Ostatnie wydarzenia w Tunezji są kolejnym z symptomów pogłębiającego się konfliktu cywilizacyjnego na linii świat zachodni – muzułmanie. Szeroko komentowany w mediach zamach terrorystyczny, którego głównymi ofiarami padli turyści nie jest, a przynajmniej nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem. Ataki tego typu wtapiają się już w naszą medialną rzeczywistość do tego stopnia, że niedługo przechodzić będziemy nad nimi do porządku dziennego.
Pomimo faktu, że od wielu lat epatowani jesteśmy obrazami terroru i zagrożenia ze strony islamistów, kształtowana na bazie poprawności politycznej nowomowa nie jest w stanie nazywać rzeczy po imieniu. Komentowanie każdego zamachu w kontekście terroryzmu z pominięciem jego źródła jakim jest religia zakrawa na umyślną manipulację. Rozpleniona na zachodzie ideologia multikulturalizmu nie pozwala na trzeźwe spojrzenie na sprawę i zakłamuje obraz w oczach społeczeństwa, dla którego przemoc wobec ludzi innej wiary jawi się jako skutek działania marginalnej grupki frustratów i fanatyków. Ugłaskiwanie muzułmanów, a ściślej rzecz ujmując muzułmańskich wyborców w krajach Europy Zachodniej, wystawia je na poważne zagrożenie. Człowiek nie zdający sobie sprawy z istoty problemu, czy też z innej przyczyny wypierający go ze świadomości, nie jest w stanie reagować adekwatnie do sytuacji. Po ulicach Francji czy Niemiec spacerują miliony ludzi z gruntu negatywnie nastawionych do wartości prezentowanych przez goszczącą ich cywilizację. Nie sposób zrozumieć lekkomyślności jaka do tego doprowadziła. Zbudowana na fundamencie lewackich idei, źle pojęta tolerancja i naiwna wiara w slogany powszechnej równości i braterstwa, wychowała społeczeństwa podatne na fałsz i obłudę. Bezmyślne przeświadczenie o roli państwa jako opiekuna i gwaranta bezpieczeństwa, oraz zanik woli samodzielnego kształtowania świata, noszą wszelkie znamiona efektów indoktrynacji. W żadnym wypadku nie sposób tego uznać za objawy ewolucyjnego rozwoju społeczeństwa jak chcieliby to widzieć piewcy tęczowej rewolucji. Utrata zdolności do samoobrony równa się śmierci, a wszelkie teorie o pokojowej koegzystencji i powszechnej miłości nijak mają się do rzeczywistego obrazu świata jakim widzimy go na co dzień.
W świetle tych faktów dziwnymi wydają się działania podejmowane od wielu lat przez rządy większości państw Europy. Cięcie wydatków na zbrojenia, zezwolenie na napływ imigrantów spoza naszego kręgu kulturowego, czy też hodowanie u siebie problematycznej mniejszości muzułmańskiej zakrawa na działania dywersyjne wymierzone we własny naród. Nie sposób nie wspomnieć tu o przymusowej tolerancji i indoktrynacji do uległości, wdrażanej w życie równolegle z promocją dewiacji spod znaku gender. Wszystko to prowadzi do osłabienia państw europejskich, którego cel pozostaje jak na razie niejasny, choć można tu wiele domniemywać.
Śmierć polskich obywateli w zamachu w Tunezji nie nastraja optymistycznie, ponieważ jak na razie muzułmański terror wprost nas nie dotykał. Nie ma jednak co się łudzić, że wobec aktualnej, wpisującej się w zachodnie trendy polityce polskich władz, zagrożenia da się uniknąć. Wszelkie akcje promujące osiedlanie się u nas imigrantów oraz stopniowe ogłupianie społeczeństwa przyniosą w końcu zatrute owoce. Kampanie w rodzaju „Polska. Tu mieszkam”, finansowane z kieszeni podatników, stanowią ewidentną przygrywkę do powtórzenia zachodnioeuropejskich błędów i sprowadzenia sobie na kark kolorowej imigracji. Człowiek rozumny uczy się na cudzych błędach, a nie własnych, chociaż w przypadku Polaków bywa z tym różnie. Obserwując naszą scenę polityczną ciężko oprzeć się wrażeniu, że rację miał Jan Kochanowski pisząc, że i przed szkodą i po szkodzie głupi. W domyśle Polak, chociaż nie do końca w tym kontekście.
Zgodnie z powyższą sentencją przyjęta została przez polskich parlamentarzystów, a przyklepana przez wujka Bronka tzw. konwencja przemocowa. Ma ona na celu otwarcie furtki prawnej dla swobodnego kształtowania niestereotypowych ról płciowych oraz zduszenia w zarodku resztek normalności. Unaocznia niebezpieczeństwo z jakim musimy się zmierzyć. Wobec zaniku moralności i powszechnie akceptowanych wartości wyznawanych przez większość społeczeństwa, ryzykujemy utratę tożsamości, która równa się utracie prawa do samostanowienia. Rzesze imigrantów, przynoszących tu nie tylko ręce niezbyt chętne do pracy, lecz również głęboko wpojony system wartości, mogą chcąc nie chcąc stać się elementem dominującym w dekadenckim krajobrazie etycznym Europy. Niewielu jednak zdaje sobie z tego sprawę, a zgraja pożytecznych idiotów gra pierwsze skrzypce w przekazie medialnym, otumaniając szerokie masy społeczne tchnieniem nieskażonej ignorancji. Niestety na dzień dzisiejszy tak to wygląda, że ten kto opowiada większe banialuki, pasujące do odgórnie przyjętej linii propagandowej, ten zachodzi wyżej w świecie mainstreamu. Cała nadzieja w mediach niezależnych, których realna siła rażenia jest niestety równa sile pistoletu na kapiszony. Powiedziano jednak, że kropla drąży skałę, więc nie ma co siać defetyzmu.
Na złość zachodnioeuropejskim standardom i ich rodzimym apologetom warto tu tylko wyrazić radość z faktu, że cała ta ich zgnilizna ledwo nas Polaków liznęła. Jak na razie jesteśmy jeszcze na pozycji, w której możliwy jest odwrót i nawrócenie się na drogę prawdy i dobra. Jakkolwiek by tego nie nazwać stajemy oko w oko ze złem, które osacza nasz kraj z każdej strony. Rzeczywiste zagrożenie muzułmańskie, to dla nas jak na razie odległa przyszłość, jednak bez konkretnych działań podejmowanych z naszej strony ona z pewnością nadejdzie.
W związku z tragicznym w skutki zamachem na naszych rodaków w Tunezji, składam rodzinom zamordowanych Polaków oraz pozostałym poszkodowanym i ich najbliższym najszczersze wyrazy współczucia i solidarności w tych ciężkich dla nich chwilach.
Mam 34 lata. Mieszkam w Lęborku na pomorzu. Z wykształcenia jestem administratywistą. Ukończyłem Uniwersytet Gdański. Jestem żonaty i mam synka o imieniu Olaf. Moja małżonka ma na imię Aleksandra. Jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat. Moja rodzina jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało :) Lubię pisać. Piszę co mi do głowy przyjdzie, począwszy od publicystyki a na poezji skończywszy. Pisanie to aktywność, która sprawia mi frajdę. Przekuwam swoje myśli w tekst, by podzielić się z Wami tym co czuję i jak widzę świat. Teksty są różne. Pomimo tego, że sprawiam wrażenie dość jednoznacznie określonego politycznie, nie radziłbym mnie szufladkować. Można się wtedy srogo pomylić.
3 komentarz