Zakaz używania języka polskiego w Niemczech.
26/06/2012
899 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
Walczy o dziecko i polskość!
Pozwólcie im rozmawiać po polsku! Oddajcie dziecko!
Katarzyna Chmielewska, która wyjechała z rodziną do Niemiec za chlebem nie może rozmawiać z córką po polsku. Kobieta walczy o sądowy dokument, który da jej prawo komunikowania się w języku ojczystym. Chce również odzyskać dziecko, które zostało jej odebrane i umieszczone w zamkniętym domu dziecka. Batalia pochłonęła już prawie wszystkie oszczędności. Na szczęście obok bezdusznych urzędników do spraw dzieci spotyka również zrozumienie i wsparcie.
JUGENDAMT 2012 – Dramat polskiej rodziny w Niemczech
Sprawę trudno zrozumieć osobom, które żyją w Polsce. Tam, gdzie trafiła polka dzieci mają o wiele większe prawa. Młodzieńczy bunt doprowadził do tragedii i obecnych komplikacji.
– Nasze dwie córki zachłysnęły się swobodą, jaka tu panuje – tłumaczy Katarzyna Chmielewska. – Dzieci tu mogą w każdej chwili zgłosić się do urzędu i powiedzieć np., że ich zdaniem dostają zbyt małe kieszonkowe, domagać się większego luzu. I rodzice mają problemy. Za klapsa rodzic może nawet trafić do więzienia. Ja jestem wychowana tradycyjnie i nie pozwalałam córkom palić marihuany, nie chciałam, żeby wychodziły na zakrapiane alkoholem imprezy. Dziewczynom się to nie spodobało i doniosły na mnie. Ktoś im podpowiedział, że powinny również powiedzieć, że są bite i tak zrobiły. Podczas rozprawy nie potwierdziło się to, nie zostały mi odebrane prawa rodzicielskie. Wkroczył jednak Jugendamt (niemiecki urząd do spraw dzieci) i siłą odebrał mi córki. Obie zostały umieszczone w zakładach opiekuńczych. Starsza jest już pełnoletnia, została wypuszczona i wróciła do mnie, młodsza nadal jest przetrzymywana. Walczę o jej odzyskanie. Domagam się też od sądu wydania mi na piśmie oficjalnego zezwolenia na rozmawianie ze swoim dzieckiem po polsku. Jesteśmy Polakami i nikt nam tego zabronić nie może. Jeśli bym się na to zgodziła to może za chwilę zabronią mi wyznawać mojej wiary!
W chwili zatrzymania córka Katarzyny Chmielewskiej była w ciąży. Nikt o tym nie wiedział. Na dziecku, bez jakiegokolwiek pytania o zgodę została przeprowadzona aborcja. Sprawą zainteresował się polski konsul.
Po stronie kobiety stanął też Marcin Gall prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech t. z
Do Parlamentu Europejskiego została wystosowana petycja, której treść publikujemy poniżej. Rodzina walczy o swoje prawa i nie zamierza się poddawać. Boje pochłonęły jednak wszystkie ich oszczędności.
– Na szczęście dostajemy też wsparcie ze strony państwa niemieckiego, nie wszyscy są tak bezduszni, jak pracownicy Jugendamtu – dodaje Katarzyna Chmielewska. – Sądy zwolniły nas z opłat, w naszej sprawie pomaga, obok polskiego, również niemiecki adwokat. Mamy życzliwych sąsiadów. Wspiera nas polska ambasada. To wszystko pozwala mieć nadzieję, że nasza sytuacja wróci do normy i będziemy jeszcze szczęśliwą rodziną. Będziemy razem.
W najbliższych dniach niemiecki sąd rozpatrywać będzie wniosek o wydanie na piśmie gwarancji rozmowy po polsku. Jeśli tak się stanie będzie to precedensowa decyzja, która pozwoli starać się o swoje prawa wszystkim emigrantom, nie tylko z naszego kraju.
– No i wyjdzie, że jestem bojowniczką o uszanowanie podstawowych praw i swobód obywatelskich, przecieram szlaki wolności – kończy z uśmiechem pani Katarzyna. – Takim damskim Drzymałą. Nie uszczęśliwia mnie ta rola. Wolałabym, gdyby od początku było po prostu normalnie.
Źródło – http://www.superfakty.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=4464&Itemid=60