Opisuję swój dzisiejszy przypadek, z okazji wizyty u lekarza pierwszego kontaktu.
Moja przychodnia postanowiła sprawdzić ilu jej pacjentów jest ubezpieczonych w NFZ, i w odpowiedzi na takie zapytanie, otrzymała z NFZ listę osób nieuprawnionych do świadczeń.
I ja dzisiaj, wieloletnia pacjentka tej przychodni, znalazłam się na liście ok. 500 osób, które NFZ wykazał, jako nieubezpieczone. Przy tym nie ma znaczenia, czy ktoś jest ‘na etacie’, czy jest emerytem, czy pracującym emerytem, to i tak mógł się na takiej liście znaleźć. Wiem to z rozmów z personelem i pacjentami z kolejki.
Nie pozostało mi nic innego, tylko przejść się do ZUS-u, żeby sprawę wyjaśnić i pobrać stosowne zaświadczenie o losie moich składek, żeby być przyjętą do lekarza.
Szczęście w tzw. nieszczęściu, że dzisiaj chodziło mi o załatwienie ‘spraw papierkowych’ u mojego lekarza, a nie był to stan nagły lub niedyspozycji z gorączką, więc miałam czas i siłę, żeby wykonać ten podwójny marsz.
W moim ZUS-ie wykazano, że składki są odprowadzane do NFZ, dostałam ich stosowny i potwierdzony wydruk, na którego podstawie mogłam odbyć planowaną (z zapisaniem się na termin) wizytę u lekarza.
Dlaczego tych składek nie ma NFZ, oto jest pytanie?
Z tego, co usłyszałam w ZUS-ie, to tylko moja przychodnia zastosowała metodę „sprawdzam” wobec NFZ. Na terenie miasta jest więcej takich przychodni i podejrzewam, że jeśli wszystkie wezmą się za takie sprawdzanie, to może się okazać, że NFZ nie ma wielu, wielu Polaków w swoich rejestrach.
Jedna mała przychodnia pokazała bałagan organizacyjny w tym niby zinformatyzowanym systemie.
Zapewne teraz ruszy machina prostowania prostych spraw, jednak postanowiłam napisać o tym dlatego, żeby czytelnicy Nowego Ekranu wiedzieli, że przed wizytą u lekarza, należy zajrzeć do ZUS-u, dla pewności, że będą danego dnia przyjęci u lekarza.
Nie ma znaczenia, że jeszcze dwa miesiące temu nie mieli wątpliwości, że ‘są ubezpieczeni’. Emeryci też nie mają tej pewności.
grafika: http://www.zozmedical.com.pl/images/stories/nfz.jpg