Ludzie są istotami społecznymi i aby funkcjonować w zgodzie ze swoją naturą muszą kierować się jakimś określonym systemem wartości. Podstawową funkcją społeczeństwa i głównym powodem, dla którego ludzie organizują się jest potrzeba bezpieczeństwa. Często nieuświadomione, ukryte pod płaszczem odruchów dążenie do bliskości, nawiązywania relacji, wywodzi się z naszego pierwotnego lęku przed światem. Każda poprawnie funkcjonująca struktura społeczna musi charakteryzować się posiadaniem trwałego kośćca etycznego, systemu wartości pozwalającego każdemu z jej członków czuć się bezpiecznie. Nieprzewidywalność natury i świata, człowiek rekompensuje sobie tworzeniem schematów pozwalających poczuć chociaż namiastkę kontroli.
Nie może być tak, że każdy wyznaje takie wartości jakie mu się podobają. Wszelka cywilizacja rodzi się z samoograniczenia ludzi ją tworzących na rzecz wspólnego dobra, jakim jest bezpieczeństwo i możliwość rozwoju, który bez oparcia w jednoznacznym systemie etycznym nie może mieć miejsca. Wyobraźmy sobie świat, w którym ciężko jest określić kto jest kim i co zrobi w reakcji na nasze czyny i słowa. Świat, którego funkcjonowanie oparte jest na zasadzie odgórnego zarządzania masą indywidualistów przy pomocy siły i manipulacji, nie potrafiących dojść do szybkiego konsensusu w żadnej, nawet z pozoru błahej sprawie. Społeczeństwo zatomizowane jest bezpośrednim wynikiem zaniku fundamentalnych wartości spajających poszczególne jednostki i nadających im kierunek oraz cel. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że współczesny świat do tego właśnie zmierza, jednak o tym później.
Wartości kształtowały się w sposób organiczny przez wieki istnienia rodzaju ludzkiego. Przede wszystkim kształtowała je tradycja, wzrastająca w oparciu o prawa natury, które wymogły pewne zachowania niezbędne dla przetrwania we wrogim otoczeniu. Również religia odgrywała tutaj znaczącą, jeśli nie najważniejszą rolę, ponieważ pewne kwestie musiały być, w celu utrzymania porządku społecznego, regulowane przez instancję wyższą. Jako człowiek wierzący jestem przekonany, że wszystko co mamy pochodzi od Boga. Znając jako tako życie, obserwując siebie i innych, dawno już zauważyłem, że nasze istnienie na tym łez padole podobne jest do błądzenia w mroku. Wszystko co ludzie tworzą i w swej bucie przypisują jedynie sobie, sprawia często wrażenie iluzji, zbiegu okoliczności doprowadzającego pewne jednostki do pewnych odkryć i konkluzji. Ograniczone ludzkie pojmowanie stanowi nad wyraz niepewny grunt pod twierdzenia, jakoby świat stanowił kuźnię, w której kowalem jest nasz intelekt, a siła wyższa co najwyżej przygląda się nam z podziwem, pozostawiając nam samym kwestię naszego losu.
Rola religii w naszym życiu, jak już wcześniej wspomniałem, jest niebagatelna. Religia nie powstała jako system ucisku i zniewolenia, jak chcieliby przedstawiać to apologeci ateizmu, lecz jako instytucja będąca gwarantem porządku i respektowania odwiecznych praw. Niektórzy, szacunku dla tychże praw nabierają dzięki racjonalnemu myśleniu i analizie rzeczywistości, inni zaś potrzebują uwarunkowania poprzez wiarę w instancję wyższą i nie ma w tym nic złego. Społeczeństwo pozbawione religii zatraca wartości jakie ona ze sobą niesie. Dlatego, że pewni ludzie opierają się racjonalnemu myśleniu. Nie mam tu na myśli tzw. racjonalizmu, będącego w dzisiejszych czasach zasłoną dla wszelkiej maści lewactwa i terminem pozwalającym wykpić to, co nie przystaje do materialistycznej wizji świata. Materializm dialektyczny, niespełniony i nienasycony, szuka coraz to nowych sposobów dojścia do świadomości mas. Po upadku komunizmu, będącego nieudaną próbą sprowadzenia ludzkości siłą na manowce braku wiary, przyszedł czas na metody znacznie bardziej wysublimowane. Wiara, w szczególności chrześcijańska, będąca ostoją zdrowej moralności, stanowi odwiecznego wroga dla „władców tego świata”, poszukujących sposobu poszerzenia swego wpływu i mocy oddziaływania na jednostki.
