma do siebie również, że nigdy nie ustaje i osiągnąwszy każdy założony cel, szuka sobie natychmiast nowego…).
Jeśli więc nie planujemy zbawiać od razu całej ludzkości, Naszej Umęczonej Ojczyzny, powiatu czy gminy, ale wymyśliliśmy właśnie nowy, lepszy sposób przyszywania guzików albo prania skarpetek czy sadzenia grządek w ogródku – to tak, z taką misją, z takim przesłaniem i celem życiowym absolutnie nie wolno nam siedzieć cichutko w kąciku i litanii odmawiać! Działać trzeba, propagować, reklamować, produkować, sprzedawać. W ten sposób nie tylko nie zrobimy nikomu na pewno krzywdy, ale też i z całą pewnością pomagamy przesuwać trapiące ludzkość nieszczęścia w górę piramidy Masłowa.
Bo nie łudźmy się znowuż, że od lepszych guzików, czystszych skarpetek czy obficiej rodzących grządek zaraz się suma trapiących ludzkość nieszczęść zmniejszy! Pod tym względem anglosaski utylitaryzm jest taką samą Niebu obrzydłą herezją jak cała reszta podobnych błędów. Sumy nieszczęść zmniejszyć się nie da. Nie mam na to żadnych konkretnych dowodów, ale intuicja mi podpowiada, że w stanie normalnym wielkość owej sumy zależy tylko od liczebności populacji. Chyba, że próbujemy tę populację na gwałt uszczęśliwić – wtedy suma nieszczęść rośnie do kwadratu dobroczynności naszych intencji i do potęgi przekonania, z jakim w tę dobroczynność wierzymy!
Normalnie jednak ludzie są mniej – więcej stale tak samo i w takim samym stopniu nieszczęśliwi. Zmieniają się tylko przyczyny tego nieszczęścia. Zamiast rozpaczać nad tym, że nam szóste z kolei dziecko zaraz po urodzeniu umarło – rozpaczamy nad rozpuszczonym bachorem, który w wieku lat 30 ani myśli wyprowadzić się z domu i zacząć na siebie zarabiać. Nie widzę żadnego kryterium pozwalającego określić, która z tych rozpaczy jest bardziej dotkliwa, a która mniej. Obiektywnych miar tu być nie może – a subiektywnie wszystko to boli dokładnie tak samo. Tyle, że się ta rozpacz właśnie przesuwa w górę piramidy Masłowa, wynikając z coraz to subtelniejszych i bardziej odległych od podstaw naszego bytu powodów. Jestem przekonany że rozpacz miliardera który mimo wszystkich swoich miliardów starzeje się i drży ze strachu przed śmiercią jest równie głęboka i autentyczna jak rozpacz kloszarda który trzeci dzień z rzędu nie znalazł w śmietniku nic do zjedzenia… Nie, to niemożliwe! No dobrze: jak rozpacz kloszarda którego wykopali z pogotowia bo nie miał ubezpieczenia, a bardzo go boli i ma wszelkie podstawy sądzić, że zaraz umrze. Pod względem stopnia subiektywnego cierpienia nic tych dwóch ludzi od siebie nie różni. Niewątpliwie jednak, pierwszy jest w o wiele korzystniejszej sytuacji o tyle, że jego lęk ma czysto metafizyczne podłoże – nic go nie musi bynajmniej boleć czy uwierać – a drugiemu zwyczajnie flaki wywraca na lewą stronę i na metafizyczne subtelności raczej go w tej sytuacji nie stać.
Oczywiście, szklanka do połowy pusta jest też do połowy pełna – i dokładnie to samo można powiedzieć o szczęściu. Kloszard będzie szczęśliwy mogąc uraczyć się bełtem, a miliarder przeżyje ekstazę gdy nabędzie na aukcji oryginalnego Veronese – i nic nam nie daje prawa sądzić, że jeden orgazm rozkoszy jest bardziej autentyczny czy prawdziwszy od drugiego. Suma ludzkiego szczęścia jest tak samo stała jak suma nieszczęścia – a tylko powody owego szczęścia tak samo, jak powody nieszczęścia, przesuwają się dzięki postępowi w górę piramidy potrzeb.
