Andrzej Owsiński Zbrodniarze i „zbrodniarze komunistyczni” W ponad 30 lat po „upadku komunizmu”, jak to ogłosiła urocza „panienka z okienka”, od reliktów PRL aż gęsto. Pomijając nazwy ulic, a nawet instytucji, w samej Warszawie mamy ciągle na widoku dwa egzemplarze, które mają wyjątkową wymowę, a mianowicie; pałac kultu Stalina i reprezentacyjne grobowce na, niestety, byłym już cmentarzu wojskowym na Powązkach. Pałac jest chroniony jako „zabytek”, a nagrobków na wojskowym cmentarzu nie można ruszać bo chroni je ustawa. Oczywiście wszystko to jest wymysł, bowiem pałac nie jest żadnym zabytkiem, chyba, że go się zaopatrzy w stosowny i odpowiedniej wielkości napis, że jest to świadectwo bolszewickiej przemocy w Polsce, lub prawosławna „kara boża” za zburzenie soboru na ówczesnym Saskim Placu. Przekształcenie cmentarza […]
Andrzej Owsiński
Zbrodniarze i „zbrodniarze komunistyczni”
W ponad 30 lat po „upadku komunizmu”, jak to ogłosiła urocza „panienka z okienka”, od reliktów PRL aż gęsto. Pomijając nazwy ulic, a nawet instytucji, w samej Warszawie mamy ciągle na widoku dwa egzemplarze, które mają wyjątkową wymowę, a mianowicie; pałac kultu Stalina i reprezentacyjne grobowce na, niestety, byłym już cmentarzu wojskowym na Powązkach. Pałac jest chroniony jako „zabytek”, a nagrobków na wojskowym cmentarzu nie można ruszać bo chroni je ustawa.
Oczywiście wszystko to jest wymysł, bowiem pałac nie jest żadnym zabytkiem, chyba, że go się zaopatrzy w stosowny i odpowiedniej wielkości napis, że jest to świadectwo bolszewickiej przemocy w Polsce, lub prawosławna „kara boża” za zburzenie soboru na ówczesnym Saskim Placu.
Przekształcenie cmentarza wojskowego w reprezentacyjne, zbiorowe mauzoleum komuny było bezprawne i administrację cmentarza powinno przejąć ponownie wojsko. Garnizon warszawski, na terenie którego znajduje się cmentarz, powinien rozesłać zawiadomienie do rodzin komunistycznych dygnitarzy o obowiązku zabrania z tego cmentarza pochowanych na koszt państwa. W stosunku do tych, którzy zostali pochowani sumptem swoich rodzin, przeniesiony pochówek powinien odbyć się na koszt administracji cmentarza.
Z uwagi na fakt wielkiej liczby grobów „cywilnych” na cmentarzu wojskowym wymagane jest opracowanie listy osób, które powinny być przeniesione w pierwszej (i może ostatniej) kolejności. Tak bowiem się składa, że na tym cmentarzu jest wielka liczba pochowanych, nie mających żadnych powiązań z komunistycznym reżymem, ale też i nie wojskowych.
Żeby nie było wątpliwości procedura eksmisji musi być ściśle sformalizowana, a mianowicie objęci nią powinni być:
-członkowie władz centralnych , rządu i partii,
-partyjni, sprawujący kierownicze stanowiska w organizacjach partyjnych i samorządowych,
-członkowie służb bezpieczeństwa,
-politrucy wojskowi.
Istnieją uzasadnione wątpliwości co należy zrobić z grobami żołnierzy LWP, wydaje się, że można je pozostawić pod warunkiem pozbawienia reprezentacyjnego charakteru nagrobków postawionych na koszt państwa.
Innego rodzaju problem występuje w stosunku do grobów cywilnych w „alei zasłużonych”. Są tam pochowani ludzie, których zasługi dla polskiej kultury są niepodważalne, niezależnie od ich poglądów czy zachowań. Wyobrażam sobie jaka awantura powstałaby w przypadku próby klasyfikowania poszczególnych osób.
Na wszystkie wątpliwości jest oczywiście jeden skuteczny i niepodważalny sposób, a mianowicie: decyzja o usunięciu wszystkich cywilnych pochówków z wyłączeniem osób związanych z wojskową służbą wojenną. Tylko że takie przedsięwzięcie przekraczałoby możliwości realnego wykonania, nawet przy wydzieleniu „cywilnej” części cmentarza.
Pozostaje jeszcze koncepcja ograniczenia akcji „oczyszczającej” do usunięcia grobowców „zbrodniarzy komunistycznych”. Podałem to określenie w cudzysłowie ze względu na brak formalnych orzeczeń sądowych stwierdzających kto jest tym zbrodniarzem. Przekonanie społeczne to za mało, bowiem co do Bieruta wątpliwości nie ma, ale już Gomułka na pewno znajdzie swoich obrońców. Stąd niezbędne jest osądzenie. Sam fakt poddania sądowemu procesowi oskarżenia o zbrodnie komunistyczne jest bardzo utrudniony, bowiem nie został osądzony do tej pory sam system władzy ustanowionej w Polsce przez Sowiety.
