Zasiewajcie waśnie i niezgodę
08/12/2011
526 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
W dawnych Chinach około V wieków przed Chrystusem żył wybitny dowódca wojskowy, a także jeden z największych myślicieli Dalekiego Wschodu Sun Tzu.
Napisał dzieło "Sztuka wojny" zawierające zbiór zasad taktyki i strategii wojennych. Wskazywał, że każde działanie militarne powinny poprzedzać działania osłabiające morale przeciwnika. Oto niektóre zalecenia Chińczyka wprowadzające destrukcję:
– Dyskredytujcie wszystko, co dobre w kraju przeciwnika.
– Wciągajcie przedstawicieli warstw rządzących przeciwnika w przestępcze przedsięwzięcia.
– Podrywajcie ich dobre imię. I w odpowiednim momencie rzućcie ich na pastwę pogardy rodaków.
– Korzystajcie ze współpracy istot najpodlejszych i najbardziej odrażających.
– Dezorganizujcie wszelkimi sposobami działalność rządu przeciwnika.
– Zasiewajcie waśnie i niezgodę między obywatelami wrogiego kraju.
– Buntujcie młodych przeciwko starym.
– Ośmieszajcie tradycje waszych przeciwników.
– Wszelkimi siłami wprowadzajcie zamieszanie na zapleczu, w zaopatrzeniu i wśród wojsk wroga.
– Osłabiajcie wole walki nieprzyjacielskich żołnierzy za pomocą zmysłowych piosenek i muzyki.
– Podeślijcie im nierządnice, żeby dokończyły dzieła zniszczenia.
– Nie szczędźcie obietnic i podarunków, żeby zdobyć wiadomości. Nie żałujcie pieniędzy, bo pieniądz w ten sposób wydany, zwróci się stukrotnie.
– Infiltrujcie wszędzie swoich szpiegów.
Tylko człowiek, który ma do dyspozycji takie właśnie środki i potrafi je wykorzystać, żeby wszędzie siać niezgodę i rozkład – tylko taki człowiek godzien jest rządzić i wydawać rozkazy. Jest on skarbem dla swojego władcy i ostoja państwa.
„Sztuka wojny” jest w programach nauczania rosyjskich szkół wojskowych, dyplomatycznych i szpiegowskich.
Mam własne liczne doświadczenia borykania się z różnymi oskarżeniami, pomówieniami i tzw. czarnym PR, czyli mówiąc zrozumiałym językiem z wrogą propagandą (zalecenie Goebblsa – przeciwnika należy obrzucać błotem, zawsze coś się do niego przyklei).
W czasach PRL byłem agentem CIA (wg aktu oskarżenia dostałem 20 dolarów z „Kultury” paryskiej), oczywiście faszystą (wszak twierdziłem że Katyń to Sowieci, a nie Niemcy), terrorystą (za obalanie ustroju PRL przemocą), sługusem UPA (nazwisko Szeremietiew – z racji przyjaźni PRL z Sowietem nie można było o mnie powiedzieć kacap). W szeptance ubeckiej byłem też „białoruskim żydem” (nie wiem czemu?). W 2001 r. w czasach nam współczesnych okazałem się łapownikiem odpowiedzialnym za największą w historii MON aferę korupcyjna. Kilka lat ciągano mnie po prokuraturach i sądach. Przekreślono całe moje życie tym jednym zarzutem – Szeremietiew jest złodziejem publicznych pieniędzy.
Za każdym razem nie miałem szans, aby bronić swego dobrego imienia. W PRL nie było to jednak tak ważne, bowiem ludzie na ogół nie wierzyli komunistycznej propagandzie, gorzej było w lipcu 2001 r. Nie smarował mnie organ KC PZPR „Trybuna Ludu”, ale „wiarygodny” dziennik „Rzeczpospolita”, a zarzuty stawiali prokuratorzy RP, a nie tow. Bardonowa zasłużona prokurator PRL. Nikt też nie chciał słuchać moich wyjaśnień. Zgodnie przyjęto, że jestem winien.
W takim wymiarze sytuacja p. Opary wydaje się o niebo lepsza. On i jego/nasz Nowy Ekran doświadczają ataków zaledwie ze strony „blogerskiej” wyraźnie, acz z pewną nieśmiałością wspieranej przez zdaje się jedną gazetę. Niestety „polską”. Pan Opara ma jednak w dyspozycji własne medium, Nowy Ekran i może się bronić. Ma gdzie to robić. Ja takich możliwości nie miałem. Jednak jest też druga, gorsza strona tego medalu. W moim przypadku zapadły wyroki sądowe. W sprawie KPN Izba Wojskowa Sądu Najwyższego na wniosek Prokuratora Generalnego w 1991 r. wydała wyrok uniewinniający. W sprawie korupcyjnej z 2001 r. też zapadły prawomocne wyroki uniewinniające. Pan Opara nie ma szans na uzyskanie takich poświadczeń bo zarzuty kierowane przeciwko niemu nie mają prokuratorsko-sądowego kształtu. A to oznacza, że będzie go można bez końca oskarżać o to samo udając, że nie słyszało się wyjaśnień lub twierdząc, że te wyjaśnienia są niewiarygodne. Jakiś czas temu, gdy pojawiły się pierwsze oskarżenia, p. Opara na stronie nE zamieścił oświadczenie stwierdzające, że nie ma niczego wspólnego z ośrodkami i działaniami szkodzącymi Polsce. Skoro mamy kolejny atak należy sądzić, że tamto oświadczenie nie miało dla atakujących istotnego znaczenia.
