Zasada demokratyczna. NATO.
20/11/2012
493 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
Zamiar utrzymywania Polski, jako niedorozwiniętego ekonomicznie rezerwuaru taniej i mało wykwalifikowanej siły roboczej oraz rynku zbytu towarów niesprzedawalnych w cywilizowanych częściach świata.
Wywodząca się z wiecu plemiennego, na który wpływ miała jednak kierująca nim starszyzna, nie sprawdziła się już w starożytnej Grecji wolnych Obywateli, przekształcając – bardzo szybko – w skorumpowane rządy ochlokracji, zakończone – w swej fazie schyłkowej – krwawą despocją.
Tak więc, wzbogaceni o to doświadczenie starożytni Grecy, porzuciwszy rządy tłumu, oddali ster swoich naw miast-państw w ręce Monarchów, których – w przypadku powszechnych we wszystkich czasach nadużyć – łatwiej było zastąpić, kimś bardziej zrównoważonym.
Równie krwawo zakończyła swój Byt polityczny Republika Rzymska, zastąpiona despocją potomków Juliusza o przydomku Caesar.
Logika, nauka znana od starożytności, a jak opisane powyżej, usunięta z programu nauczania przez system totalitarny (na równi z greką: aby nie sięgać do źródeł pisanych) wykazuje, iż niemożliwym jest, aby w jakiejkolwiek szerszej grupie społecznej, większość stanowili ludzie mądrzy i doświadczeni.
A zatem, rządy większości doprowadzić muszą – ze swej natury – do podejmowania decyzji mądrych inaczej, czego przykładów we współczesnym świecie nie brakuje, tak zwanej III RP – dotkniętej nad wyraz tym zjawiskiem – nie pomijając.
W okresie schyłkowym Rzeczypospolitej, na wzór znany już przez Greków i Rzymian, co bardziej zaradni i zamożni Obywatele, a w szczególności ambasadorowie zainteresowanych krajów ościennych, łożyli ogromne sumy na przekupywanie uprawnionych do głosowania, co skończyło się rozbiorem i unicestwieniem państwowości polskiej na czas dłuższy od wieku.
Na szczęście dla współczesnych animatorów życia politycznego formułę mniej kosztowną, a zarazem łatwiejszą w praktykowaniu, opracował i wcielił w życie wspomniany już powyżej Josif Wissarionowicz Dżugaszwili, ustalając dla systemu „demokracji ludowych” do dziś dzień skrupulatnie przestrzeganą zasadę, iż:
„Nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy”.
„Konia z rzędem” Temu, kto wytłumaczy wiarygodnie, kim są właściwie ludzie zasiadający w komisjach wyborczych najwyższego szczebla i jak naprawdę zbudowany jest system komputerowy, używany podczas wyborów oraz dlaczego liczenie głosów – w sposób tak nowoczesny – jest nieprzejrzyste i zajmuje aż tyle czasu.
Zawiadomienia o podejrzeniu sfałszowania wyborów samorządowych składało już środowisko JKM, a skutek tych działań powinien wystarczyć za komentarz w kwestii funkcjonowania systemu demokratycznego w dzisiejszej Polsce.
Według opinii Myśli konserwatywnej, demokratyczne państwo prawa, jest w istocie swojej zaledwie parawanem, jakiego używa system przywiślański, celem zamaskowania swoich działań przeciwko Obywatelom pamiętającym jeszcze zasady etyczne Cywilizacji Łacińskiej oraz własnych interesów ekonomicznych; działając w służbie po części rosyjskich, po części niemieckich ośrodków decyzyjnych, którym nie zależy w najmniejszym stopniu na możliwym Odrodzeniu Narodowym mieszkańców ziem współczesnej Polski, które – po chwilowej zapewnie euforii – wydać może kolejną, znaną już z historii, Myśl: nośną zarówno cywilizacyjnie, a jednocześnie państwotwórczą, o zakresie ponad-granicznym i ponad-narodowym, zdolną zburzyć porządek pojałtański, a z nim przedmiotowość Polski w planach Rosyjsko-Niemieckich.
