Taki happening sobie wymyśliłem, a zainspirował mnie artysta Adam Darski. On co prawda podarł Biblię, ale zupełnie nie miał zamiaru obrażać uczuć wierzących, dla których jest to Święta Księga. Miał po prostu chęć coś podrzeć na Biblię wypadło.
Zwykły przypadek.
Mógłby przecież zniszczyć Koran, opluć zdjęcie Machometa, czy utytłać w psich odchodach Gwiazdę Dawida, co zapewne spotkałoby się z pełnym zrozumieniem ze strony publicystów choćby Gazety Wyborczej, tak zdecydowanie walczących o wolność słowa w Polsce.
Akurat Biblia była pod ręką i nie ma tu żadnego znaczenia, że akurat ten z wymienionych elementów religijnych w Polsce może być, jako jedyny bezkarnie profanowany.
Ba, ta profanacja znajduje nawet uznanie i zrozumienie w sądowych orzeczeniach, czyli jak można sądzić wszystko jest "o key".
Dlatego powtarzam, jeśli najdzie Cię ochota, aby podetrzeć tyłek czyimś wizerunkiem, to Irena Darska wydaje się najwłaściwsza. Bo to wyrozumiała kobieta zrozumie taką potrzebę, a i jej syn wie, że taki akt to żadna obraza, a po prostu akt sztuki dla odbiorców o wysublimowanym smaku i wyszukanych potrzebach.
Ciekawe także, czy powiedzenie, że sędzia Krzysztof Więckowski, który orzekał w tej sprawie, to palant skończony, cham i dupek, który mógłby być chlubą najpodlejszych ubeckich sądów, mieści się w zakresie dopuszczalnej wolności słowa?
Należy wierzyć że tak, bo sędzia ten osobiście rozciągnął granice owej wolności słowa do wręcz niemożliwych granic.
Tolerancja i szacunek działają zawsze w dwie strony, o czym zapewne sędzia, jak i Nergal z rodziną doskonale wiedzą, więc w ramach rewanżu zróbmy teraz na nich wielką kupę, a oni nam to wspaniałomyślnie wybaczą.
Zróbmy to dla sztuki i kultury przez duże K.