W obowiązującej, chociaż bezprawnej konstytucji z 2 kwietnia 1997 roku jest tylko wzmianka w preambule: „…pomni gorzkich doświadczeń z czasów, gdy podstawowe prawa wolności i prawa człowieka były w naszej ojczyźnie łamane”. Pomijając merytoryczny bezsens tego sformułowania i niezręczną składnię, nie ma w tym żadnych podstaw do formułowania oskarżenia o zbrodnie komunistyczne.
Niezależnie od wymienionych zarzutów takie sformułowanie stanowi obrazę narodu i państwa polskiego, gdyż pomija największe zbrodnie w stosunku do nich w postaci napaści 1 i 17 września 1939 roku, ogromu prześladowań – mordów, grabieży zsyłek, więzień, masowych niszczeń mienia i dorobku kultury, głodu i innych prześladowań, a nade wszystko aktów ludobójstwa. W końcu zaś ustanowienia poddanego Sowietom reżymu komunistycznego w Polsce i zaboru połowy terytorium przedwojennej Polski.
Wszystkie te zbrodnie były wykonywane w imieniu państw: niemieckiego, sowieckiego i PRL przez różne osoby i organizacje, niekoniecznie służby bezpieczeństwa jak to głosi ustawa o IPN. W myśl tej ustawy ani Bierut, ani inni przywódcy PRL nie są zbrodniarzami „komunistycznymi”, bo nie byli funkcjonariuszami bezpieki.
Mamy więc sytuację nonsensowną, bowiem nie mamy narzędzi prawnych do zakwalifikowania zbrodni przeciw narodowi i państwu polskiemu. W stosunku do Niemiec sprawę rozstrzygnął proces norymberski i pochodne, w stosunku do Sowietów i podporządkowanych im reżymów brakuje procesu na kształt norymberskiego, a jest on niezbędny dla uporządkowaniu wielu podstawowych spraw. Jeżeli społeczność międzynarodowa nie zdobyła się na ten krok to przynajmniej Polska powinna dokonać go w najniezbędniejszym zakresie zbrodni w stosunku do Polski z wykazaniem, w miarę możliwości, kto personalnie za nie odpowiada, posługując się chociażby przedwojennym prawem karnym.
Sprawa osądzenia PRL ma istotne znaczenie w ocenie obecnego państwa zwanego zgodnie z cytowaną konstytucją, wbrew prawu i prawdzie historycznej, „III RP”.
Męki, jakich doznają wszyscy usiłujący w tych warunkach wywalczyć jakąś niezawisłość, byłyby zbyteczne w przypadku osądzenia PRL.
Jest jeszcze jeden ważny aspekt tej sprawy, a mianowicie problem wychowania młodych pokoleń Polaków. Przez pół wieku byli wychowywani w podwójnej moralności: tradycyjnej polskiej wynoszonej z domu i kościoła i oficjalnej indoktrynacji bolszewickiej, począwszy od przedszkola, aż do końca życia, gdyż nawet emerytom nie odpuszczano.
Obecne pokolenia wychowywane są przeważnie w atmosferze półprawdy, może nie tak załganej, jak cytowana „konstytucja”, ale nie stwarzającej warunków do wykształcenia prawdziwie polskiej postawy patriotycznej i moralnej. Poruszone sprawy to tylko część wielkiego ciężaru pozostałości po PRL, wzmacnianych dodatkowo nihilistyczną ofensywą sił wywodzących się z tego samego źródła, a rozzuchwalonych stanem bezkarności, a nawet domagających się przywilejów – pomni sytuacji „równiejszych” w PRL.
Sprawa pałacu jest formalnie łatwiejsza, jest to bowiem pomnik ku czci Stalina i jako taki powinien być rozebrany. Można spodziewać się licznych protestów w stosunku do takiej decyzji, argumentacja opiera się na twierdzeniu, że jest to na świecie rozpoznawalna wizytówka Warszawy, coś w rodzaju wieży Eiffla, a ponadto służy swoją użytecznością dla celów kultury i nauki.
Z kulturą jest nie najlepiej z racji wyłączenia Sali Kongresowej, a z nauką to tak szczęśliwie się składa, że wraz z pałacem można zlikwidować relikt peerelowski w postaci PANu.
Jako wizytówka Warszawy dawniej służył zamek królewski z kolumną Zygmunta III Wazy, a jeżeli ktoś potrzebuje większej wizytówki, to można przecież wybudować na tym miejscu odpowiednie mauzoleum polskich bohaterów, w formie świeckiej lub sakralnej, jako dzieło polskiej, a nie moskiewskiej – twórczości.
Za kilkadziesiąt lat nikt nie będzie pamiętał o pałacu, tak jak dziś nikt nie pamięta, że w 1918 roku najokazalszym budynkiem Warszawy był sobór prawosławny postawiony nie dla celów religijnych, ale na znak carskiego panowania w Polsce, jako zemsta za powstanie styczniowe. Przy okazji można zauważyć, że liczba obrońców pałacu wskazuje wyraźnie na potrzebę zmiany symboli miasta, żeby kojarzyło się z Polską, a nie z moskiewsko bolszewickim władaniem.