Dalekosiężne plany Imperium Rosyjskiego i wykluwającej się właśnie z Unii Europejskiej, nowej formy państwowości niemieckiej, a także spodziewany konflikt tych Potęg, omawiane będą w dalszych częściach niniejszego traktatu, poprzedzone rozważaniami o możliwościach głębokich przemian politycznych, a zarazem cywilizacyjnych, jakie powinny – zdaniem Myśli konserwatywnej – dokonać się w Polsce zanim zostanie Ona ponownie, – jak uczy doświadczenie historyczne współpracy Rosji i Prus, zwieńczone współpracą Niemiec hitlerowskich i Rosji komunistycznej – zaatakowana z dwóch stron, lub tylko z jednej (zależnie od „układów” stałych partnerów) i definitywnie wymazana z map świata.
Ochrona poprzez traktaty międzynarodowe i uczestnictwo w NATO.
Tak, jak pokazuje przykład ułożenia rurociągu Nordstream, wbrew żywotnym interesom gospodarczym, politycznym, a nawet bezpieczeństwa Polski (rura gazowa blokuje dostęp okrętów wojennych US-Navy do Świnoujścia) i nieśmiałym protestom jej nieudolnych przedstawicieli, nie istnieje nic takiego, jak szumnie deklarowana „wspólnota interesów” Unii Europejskiej.
Podobnie egoistyczne – czemu zupełnie się nie dziwię – działania państw stowarzyszonych w UE, występują w dziedzinach strategicznych dla funkcjonowania nowoczesnego państwa, jak energetyka jądrowa, czy też ewentualne – zagrażające gospodarczym interesom rosyjskim – wydobycie gazu i ropy naftowej z polskich łupków.
Przyczyną tych – niekorzystnych dla rozwoju i nowoczesności – zjawisk, jest – zdaniem Myśli konserwatywnej – wyraźnie widoczna niechęć państw europejskich, w tym głównie Niemiec i Rosji, do odgrywania przez Polskę jakiejkolwiek, samodzielnej roli politycznej i gospodarczej w Europie; wyraźny zamiar utrzymywania Polski, jako niedorozwiniętego ekonomicznie rezerwuaru taniej i mało wykwalifikowanej siły roboczej oraz rynku zbytu towarów niesprzedawalnych w cywilizowanych częściach świata.
Polityka Unii Europejskiej, dyskryminująca na wszelkie dostępne sposoby polskie rolnictwo i rybołówstwo, ma także na celu osłabienie znaczenia gospodarczego Polski, jako kraju zdolnego produkować i eksportować – wbrew interesom wysoko dotowanego na zachodzie Europy rolnictwa i rybołówstwa – tanią i autentycznie zdrową żywność.
Z powyższej analizy postawy Rosji oraz Niemiec (kryjących się za projektem Unii Europejskiej), Myśl konserwatywna wysnuwa wniosek, iż sytuacja systemu przywiślańskiego niczym nie różni się (oprócz znamion zewnętrznych) w swojej istocie od znanej już z czasów sprzed I Rozbioru Rzeczypospolitej, a restrykcje i ograniczenia narzucane na współczesną formę państwowości polskiej służą niedopuszczeniu do odrodzenia się Jej potęgi militarnej, ludnościowej i gospodarczej, stanowiącej widoczne zagrożenie dla interesów imperialnych i cywilizacyjnych wschodnich, i zachodnich Sąsiadów, gdyż odrodzenie tych Ziem spowoduje ponowną ekspansję Cywilizacji Łacińskiej na region Europy Środkowej i Wschodniej, niwecząc wieloletnie starania anty-cywilizacyjnej unifikacji kulturowej, jakiej poddane zostały ziemie od Odry, po źródła Dniepru.
Wobec powyższego, Myśl konserwatywna stawia tezę, iż traktaty międzynarodowe nie służą obronie interesów Polski, lecz jedynie krajów rządzonych przez polityków poważnych i dbających o interesy reprezentowanych przez siebie Obywateli, umiejętnie wyciągających z Polski ogromne sumy na składki unijne, które tylko częściowo wracają w formie „dotacji”, powodujących – poprzez ich uwarunkowania i strukturę prawną – głębokie zadłużanie się władzy terytorialnej i państwowej, a które musi w końcu zakończyć się katastrofą finansową, zapoczątkowaną w Grecji i rysującą się w kilku pozostałych krajach UE.
Podobnie, sytuacja wygląda w dziedzinie międzynarodowych gwarancji bezpieczeństwa, symbolizowanych przez przystąpienie Polski do NATO.
