Chcemy czy nie chcemy żyjemy w tak zwanej demokracji i ludzie przy głosowaniu kierują się niepotrzebnie podsycanymi resentymentami.
Na początku tak zwanej transformacji ustrojowej, podczas obiadu u mnie w domu, rodowity Francuz Jean Paul, mąż mojej przyjaciółki, zaczął przekonywać i pouczać obecnych, że własność sama w sobie jest tak wielką wartością, że właściwie wszystko jedno kto będzie właścicielem. Jean Paul był zafascynowany tym co się dzieje w Polsce i bardzo go gorszył nasz krytyczny stosunek do przemian , w tym do złodziejskiej prywatyzacji.
„Dlaczego w takim razie Jean Paul bierzesz czynsz od lokatorów w swojej kamienicy w Wersalu.?” – zapytałam złośliwie. Ojciec Jean Paula był kiedyś merem Wersalu i ta bogata, mieszczańska rodzina posiada nieruchomości w całej Francji, nawet na Lazurowym Wybrzeżu.
„ Jeżeli to wszystko jedno, kto jest właścicielem” – ciągnęłam-„ przepisz na lokatorów domy i mieszkania, no i przede wszystkim natychmiast zacznij płacić im czynsz”.
Jean Paul jest człowiekiem rozsądnym, więc roześmiał się tylko i powiedział : „ touche”
Przygotowując się do wielkiego rabunku, wdrukowano polskiemu społeczeństwu różne stereotypy myślowe. Przede wszystkim, że to wszystko jedno kto będzie właścicielem domu, fabryki, lasu czy jeziora.
Według tego stereotypu tylko prywatny właściciel zapewnia właściwy zarząd własnością. Zarząd własnością publiczną skłania do gospodarki rabunkowej, a prawdziwy właściciel we własnym interesie będzie o własność dbać.
Nie sprecyzowano jednak według jakiego klucza mamy te wszystkie dobra rozdawać. Wmawiano nam również , że własność to wielka odpowiedzialność, więc należy skorzystać z oferty szlachetnych ludzi, którzy gotowi są społeczeństwo od tej odpowiedzialności uwolnić.
Może nie wszyscy w to uwierzyli ale dotąd istnieją tacy naiwni, którzy oddaliby za darmo w prywatne ręce wszystko – Kasprowy Wierch , jeziora, lasy, szosy i Pałac Kultury.
Wydaje się, że nie rozumieją, że właściciel lasu może zakazać wstępu do niego, może również wyciąć wszystkie drzewa. Właściciel szosy będzie pobierał za przejazd myto, właściciel jeziora zabroni połowu ryb i żeglowania. Właściciel kamienicy wyrzuci lokatorów i zbuduje apartamenty dla nowych ruskich, a właściciel szpitala zamieni go na jakieś spa czy jak to się to paskudztwo nazywa.
Wielu z nas zresztą chętnie wzięłoby sobie za darmo, albo za niewielka zapłatą takie jezioro, szpital, czy kamienicę godząc się nawet ponosić upiorny ciężar posiadania, okazuje sie jerdnak, że nie dla psa kielbasa gdyż prywatyzacja w Polsce ma swój specjalny klucz.
Znany mi jest przypadek, że ktoś kupił od miasta (cudzą zresztą) kamienicę płacąc 50 złotych za metr kwadratowy i natychmiast zaproponował lokatorom wykup mieszkań po 5000 za metr kwadratowy. Dlaczego lokatorzy nie mogli kupić mieszkań od miasta po 50 złotych za metr? Przecież miasto uzyskałoby ze sprzedaży taką sama kwotę. Tu zadziałał ten specjalny klucz.
Ostatecznie nowy (fałszywy) właściciel brutalnie pozbył się lokatorów produkując w ten sposób bezdomnych i pensjonariuszy domów opieki, a prawdziwy właściciel kamienicy wygrał sprawę w Strasburgu i miasto zapłaciło mu z naszych podatków odszkodowanie.