Kanon wartości pozostaje niezmienny w swym trzonie niezależnie od czasów, czy wręcz kultury z jakiej wyrasta. Podstawą jest tu hierarchiczna struktura społeczności, szacunek dla starszych z racji wieku i doświadczenia, szacunek dla rodziny będącej podwaliną społeczeństwa. Rodzina stanowi najbliższy krąg zaufania, jest ostoją kształtującą prawidłowe relacje międzyludzkie na najbardziej fundamentalnym poziomie. To z niej wywodzą się nawyki pozwalające dostosować się do otaczającego świata i do innych ludzi. Bardzo prostym sposobem oceny wartości danego społeczeństwa jest właśnie jego stosunek do rodziny. Społeczeństwa upadłe, zmierzające ku zagładzie, charakteryzuje lekceważenie i negacja sensu istnienia tej podstawowej komórki społecznej. Nacisk kładziony na indywidualizm oraz tzw. prawa jednostki jest jedną z pierwszych oznak dekadencji. Wywodzi się bezpośrednio z dążenia do przyjemności, hedonizmu królującego wśród ludzi tworzących daną zbiorowość. Oznacza zanik imperatywu wspólnego dobra, poświęcenia dla wartości wyższych, dla innych, których korzyści w żaden sposób nie da się pogodzić z beztroskim zaspokajaniem własnych żądz.
Rodzina to trud, dający jednak również głębszą formę przyjemności, której doznać mogą jedynie ludzie moralnie dojrzali. Radość płynąca z poczucia spełnionego obowiązku, ze współudziału w tworzeniu przyszłości i kreowaniu nowych pokoleń jest niedostępna dla ludzi prymitywnych. Nacisk kładziony na obowiązek, a co za tym idzie stawianie dobra innych ponad swoje jest charakterystyczny dla społeczności dojrzałych, rozwijających się i ekspansywnych. W przeciwieństwie do nich, społeczności w stanie rozkładu stają się tylko zbiorem jednostek, dla których ich własne jestestwa i osobiste pragnienia są jedynymi wyznacznikami jakimi kierują się w życiu. Rodzina jest absolutnym fundamentem, podstawą, bez której nie mogą zrodzić się żadne pożądane z punktu widzenia zdrowego społeczeństwa wartości. Naród, Ojczyzna, Honor, to wszystko są pojęcia wywodzące się z więzi rodzinnych, z oddania, szacunku i miłości, których uczy ona od dziecka, by dorosły już człowiek mógł dokonać ich projekcji na innych członków swojej społeczności.
Rodzina jednak, aby istnieć i trwać musi być wzmocniona szkieletem jaki tworzą tradycja i wiara. Są one mapą wyznaczającą cel i trasę oraz swego rodzaju instrukcją, pomagającą nie popełniać błędów. Mądrość pokoleń wyznacza nam szlak, którym podążanie jest bezpieczne i najwłaściwsze. Wszystko inne to nowinki, które mogą się sprawdzić bądź nie i które zawsze należy rozpatrywać w kontekście pierwotnych, tradycyjnych wartości przekazanych nam przez przodków. W dzisiejszych czasach dostrzegalne jest lekkie podejście w stosunku do głosów z przeszłości, do mądrości pokoleń. Jak to się stało, że tzw. kultura zachodnia zmienia się w wylęgarnię dziwactw, wydalającą ze swych trzewi coraz to nowe pokolenia odszczepieńców i ludzi bez charakteru? W którym momencie popełniony został błąd?