Żołnierz Polski, poprzez swoje niedoświadczenie i niespełniające standardów bezpieczeństwa wyposażenie, na które fundusze rozkradła zapewne wymieniona powyżej wojskowa mafia, jest wdzięcznym, prawie bezbronnym celem dla broniących swojego prawa do samostanowienia Afgańczyków, Irakijczyków, a w niedługiej przyszłości zapewne i Irańczyków; ginie za interesy gospodarcze (ropa naftowa i inne kopaliny) i geopolityczne państw – Czytelnik wybaczy, konieczne w tym miejscu, powtórzenie – rządzonych przez polityków poważnych i dbających o interesy reprezentowanych przez siebie Obywateli.
Kwestia bezpieczeństwa w Europie nie przedstawia się inaczej. Rzeczypospolita zawierała w swojej historii wiele traktatów o charakterze obronnym, z różnym dla siebie skutkiem. Niedawne stosunkowo (pierwsza połowa XX-go wieku) doświadczenia gwarancji rządów Anglii i Francji, na których opierała się doktryna obronna II RP, odczuwamy dotkliwie po dziś dzień.
Znamiennym dla pamięci historycznej Polaków są, warte przypomnienia, hasła sojuszników francuskich z roku 1939:
"Nie będziemy umierać za Gdańsk" i "Polacy będą walczyć do ostatniej kropli krwi, a my będziemy walczyć do ostatniego Polaka"
– oraz energiczne działania sprzymierzeńców angielskich, polegające na zrzucaniu z samolotów RAF ulotek propagandowych nad Niemcami, bombardującymi w tym czasie miasta w Polsce.
Podobnie, sytuacja ma się i współcześnie. Gdyby nasz – podobno – największy i najwierniejszy sojusznik, jakim są rzekomo Stany Zjednoczone AP miały jakikolwiek zamiar bronić terytorium i ludność naszego kraju, roiłoby się w Polsce – wzorem Niemiec i innych, poważnych krajów – od baz rakietowych i lotniczych, a nikt z dowództwa wojskowego US-Army nie rozpoczynałby rozmów o elementach tarczy rakietowej od poruszenia – najwyraźniej koniecznych dla higieny umysłowej żołnierzy amerykańskich – kwestii zamtuza i doboru jego personelu, przy „planowanej” bazie.
Tak samo naiwne jest oczekiwanie, że Armia Europejska (niemiecka?) zaangażuje się w jakiekolwiek starcia z ewentualnym zagrożeniem terytorium polskiego nadchodzącym ze wschodu, a nie zajmie – taktycznie zrozumiałe – pozycje obronne w Alpach i Pirenejach, zasypując obszar Polski pociskami jądrowymi, bez „oglądania się” na ludność cywilną, jak systemy totalne i eufemistycznie nazywają nieuzbrojonych Obywateli zamieszkujących ziemie, będące terenem operacyjnym ich działań militarnych.
* * *
Powyższy wywód, oparty na zaledwie kilku, z wielu możliwych przykładów, posłużył ustaleniu charakterystyki miejsca, które nazywamy Polską oraz opisania właściwości systemu politycznego, zwanego przeze mnie przywiślańskim, współcześnie administrującego Jej ziemiami.
W związku z powyższą, fragmentaryczną – co podkreślam ponownie – analizą właściwości i dominujących zasad ustrojowych, stan dzisiejszej państwowości Polskiej, Myśl konserwatywna definiuje następująco:
Polska, buforowe państewko pomiędzy Niemcami a Rosją, w granicach narzuconych bez udziału i zgody jej przedstawicieli przez Konferencję Jałtańską jest anachroniczną, niejednolitą i nietrwałą konstrukcją, pozbawioną oparcia na solidnych podstawach prawa międzynarodowego, wykorzystywaną przez Unię Europejską do finansowania jej struktur i jako zaplecze logistyczno-konsumpcyjne, a przez organizację polityczno-wojskową Paktu Północnoatlantyckiego NATO, jako rezerwuar bezpłatnego żołnierza i przedpole do wymiany ciosów atomowych; rządzoną przez cywilizacyjną anty-elitę, powiązaną z systemami totalitarnymi i agenturą państw trzecich, działającą na – szeroko rozumianą – szkodę polityczną i gospodarczą zamieszkujących na jej terenie Obywateli.
Ceterum censeo Conventum esse delendum.