…od chwili, w której ogłoszono osobny budżet Eurolandu, Unii już nie ma. Jej koniec stał się faktem, z którym wielu będzie musiało pogodzić się, niestety ze smutkiem w oczach.
. A przecież uprzedzaliśmy, że tak właśnie zakończy się ten epizod europejski, reklamowany jako jedyne, nie do uniknięcia przedsięwzięcie pozwalające „zjednoczonej Europie” konkurować z resztą świata. Jeszcze kilka miesięcy, jeszcze może rok, a „politycy”, którzy nas do Unii „wpakowali”, będą sobie pluć w brodę, że dali się nabrać na tę propagandę, jak dzieci zagubione we mgle. No, ale takie są skutki zawsze wtedy, kiedy nastąpi reakcja połączenia głupoty z kompleksami i nieuzasadnionymi aspiracjami nuworyszów, którym zachciało się brylować na brukselskich salonach. I teraz ten „pasztet” muszą skonsumować. Guten Appetit!…
…Unia Europejska już konsumuje: Grecja, bezrobocie, kryzys, demonstracje, starcia z policją, grecka policja „pałuje” greckich bezrobotnych, zaraz to samo będzie w Hiszpanii, Portugalii i wszędzie tam gdzie „szefowa Unii” pani kanclerz Niemiec, Angela Merkel będzie pojawiać się, aby współczuć „zdołowanym” masom i zachęcać do dalszych wyrzeczeń i „zaciskania pasa”. Piękne! Serce rosło w piersiach, kiedy owa dama polityki mówiła Grekom o tam, jak bardzo ich rozumie. Oni ją też rozumieli, co widzieliśmy na licznych plakatach i transparentach demonstrantów, na których widniało niemieckie powszechnie rozumiane słowo „raus!”…
…wesoły początek, smutny koniec. Unia Europejska – dzisiaj już raczej niemiecka – tonie w kryzysie finansowym, dokonuje ekwilibrystyki, aby uratować strefę euro i tę lipną walutę, „nie zauważa”, że wiele państw „wciągniętych” do Unii w ramach jej poszerzania w okresie od 1981 do 2007 roku, wpędziła w stan permanentnego kryzysu gospodarczego i społecznego, czego dowodem jest, że na ponad 400 milionów „obywateli Unii”, aż 160 milionów – według różnych szacunków – tych obywateli żyje w ubóstwie, niedostatku, lub wykluczeniu. Miało być dobrze, a jest jak jest. Wyjątkiem, mam nadzieję, że na razie, jest oczywiście Republika Federalna Niemiec rządzona przez panią kanclerz Angelę Merkel, ale wszystko co dobre, zawsze kiedyś kończy się i Niemcy też zaczną coraz szybciej „zaciskać pasa”. A tego bardzo nie lubią…
…i wtedy wszystko wróci do normy, bo historia lubi się powtarzać. Tylko my jak zwykle, dostaniemy po tyłku i nie uratuje nas 2 tysiące marketów „Biedronka”. „Zielona wyspa” pana premiera Donalda Tuska, okaże się ugorem do zaorania, tylko że nie będzie już ani pługa, ani konia, ani chłopa, który by widział jak orze się koniem, żeby lemiesz nie szedł za głęboko…
…co słychać w Grecji? Nic nowego, 25-procentowe bezrobocie ( zaraz na pewno będzie 30 – procentowe) a grecki premier zastanawia się nad tym, ile i komu jeszcze zabrać. Najlepiej zabrać wszystko wszystkim i wtedy będzie święty spokój. A co z miłymi naszemu sercu Grekami? Pani Angela Merkel i banki mają inne zmartwienia…
(17 października 2012, 8.00 AM)