Szczęście, niestety, jest bardziej od nieszczęścia ulotne i nietrwałe. Podlega bowiem spiżowemu prawu malejącej użyteczności – nawet dla kloszarda pierwszy łyk bełta jest najrozkoszniejszy, kolejne już tylko podtrzymują ów szczęsny stan, z coraz to mniejszą skutecznością zresztą, aż wreszcie nadchodzi kojący sen, a po przebudzeniu – ból istnienia atakuje z potrojoną siłą… Miliarder też rychło przywyknie do swojego Veronese – a w międzyczasie konkurent kupi sobie oryginał Tycjana i już tylko z tego powodu miejsce radosnego upojenia może zająć ból wcale nie mniej dotkliwy od tego, z jakim zmaga się wczesnym rankiem nasz zaprzyjaźniony już chyba po tylu wzmiankach kloszard – co z tego, że nie jest to ból fizyczny..?
Za to szczęście jest trochę odporniejsze na Twoje, Drogi Czytelniku (nie sądź, że łudzę się, iż zdołałem Cię przekonać…) uparte próby przymusowego uszczęśliwienia ludzkości. Owszem, szok jakim implementacja takiego projektu zwykle się okazuje, doraźnie i w bardzo dużej skali sumę ludzkiego szczęścia zmniejsza. Rychło jednak – człowiek nie świnia, wszystko przeżyje! – zaczynamy nawet w GUŁAGU, Guantanamo czy w innej Kambodży – cieszyć się życiem na nowo. Tyle, że powody do tej radości są jakby nieco inne niż wcześniej. Acha! – dziś mnie nie zastrzelili jeszcze! Trafił mi się kawałek kości ze szpikiem w zupie z kotła. Przydzielili do lżejszej pracy. I takie tam. „Król szczurów“ jest ciekawym studium takich zachowań – o ile ktoś z Państwa czytał..?
Jak już wspomniałem akapit wyżej, Drogi Czytelniku – nie wierzę, że uda mi się Ciebie do siedzenia cichutko w kąciku i odmawiania litanii namówić. Niestety! Robię to zbyt mało intensywnie i za późno. Niewątpliwy awans materialny i cudowne zmiany techniczne jakie Cię otaczają wpajają Ci przekonanie – najzupełniej błędne, co powyżej zupełnie wystarczająco i solidnie udowodniłem, ale Ty tego nie przyjmiesz do wiadomości – że ludzkość kroczy ku coraz to wspanialszej przyszłości, a wszelkie cierpienie, ból czy niedostatki można skasować jednym pociągnięciem myszki tak samo, jak jednym pociągnięciem myszki przechodzi się do innego, bardziej optymistycznego (naiwnego napisałbym raczej…) bloga.
Przekonanie to wpajają Ci w szkole i w mediach – potwierdza je Twoje doświadczenie życiowe, wszak od zakończonych sukcesem studiów kroczysz od sukcesu do sukcesu, żyjąc coraz wygodniej, coraz bogaciej i dostatniej – stać Cię już nawet na lusksus próżnowania, dzięki czemu zamiast zapieprzać jak mały samolocik na wysokości lamperii, możesz sobie usiąść wygodnie przed ekranem komputera i poczytywać dla rozrywki co tam kto na blogach powypisywał. Dlaczego Twoje szczęście nie miałoby być udziałem wszystkich bez wyjątku..? To przecież Twój obowiązek szerzyć dobrobyt, humanitaryzm, miłość… No i nie obejrzy się człowiek, cholera, jak znowu siedzi w GUŁAGu..!
Nie wierzysz, Czytelniku..? Chcesz przecież tylko dobrze, jakże to tak, żeby z dobra zło mogło wyniknąć..?
