Co to jest zamordyzm? Czy cel uświęca środki? Czy można nie być zamordystą?
Przeciętny człowiek na słowo "zamordyzm" reaguje jak na coś złego. Ponieważ mamy demokrację, a media publiczne są w lewicowych rękach, więc dostosowują się one do tego, odżegnując lewicową ideologię od zamordyzmu; nie usłyszycie od nich np. że Stalin był lewicowcem. A przy okazji umacniając w zwykłych ludziach przekonanie, że zamordyzm to coś złego.
Rzeczywistość jest troszkę inna. Zarówno Lewica, jak i Prawica, to zamordyści. Jedni i drudzy mają swoją wizję świata, państwa i społeczeństwa, wyodrębnione grupy, które temu porządkowi zagrażają i pomysły, żeby te grupy trzymać za mordę. Tu się kończą podobieństwa. Lewica chciałaby trzymać za mordę narodowców, rasistów, niektóre odłamy przedsiębiorców, a niektóre po prostu bogatych ludzi. Co do złodziei, to już różnie — wszystko zależy od tego, komu kradną, w czyim imieniu i na czyją rzecz. Prawica natomiast chciałaby trzymać za mordę przede wszystkim legislaturę, żeby nie mógł sobie dowolnie ograniczać wolności ludzi, oraz egzekutywę, żeby nie "wyręczała" legislatora w ograniczaniu wolności ludzi. To jest zresztą w prawicowych założeniach główna funkcja stojącego ponad prawem monarchy w ramach polityki wewnętrznej.
Mniejsza o to, bo druga różnica jest poważniejsza. Lewica, próbując stosować zamordyzm wobec narodowców, rasistów czy antysemitów (niekonecznie zresztą lubianych przez Prawicę), oficjalnie twierdzi, że zamordyzmu nie stosuje, bo to be. Prawicowiec zaś na ogół nie powie, że zamordyzm to coś złego z natury, ani nie powie, że zamordyzm to coś dobrego z natury, tylko będzie oceniał zamordyzm w zależności od tego, czemu on służy.
I tu pojawia się kwestia, czy takie stawianie sprawy nie jest hołdowaniem zasadzie, że "cel uświęca środki"? Kwestia jest ciekawa. Otóż nie należy stosować zasady "cel uświęca środki", co nie oznacza, że nie istnieje żaden cel, który uświęca środki. Jest wręcz przeciwnie: jeśli masz spójne poglądy, to w którymś miejscu masz cel, który uświęca dowolne środki!
Nie? Naprawdę twierdzisz, że nie?
OK. Zacznijmy od czegoś przyziemnego. Powiedzmy, że Twoim celem jest zapewnienie dobrego startu w dorosłe życie swoim dzieciom. Czemu nie? Słuszny, szczytny cel, dość zresztą popularny w społeczeństwie. Czy możesz wziąć karabin i zabić sto osób, żeby ten cel osiągnąć? Zakładam, że nie. A jeśli byłbyś przyparty do muru, postawiony w sytuacji, w której nie możesz w inny sposób zapewnić dziecku dobrego startu, a jedynie przeciętny start? Nie, nie "poszukasz" innych możliwości. Już szukałeś. Nie znalazłeś. Nie ma. Tak albo tak, tertium non datur. Zakładam, że nadal nie decydujesz się zabić stu osób. Trudno, Twoje dziecko będzie miało przeciętny start w życiu, ale może sobie poradzi. A Ty jesteś w porządku wobec świata i własnego sumienia, a nawet wobec własnego dziecka, jeśli nie jest wychowane na aspołecznego potwora.
Co słyszę? Że zaprzeczam sam sobie, bo pokazałem przykład, że cel nie uświęca środków? Owszem, cel, jakim jest dobry start dziecka w życie, nie uświęca środka, jakim jest zabicie stu osób. Powstrzymasz się od tego zabicia, nawet jeśli ceną jest trochę gorszy start w życie dla Twojego dziecka. Tak? Dobrze Cię zrozumiałem? A wiesz, co to oznacza?
To oznacza, że cel, jakim jest niezabicie stu osób, uświęca środki, jakimi w tym przypadku jest rezygnacja z dobrego startu własnego dziecka w dorosłe życie.
Czy to już wszystko? Nie. Na razie celem uświęcony został jeden środek, ale przecież jest masa innych środków, które mogą tego celu nie uświęcać. Naprawdę? OK. Nie pytam, w jakiej sytuacji rezygnujesz ze środków, które doprowadziłyby Cię do celu, jakim jest niezabicie stu osób, ale skoro przejawiasz gotowość do ich zabicia, to rezygnacja ze środków jest celem uświęconym krwią setki ludzi. To poważny środek!
Można tak dalej. Nie jest to komfortowe dla psychiki i nie namawiam nikogo, żeby taki łańcuszek sobie tworzył. Namawiam jedynie do przemyślenia, bez tworzenia łańcuszka, że powinien on się skończyć celem, który dla człowieka uświęca wszystkie środki, w dodatku dokładnie jednym celem.
Przynajmniej u człowieka o spójnych poglądach.