Nie mam cukierka dla Gierka. Nie tęsknię za PRL. Ale ta duma nie wymaga odbierania zasług Gierkowi i nie usprawiedliwia poczucia wyższości wobec tamtych realiów, od których szczęśliwie historia nas uwolniła – pisze Jacek Żakowski na wyborcza.pl.
Po pierwsze, Gierek rządził w PRL, która miała ograniczoną suwerenność nie dlatego, że on się na to zgodził, ale dlatego, że tak ustaliły mocarstwa. Nie ma co robić mu zarzutu z geopolitycznego upośledzenia tamtej Polski. Trzeba się zastanowić, czy w obrębie pola manewru minimalizował, czy maksymalizował polskie szanse. Jeżeli robił dobry użytek z możliwości, to zasługuje na wdzięczność. Politycy zawsze funkcjonują w warunkach ograniczonych możliwości. Każdego można wdeptać w ziemię, jeśli się jego dorobek ocenia według aspiracji czy słusznych praw, a nie wedle realiów. Na tym polega dziś pisowska totalna krytyka rządów Tuska. Nie sądzę, by warto było iść tą drogą.
Po drugie, za łatwo jest przekreślać Gierka, wypominając pułapkę zadłużenia, w jaką pod jego rządami wpadła PRL. W podobnej sytuacji znalazło się wiele krajów, które w latach 70. próbowały dokonać skoku modernizacyjnego na kredyt. Kiedy Gierek obejmował władzę i decydował się na wielkie inwestycje wsparte pożyczkami z Zachodu, podstawowa stopa procentowa dla kredytów dolarowych wynosiła niespełna 6 procent i była w fazie spadkowej. W drugiej połowie lat 70., po kryzysie naftowym, stopy poszybowały. W grudniu 1980 r. osiągnęły historyczne maksimum – 21,5 proc. To spowodowało globalny kryzys zadłużeniowy, którego częścią były problemy PRL. Gdyby przy dzisiejszym zadłużeniu Polski oprocentowanie naszego długu skoczyło blisko czterokrotnie – jak w latach 70. – Tusk znalazłby się w sytuacji nie lepszej niż Gierek.
http://wyborcza.pl/1,75968,13152682,Gierek_i_cukierek.html?bo=1#ixzz2HHVxVr36
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."