Zbankrutujemy Mongolię, czyli zrobieni w wielbłąda.
14/04/2011
374 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
Używając skrótu myślowego, Warszawa jest bankrutem, choć cieszącym się wyjątkowo dobrym samopoczuciem.
Kiedy przeczytałem na oficjalnym portalu Warszawy, że
„Urząd m.st. Warszawy gościł delegację Parlamentu i Rządu Mongolii.
Bo proszę sobie wyobrazić, iż Bogu ducha winnych Mongołów zapoznano „ze sposobem przygotowywania Wieloletniej Prognozy Finansowej w samorządach, konstrukcją budżetu, działaniami związanymi z poborem podatków i opłat oraz pozyskaniem niezbędnych środków na zadania inwestycyjne.”
Rzecz w tym, że eksperci z
Portalu Samorządowego ostrzegają, że
polskie "duże miasta robią, co mogą, żeby nie przekroczyć 60-procentowego(zakazanego ustawą – przypis mój) progu zadłużenia.
Zakładają spółki, które biorą na siebie zobowiązania samorządów, dzięki czemu, miasta swój faktyczny dług ukrywają w spółkach.
Sześćdziesięcioprocentowa bariera pękłaby też w Warszawie. W stolicy 28 spółek, których miasto jest jedynym właścicielem, ma dziś 1,1 mld długów. To około jednej piątej tego, co jest winne wierzycielom samo miasto."
Używając skrótu myślowego, Warszawa jest bankrutem, choć cieszącym się wyjątkowo dobrym samopoczuciem.
Czy można wysnuć z tej całej historii jakiś optymistyczny wniosek?
Ależ oczywiście! I to nawet dwa:
1. Mongołowie, zamiast do Warszawy, mogliby trafić do słynącego z gospodarności Poznania, który to Poznań zadłużony jest (oficjalnie) na 56% swoich dochodów , ale w miejskich spółkach ukrył – uwaga więcej, niż drugie tyle!, czyli jest bankrutem i obawiam się, że nie w sensie kolokwialnym.
Jeśli ktoś nie wierzy – służę cytatem:
„W Poznaniu pożyczki spółek komunalnych już w ub.r. były większe niż magistratu. O ile stolica wielkopolski była winna około 780 mln zł, to dwadzieścia spółek, w których ma udziały, już 939 mln zł.”
2. Pewnie Państwo nie wiecie, ale w 2008 roku w Mongolii żyło w sumie
43,3 mln sztuk tzw. kopytnych: koni, wielbłądów, krów, owiec i kóz, wobec tylko 2,7 miliona mieszkańców tego kraju.
Jest zatem realna szansa, że próbujący wprowadzić w Mongolii warszawskie dobre praktyki w zakresie zarządzania finansami zostaną wyniesieni na (przysłowiowych) kopach.