Od pewnego czasu włączyłem się w działania Ryszarda. Wspieram jego inicjatywę i rozpocząłem też starania, aby uruchomić w oparciu o Nowy Ekran ruch społeczny Polska w Potrzebie. Z tego powodu także i na mnie zaczęły spadać odrobiny błota z grud ciskanych w kierunku właściciela Nowego Ekranu. Pojawiają się też próby, aby mnie wciągnąć w dyskusje kto za kim i po co stoi.
Nie wykluczam, że część tego co dotyka p. Oparę wynika z autentycznej troski o czystość naszych działań. Część zapewne tak! A inna część, większa – mniejsza? A więc czy wątpliwości mają patrioci, a wroga agentura usiłuje to wykorzystać dla własnych celów, czy może jednak autorem ataku na Nowy Ekran jest ośrodek Polsce wrogi a do tego dołączają nieświadomi lub naiwni patrioci?
Dzięki akcji Nowego Ekranu, a więc p. Opary nie udało się ukryć prawdy o Marszu Niepodległości. Teraz Nowy Ekran współorganizuje manifestację w rocznicę ogłoszenia Stanu Wojennego. I teraz właśnie pojawia się atak na p. Oparę.
Spójrzmy na problem w kategoriach pewnej praktyki życiowej. W moim przekonaniu gorszym od rzeczywistego agenta jest przekonanie uczestników jakiegoś ruchu, że wśród nich działa agent. Wtedy to co trzeba zrobić ustępuje temu jak tego agenta wykryć, zabezpieczyć się przed nim, etc. Nie muszę wskazywać, że gdy rośnie podejrzliwość, to zaraz pojawiają się różni interpretatorzy układający w "logiczne" ciągi różne zwykle naciągane zdarzenia i fakty. Wystarczy prześledzić to co dzieje się w PiS od odejścia Marka Jurka i Dorna, do „ziobrystów” i podejrzenia, że działa w PiS „kret”. Efekta zawsze ten sam – na końcu mamy osłabione i skłócone środowisko i żadnego pozytywnego działania. Czasu wystarcza bowiem tylko na śledzenie, kto wśród nas jest tym agentem. A tak naprawdę często mamy do czynienia z ludzkimi błędami i z ambicjami, czasem coś bywa dziełem przypadku, a innym razem jakiegoś zaniedbania. Nie wszystko złe co nas spotyka to przemyślne działania tajniaków. Agentura obca bez wątpienia w Polsce działa. Jednak wielkie procesy społeczne w nie wielkim stopniu dają się sterować agentami – cóż z tego, że w „Solidarności” było agentów SB bez liku, skoro „sztandar trzeba było wyprowadzić”.
Na świecie i w Polsce są spiski, ale to nie spisek rządzi światem i Polską. Gdyby było inaczej, to by oznaczało, że Bóg przegrywa z diabłem. A tak nie jest.
Dlatego radzę zastanawiać się nad tym co można zrobić pozytywnego w tym co od nas zależy. Jeśli ktoś będzie nam przeszkadzał, to trzeba takiego kogoś zostawić samemu sobie.
I jeszcze jedno – człowiekowi (Polakowi?) zdaje się trudno podjąć współpracę z drugim, jeśli ten drugi nie ze wszystkim się z nami zgadza. A gdy pojawią się miedzy ludźmi podejrzenia to wiadomo – skoro on ze mną nie zgadza się, to jak nic musi to być wróg-agent. Koniecznie trzeba wyjść z takiej pułapki. Obawiam się, że wywiad z Ryszardem Oparą i odpowiedzi na pytania nie są tym wyjściem. Warto to zrobić, ale można być pewnym, że pojawią się głosy kwestionujące wiarygodność odpowiedzi, lub uczciwość odpytującego p. Oparę. Kiedy pojawią się takie głosy? Gdy Nowy Ekran odniesie kolejny sukces i zapowie działanie, które też może się powieść.
……………………………………………………….
PS. Ciągle spotykają mnie wezwania, abym pozwał Komorowskiego do sądu. Czasem nawet zarzuca się, że nie kierując sprawy jestem jakimś krypto zwolennikiem obecnego prezydenta. Otóż w tej sprawie zająłem jasne stanowisko uznając go za człowieka pozbawionego honoru.
I nic ponadto zrobić nie można. Komorowski wypiera się roli sprawczej wskazując, że zarzuty stawiali dziennikarze i prokuratura, a nie on. Szef WSI Rusak, dobrze przecież oceniony przez Macierewicza, składa publiczne oświadczenie, że zajmował się tylko naruszeniami ustawy o ochronie tajemnicy w moim sekretariacie, i była to akacja w ramach przysługujących uprawnień, z czym zresztą min. Komorowski wg Rusaka nie miał nic wspólnego. Materiał filmowy w którym Komorowski deklarował, że odejdzie z polityki, gdybym okazał się niewinny, zaginął. Sam Komorowski nie pamięta, aby składał takie deklaracje i podkreśla, że zawsze życzył mi, abym oczyścił się z oskarżeń. Gdzie więc są podstawy prawne do sformułowania zarzutów karnych i napisania aktu oskarżenia?