Wjeżdżałem do Rzeszowa od strony południowej (bieszczadzkiej)…
Rok 1989 – wjeżdżałem Fiacikiem 126 P w wersji Bis.
Byłem na dwupasmówce – z daleka widziałem duży autobus – wydawało mi się, że jechał.
Popatrzyłem na prawo – to był Dom Asystenta PRz na Podkarpackiej, wydawało mi się, że widzę żonę z dzieckiem przed blokiem a miała być w tym czasie gdzie indziej – u mojego przyjaciela.
Kiedy odwróciłem głowę na wprost zobaczyłem tylko ścianę – jak się okazało autobus stał na prawym pasie a nie jechał.
Błyskawicznie skręciłem na lewy pas ale… Było za późno. Zahaczyłem go 1/3 przodu – w ostatniej chwili wbiłem ręce w kierownicę 🙂
Walnąłem więc w ten stojący autobus zahaczając go 1/3 malutkiego Fiacika.
Autobus miał ryskę na zderzaku a ja autko do kasacji.
Część energii uderzenia poszła na zniszczenie przodu Fiacika, obróciło mnie w lewo i lekko podniosło do góry.
W bagażniku z przodu autka miałem kanister z 10 l benzyny. Świadom tego chciałem szybko opuścić autko. I tak zrobiłem. Kanister pogięty mam do dzisiaj 🙂
Było lato, ciepło więc okna z bloku były otwarte. Wydawało mi się, że szybko wyszedłem z Fiacika.
Potem znajomi powiedzieli mi, że usłyszeli huk i widzieli, że kierowca długo nie wychodził z autka.
A mi się wydawało, że zrobiłem to szybko. Cóż – czasami czas płynie inaczej 🙂
Czemu o tym piszę? Bo ma to związek z moim postem na NE:
http://akwedukt.nowyekran.pl/post/60402,rexturbo-i-katastrofa-w-smolensku
Teoria teorią a praktyka praktyką.
Mam na myśli przeciążenia pionowe i poziome.
Bo podniosło mnie po zderzeniu do góry a nie w dół.
Jeżdżę samochodem już prawie 40 – lat. I to był mój jedyny wypadek.
I niech tak dalej będzie – ufam Górze – Bogu.
Zyje dosc dlugo i staram sie myslec. W zyciu dzialam na wielu obszarach :-) Fizyka, sztuka inzynierska i logika - to podstawy myslenia racjonalnego. Ale równiez wiem sporo o duchowosci. Bo przed nia przyszlosc.