A swoją drogą użalano się kiedyś, że źli ziemianie sprzedawali wsie razem z duszami.
Miasto sprzedając kamienicę z lokatorami postępuje gorzej, bo dusz nikt nie wyrzucał na bruk z ich chałup i czworaków.
Stereotyp, że własność prywatna jest wartością sama w sobie i że społeczeństwu powinno być obojętne kto jest właścicielem, koresponduje ze stereotypem, że wartością samą w sobie jest istnienie arystokracji i właściwie obojętne kto będzie arystokratą oraz , że właściwym sposobem zarządu państwem jest monarchia i właściwie obojętne kto będzie królem.
Takie stereotypy rozpowszechnia nowa arystokracja czyli oligarchia, która we wszystkich krajach postkomunistycznych zastąpiła dawne elity i chce ten fakt sankcjonować i legitymizować.
Przetrwały wprawdzie w Polsce niedobitki ziemiaństwa i arystokracji rodowej. Większość z nich zachowała swój etos (są jednak wśród nich tacy, którzy kolaborowali z komuną i tacy , którzy wydają potomków za dzieci bogatych hochsztaplerów), nie zachowała jednak majątków.
Ziemie im zrabowane zawłaszczyli „ nowi ziemianie” kupując je za grosze – też według specjalnego klucza. Ta ziemia marnuje się ugorując, natomiast nowym „ ziemianom” (zwanym inaczej rolnikami z Marszałkowskiej) przynosi ogromne zyski choćby z unijnych dopłat.
Forsownie stereotypu, że ciemny lud czyli motłoch nie nadaje się do rządzenia, że chamów trzeba gonić do roboty, że ludzie potrzebują bata i naturalnej, zapisanej w Piśmie Świętym hierarchii odgrywa więc podwójnie złą rolę.
Po pierwsze jest wodą na młyn oligarchii. Sprzyja tym którzy chcą ustanowić nową niewolniczą hierarchię, w której panami będą oni, a większość będzie stała z czapką na progu, czekając na odpadki z pańskiego stołu.
Powielając podobne stereotypy dawna klasa uprzywilejowana nie tylko nic nie zyskuje, lecz niejako podcina gałąź na której siedzi. Przecież oligarchia nie jest zainteresowana zmniejszeniem swego prestiżu i stanu posiadania. Niektórzy lepiej wykształceni ziemianie przydadzą się na guwernerów, niektórzy -lepiej urodzeni -sprzedadzą swoje dzieci wraz z tytułem jakiemuś Kulczykowi. Większość będzie klepać biedę pocieszając się zadzieraniem nosa.
Po drugie taka butna gadanina robi – jak to się mówi – złą krew.
Niejeden człowiek chłopskiego czy proletariackiego pochodzenia słysząc z ust tak zwanej prawicy podobne hasła zagłosuje na przekór na PO, SLD, ktore przynajmnie w gębie przyznaja mu równe prawa.
Nikt zresztą nie lubi być obrażany i wbrew powszechnemu mniemaniu nie każdy pies lubi obrożę i nie każdy koń chomonto.( jak to się u licha pisze ?)
Chcemy czy nie chcemy żyjemy w tak zwanej demokracji i ludzie przy głosowaniu kierują się niepotrzebnie podsycanymi resentymentami.
Jeżeli natomiast system będzie nadal grawitował w kierunku rządów oligarchii czyli – jak to nazywa Michalkiewicz- nowej arystokracji, będą to rządy bezwzględnych gangsterów, którzy sprowadzą nas wszystkich do roli bydła roboczego łudząc nas, że za 10 pokoleń ucywilizują się i staną się autentyczną elitą zorganizowana wokół wartości.
Na razie – jak nowi ruscy -są elitą zorganizowaną wokół użycia i rabunku.
Lepiej i gorzej urodzeni muszą zrozumieć, że jedziemy na tym samym wózku i jeżeli będziemy się nawzajem obrażać i odgradzać, ani się obejrzymy jak wszyscy staniemy się motłochem, a naszymi panami będą jak w Rosji oligarchowie.