Cóż. Nie oduczę Cię jednym czy drugim wpisem mitów, ciemnot i zabobonów, które Ci od kołyski wciskano. Proponuję jednak mały eksperyment. Otóż na naszych oczach dzieje się kolejne „święto demokracji“. Obalono „złego Mubaraka“ – przegniły, skorumpowany, zły reżim. Hurrra..! Ludzie tańczą na ulicach. Molestując przy okazji zagramaniczne dziennikarki, bo tam jest problem seksualny akurat najbardziej palący, nie polityczny, ale już mniejsza o większość. Poczekajmy kilka miesięcy. Tyle chyba wytrzymasz..? Poczekajmy, a zobaczymy, jak szybko wszystko tam wróci do stanu pierwotnego, pogorszonego co najwyżej w stosunku do punktu wyjścia sprzed kilku tygodni – jak szybko „czasy złego Mubaraka“ będą wspominane jako okres minionego dobrobytu i świetności..?
Co powiesz na to? Pomysł był dobry – tylko ludzie zawiedli – tak..? Tak samo jak na Ukrainie, gdzie wcale niedawno obalano „złego Juszczenkę“, tak samo jak w Gruzji (o, tam to nawet już kilka razy w ciągu minionych 20 lat!), jak w Polsce, jak… Niestety – historia przyznaje mi rację. Ale Ty – jak sądzę – nigdy się nie poddasz, prawda..?
I właśnie dlatego, Drogi Czytelniku, że Ty się nigdy nie poddasz i zawsze już będziesz chciał mnie uszczęśliwić tak, jak to się Tobie podoba a nie mnie – stanowczo wolę żyć w państwie słabym, skorumpowanym i niezdolnym do jakiegokolwiek energicznego działania. Wolę tak, bo dzięki temu, Tobie będzie trudniej. Wywody o tym, ile to środków się „marnuje“ przez to, że je zawłaszczają skorumpowani funkcjonariusze wcale, ale to wcale mnie nie przekonują. Jeśli suma łapówek dawanych i przyjmowanych rocznie na terytorium Federacji Rosyjskiej dwukrotnie przekracza owej Federacji roczny budżet, to cóż to w praktyce oznacza..? Oznacza to w praktyce, że ówże budżet mógłby być nie dwu-, a pewnie trzy, czy cztery razy większy (w końcu, gdyby ludziom było wszystko jedno, czy płacą podatki, mandaty, taksy lub kary, czy dają w łapę – to by płacili owe podatki, mandaty, itd., a nie dawali w łapę, skoro w łapę dają, muszą mieć z tego korzyść, a więc datki – wziątki muszą być niższe od tych obciążeń i opłat, których pozwalają uniknąć…). Czy od tego mieszkańcom Federacji byłoby trzy czy cztery razy „lepiej“ niż jest..?
Moim zdaniem, byłoby im trzy czy cztery razy gorzej… To oczywiste. Federacja miałaby więcej pieniędzy na samoloty, rakiety czy okręty wojenne – na szkoły czy szpitale wydawanoby pewnie tyle samo, lub niewiele więcej niż teraz – a za to ludzie nie mieliby w kieszeniach tych pieniędzy które przed żarłocznością gosudarstwa ocalili dając łapówki. A i popyt wewnętrzny byłby niższy, bo funkcjonariusze gosudarstwa będąc biedniejsi, mniej by budowali podmoskiewskich dacz…
Że co, że w Skandynawii żyje się jak w raju dzięki brakowi korupcji i wysokim nakładom na inwestycje publiczne? A gdzie dowód, że żyje się tam tak „dobrze“ (abstrahując od problemu, co to w praktyce może oznaczać) dzięki tym nakładom, a nie POMIMO nich..? I gdzie dowód, że ten model życia mógłby się sprawdzić gdziekolwiek indziej na świecie..?
Niestety! Jestem całkowicie pewien, Drogi Czytelniku, że i to Cię nie przekona. Ty nie chcesz myśleć. Ty chcesz działać. Tu i teraz! Natychmiast… Apage Satanas..!
Jeden komentarz