Błąd leży u podstaw współczesnego, „zachodniego” sposobu bycia. Gdy atakowane są fundamenty, cała budowla niechybnie runie i to właśnie czeka nasz świat jeśli nie zawróci z drogi szaleństwa i nie odbuduje szacunku dla rodziny, będącej od wieków jego opoką. Nie da rady tego jednak dokonać bez wskrzeszenia wzgardzonych tradycji i wiary, ponieważ to w nich tkwi klucz do tego jak rodzina powinna wyglądać. Dlaczego więc odrzucamy wielowiekową mądrość na rzecz nowoczesności? Z wygody? To co mądre i właściwe nigdy nie jest łatwe, za to wszystko co łatwe i przyjemne często prowadzi donikąd. I tak właśnie wygląda nasza współczesność. Pędem mas zaczynamy marsz ku zatraceniu. Na końcu tej drogi czeka świat bez wartości i bez duszy, świat antywartości, zła i zdziczenia. Nie trzeba być geniuszem by dostrzec go oczami wyobraźni. Próbki tego co nadchodzi znaleźć można na każdym kroku.
Od zarania dziejów ludzkość podąża swym szlakiem. Począwszy od spowitej mrokiem niepamięci przeszłości, poprzez milenia swej historii aż po dzień dzisiejszy, kroczymy nieustannie wytyczoną nam przez Boga ścieżką. Ścieżką życia, którego sens jest dla nas zagadką. Zagadką, na którą paradoksalnie gdzieś w głębi duszy znamy odpowiedź. Wyczuwamy ją dopóty, dopóki nie zaczynamy się nad nią zastanawiać. W momencie uruchomienia rozumu pewne oczywiste sprawy umykają niczym cienie pod naporem promieni słońca, a kwestie wydawałoby się oczywiste stają się zagmatwane i tajemnicze. O tego rodzaju zagadnieniach powiedziano kiedyś, że gdy nie zadajemy sobie pewnych pytań, znamy odpowiedź. Ogary rozumu dopadają i rozszarpują bezlitośnie wszelkie przejawy intuicji, a dążenie do racjonalizacji wszystkiego za wszelką cenę zniewala ducha, uniemożliwiając odkrycie prawdy o nas samych. Prawdy, która jest zbyt ulotna dla racjonalnej refleksji i niemożliwa do odkrycia za pomocą naukowych metod. Jest ona nieuchwytna lecz obecna, w nas i wokół nas. W każdym oddechu, każdym uderzeniu serca, w tchnieniu wiatru i pięknie przyrody, której trwałość i majestat upewniają nas co do jej istnienia. Tylko mądrość pokoleń wskazuje nam właściwą drogę. Tylko wiara daje siłę by trwać na straży sprawy, zdawałoby się już przegranej.
Żródło: lospolski.pl
Mam 34 lata. Mieszkam w Lęborku na pomorzu. Z wykształcenia jestem administratywistą. Ukończyłem Uniwersytet Gdański. Jestem żonaty i mam synka o imieniu Olaf. Moja małżonka ma na imię Aleksandra. Jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat. Moja rodzina jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało :) Lubię pisać. Piszę co mi do głowy przyjdzie, począwszy od publicystyki a na poezji skończywszy. Pisanie to aktywność, która sprawia mi frajdę. Przekuwam swoje myśli w tekst, by podzielić się z Wami tym co czuję i jak widzę świat. Teksty są różne. Pomimo tego, że sprawiam wrażenie dość jednoznacznie określonego politycznie, nie radziłbym mnie szufladkować. Można się wtedy srogo pomylić.