Zbigniew Nienacki – Pan ZOMOchodzik?
16/01/2012
467 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
Nienacki, używając pseudonimu „Ewa Połaniecka” w 1957 opublikował cykl reportaży w których poparł rozstrzelanie trzy dni przed amnestią konspiracyjnego przywódcę Wojska Polskiego Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca”.
Na detektywistycznych przygodach „Pana Samochodzika” – muzealnika, historyka sztuki, a zarazem uczciwego i skromnego poszukiwacza skarbów wychowało się kilka milionów czytelników. Łączny nakład książek Nienackiego wyniósł ponad 3,5 miliona egzemplarzy. Książki tego autora popularne są do dzisiaj, a egzemplarze starych wydań szybko znikają w antykwariatach.
Zbigniew Nowicki, bo takie jest prawdziwe nazwisko Nienackiego, w swoich książkach dla młodzieży uczył przyjaźni, koleżeństwa, wierności, szacunku, skromności. Od 1962 roku należał do PZPR, a od 1963 do ORMO. Żadna to sensacja. Mnie osobiście zdziwiło, że do partii zapisał się tak późno. Wielu ludzi należało do partii i było uczciwymi ludźmi. Jednakże zapoznając się z dokładną biografią pisarza można doznać „szoku”. Dlaczego Nienacki dawał systemowi więcej niż ten od niego wymagał?
Warto wymienić kilka interesujących faktów z życia pisarza, które znacznie różnią się od sylwetki stworzonego przez niego bohatera – alter ego samego Nienackiego.
Zbigniew Nienacki do końca życia bardzo się czegoś bał. Ze strachem tym łączą się prawdziwe „smaczki”. Podobno mazurski pisarz Erwin Kruk nieraz słyszał jak Nienacki przechwalał się, że razem z łódzkim szefem bezpieki Mieczyslawem Moczarem utrwalał władzę ludową. Pewnie dlatego w swoim domu nie rozstawał się z bronią. W czasopiśmie „Warmia i Mazury” w 1982 pisał: „Była to walka z prawdziwym wrogiem i orężna, i polityczna”. Mówił potem, że podziemie wydało na niego wyrok śmierci.
Nienacki, używając pseudonimu „Ewa Połaniecka” w 1957 opublikował cykl reportaży w których poparł rozstrzelanie trzy dni przed amnestią konspiracyjnego przywódcę Wojska Polskiego Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca”.
W świetle tych wydarzeń aż dziwi, że dopiero w 1984 roku został zarejestrowany przez funkcjonariusza o nazwisku Czermych jako kontakt operacyjny „Eremita”,źródło Departamentu I SB – wywiadu cywilnego. Kontakt operacyjny to ktoś znacznie ważniejszy niż Tajny współpracownik (TW). To jakby donosiciel wśród samych PZPR-owców. Wiadomo, że w wyniku działalności Nienackiego SB zarejestrowała pewne osoby i prawdopodobnie byli to ludzie na których mógł donosić.
Czy nie był rejestrowany wcześniej, a ponowna rejestracja była niczym „odnowienie ślubów” w wieloletnim małżeństwie? Jakie były jego wcześniejsze związki ze służbami (w świetle jego „przechwałek” o utrwalaniu władzy ludowej) skoro pierwszą powieść wydał w odcinkach w tygodniku „Przyjaciel” już w 1947 roku, w 1948 roku rozpoczął studia w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej w Łodzi, w 1949 roku otrzymał stypendium i wyjechał studiować scenopisarstwo w Wszechzwiązkowym Państwowym Instytucie Kinematografii w Moskwie. W 1950 roku miano wyrzucono go z niej za „antystalinizm”, a Nienacki, jak sam przyznawał, był zagorzałym komunistą i nie mógł się zgodzić na kult jednostki.
Poparł Stan Wojenny, należał do PRON. Nie jest to przestępstwo ani powód do chwały, w porządku, ale w latach 80-tych pisał artykuły atakujące „Solidarność” drukowane w prasie lokalnej. Na zebraniach Związku literatów – jak mówi Piotr Kardla z IPN – przechwalał się swoim pistoletem. Co więcej, pod koniec życia zaczął pisać krytyczną książkę o „rządach Solidarności” po 1989 roku, ale prace nad nią przerwała śmierć pisarza (choroba serca).
Cieszę się, że Zbigniew Nienacki ze swoim bohaterem nie miał zbyt wiele wspólnego. Może Pan Tomasz jest tym, kim Nienacki być powinien?
Czy przeszłość ma znaczenie?
Myślę, że w dobie powszechnego zapisu informacji, szczególnie Ci którzy pragną sławy i pamięci potomnych, powinni uczyć się odpowiedzialności. Muszą pamiętać, że hultajstwa, które robili podlegają ocenie i nie zostaną zapomniane… Czy Nienacki gdyby nie zasługi dla komunistycznego państwa stałby się czytanym do dziś pisarzem? Nie wiem. Myślę jednak, że dzięki swoim książkom pozostawił po sobie więcej dobra niż zła.