Spać mi nie daje…. więc na chwilę wrócę…
Bardzo się cieszę że Pan Artur odpowiedział na wczorajszą notkę toyaha.
Mamy więc dwie wersje zdarzeń, które nie ukrywajmy różnią się i to mocno.
Wersja p.Maciejewskich: toyah.nowyekran.pl/post/13565,zielony-zawisza-czyli-biznes-jak-pan-bog-przykazal
A.Zawisza: zavissiusniger.nowyekran.pl/post/13698,na-spokojnie-gdy-wokol-niepokoj
Zarejestrowali więc to Tempo, uzyskali właściwe zezwolenia, dobrą opinię środowiskową, przedstawili odpowiednie wnioski do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej odofinansowanie, uzyskali z owego Funduszu bardzo wysoką ocenę dla swojego projektu, i wreszcie – co najważniejsze – obietnicę gwarancji finansowych. Kiedy jednak dla tak zwanego ‘domknięcia’ pozostało już tylko znalezienie inwestora, otwarte już linie kredytowe nagle się zamknęły. Mimo zagwarantowanych środków z NFOŚ nikt nie chciał już udzielić Maciejewskim ani kredytu, ani pożyczki, ani w jakikolwiek inny sposób wesprzeć ich projektu.
firma Tempo zawdzięczała swą karierę urzędową zatrudnieniu byłego wicewojewody i wiceprezydenta miasta z SLD. Mimo kilkukrotnego przekraczania terminów w NFOŚiGW dostawała szansę wniesienia wkładu własnego uruchamiającego dotację. Z powodu nierzetelności kupieckiej właściciele firmy rozstawali się z kolejnymi partnerami biznesowymi i finansowymi.
I wtedy u Maciejewskiego zjawił się przedstawiciel warszawskiej grupy Green Energy Europe Sp. z o.o. i, informując o swoim bardzo poważnym politycznym umocowaniu, zaoferował spółce pozyskanie inwestora dla domknięcia finansowania planowanych budów dwóch bioelektrowni. Jednocześnie jednak przedstawił warunek. Finansowanie będzie możliwe tylko w przypadku sprzedaży spółki, wraz oczywiście z gwarancjami NFOŚiGW w wysokości 20 mln zł. owemu inwestorowi i samej spółce Green Energy Europe. Ponieważ jedynym warunkiem, żeby dotacja z NFOŚiGW nie przepadła, było przedstawienie domknięcia finansowania, i ponieważ w wyznaczonym przez NFOŚiGW terminie, z niewiadomych przyczynMaciejewskiemu nie udało się dla swojego projektu pozyskać innego inwestora poza Green Energy, zmuszony on został do skorzystania z warszawskiej propozycji, i podjął decyzję o potencjalnej sprzedaży spółki, z taką perspektywą, że uzyskane w ten sposób pieniądze przeznaczy na realizację innych ekologicznych projektów.
Na dwa tygodnie przed ostatecznym terminem zgłosili się do firmy pozyskującej sprawnie dotacje unijne i zaproponowali sprzedaż spółki, wiedząc, że nie zdołąją wykazać się wkładem własnym. Ich propozycja sprzedaży spółki została przyjęta, czego efektem było złożenie przez nich wiążącej oferty sprzedaży, która to sprzedaż wchodziła w życie w dniu złożenia oświadczenia o przyjęciu oferty przez potencjalnego kupującego (klasyczny przepis Kodeksu Cywilnego znany przez wszystkich studentów prawa).
Z informacji, jakie przekazał mi Michał Maciejewski, wynika, że dalej wszystko poszło już bardzo szybko. Najpierw więc sprawy zaczęły się nagle posuwać do przodu, do tego stopnia szybko, że rozpisano już nawet przetargi na budowę owych bioelektrowni. Jednak już po kilku biznesowych spotkaniach między właścicielami Tempa, a przedstawicielami Green Energy Europe, okazało się, że tajemniczy inwestor na razie się z interesu wycofał,natomiast przedstawił taki oto plan, że najpierw całość kupią warszawiacy, a później warszawiaków spłaci ów dziwny podmiot. Kiedy po chwili wyszło dodatkowo na jaw, że Green Energy nie ma ani ochoty płacić, ani też nie ma za bardzo czym, a co gorsza, nie jest w stanie przedstawić nawet jakichkolwiek gwarancji, Maciejewski nabrał przekonania, że tak naprawdę, nie ma z kim handlować.
Firma pozyskująca dotacje wraz z innym partnerem rynkowym potrafiła wykazać się wkładem własnym zaakceptowanym przez NFOŚiGW, dzięki czemu dotacja została pozyskana. Wtedy byli właściciele Tempo zaprzestali współpracy z potencjalnym kupującym, co było próbą oszustwa, czyli odstąpienia od oferty po "łyknięciu" dotacji. Wobec tego kupujący złożył oświadczenie o przyjęciu oferty mimo braku wiedzy o istotnych zobowiązaniach spółki, które później okazały się wielosettysięczne (zaś inne spółki byłych właścicieli Tempo mają wielomilionowe zadłużenie). Gdy oświadczenie dotarło do byłych właścicieli, oświadczyli, że nie przyjmują go do wiadomości, ale mogę sprzedać spółkę, lecz za cenę o jedną czwartą wyższą! Nie sposób było przystać na tę próbę wyłudzenia, więc nie pozostało nic innego niż złożyć dokumenty do Krajowego Rejestru Sądowego.
——-
Jak też się dowiedzieliśmy sprawa w sądzie już się toczy a odpowiedznie służby także działają w tej sprawie.
Wierzę że zakończy się to dość szybko i się okaże kto odbiegał od prawdy w swych wypowiedziach.
Mi jednak spokoju nie daje tekst z Nowego Tygodnia:
Z dnia na dzień nowi zarządcy przejęli konta bankowe (z kilkoma milionami złotych), telefony, maile, stronę internetową, a z czasem nawet wziętą niemal szturmem siedzibę firmy. Oczywiście zaczęli od zaprowadzenia swoich porządków, tj. unieważnienia rozpisanych już przetargów na realizację inwestycji bioenergetycznych. Rzecz jasna – trafiły one w ręce jednego z podmiotów zależnych od nowych szefów TEMPA.
www.nowytydzien.pl/nowytydzien/
A spokoju mi nie daje, bo strona tempo.eu.com/ pod zarządzeniem nowego właściciela prezentuje wygranego:
IDS Bud sp. z o.o
A po zwykłym sprawdzeniu na stronie nt. KRS znaleźć w radzie nadzorczej możemy Sławomira Petelickiego.
Ale to tylko moje wyobrażenia, albo narzędzia online do KRS nieaktualne. 🙂
Wracając na chwilę do zaginionej notki to, muszę napisać że do głowy nie przyszło by mi że tak mocno komentowaną notkę można wywalić z środkowej kolumny. Chyba na ilości kliknięć to polega ? Czy się mylę?
Im więcej wejść tym lepiej?
Łazarzu, po przejściach z Salonem dobrze wiesz że takie operacje nie będą dobrze odbierane, więc mam nadzieję że uczulisz administrację na tym punkcie. Bo po co zdejmować tak popularną notkę skoro może zjechać w dół i zainteresować innych?
Za całość natomiast trzymam kciuki. Co do tworzenia ruchów przed wyborami wstrzymuję się póki co od głosu. Poobserwuję jeszcze.