Gajowy drapał się po głowie patrząc, co to za dziwaczny pojazd stoi przed biurem zajączka.
– Co się gapisz, bulaku? Nowoczesnych środków transportu leśnego nie widziałeś? Dawaj mi tu do biura, bo musimy pogadać o wyborach! – ryknął zajączek, wychylając się z okna.
– Gapię się na napis na tym… czymś. "Skroimy więcej". Co to ma niby znaczyć? – odpowiedział Gajowy, marszcząc brwi. – Nie rozumiem.
– To mnie akurat nie dziwi. Naprawdę nie wiem, jakim cudem zostałeś właścicielem leśniczówki. To był chyba ten mój cud, który obiecałem mieszkańcom lasu – zarechotał zajączek i splunął, celnie trafiając w lewy but gajowego. – Skroimy więcej kapuchy, to chyba jasne? Jakieś 300 miliardów kapuchy do podziału między naszych. Dobra, dawaj tu wałkoniu do mnie, bo szkoda czasu, zaraz wylatuję.
Gajowy popatrzył na swój lewy but, wytarł go o trawkę, westchnął i wszedł do biura.
– Jak to wylatujesz? – zapytał niepewnie zajączka. – Przecież to… coś ma koła. Chyba wyjeżdżasz?
– LunaparTV mówi, że to lata. SłonecznaTV też. Wybiórcza pisze o moim lataniu po lesie reportaże. Sikor twierdzi, że śmigam, jak czaknoris. Nie wiem, co to jest, ale podobno szybkie. Leśna TV robi transmisje na żywo, jak latam od zagajnika do zagajnika. Wściekła kocica miauczy, że to aż się unosi, kiedy jestem w środku. A ty twierdzisz, że to tylko jeździ?! – zacharczał zajączek i pacnął z całej siły gajowego w czółko. – Jeszcze słowo, a cię wyślę na wakacje do niedźwiedzia! Bezterminowe! Co ty na to?! – wilcze oczy zajączka zamieniły się w dwa sztylety, które niebezpiecznie zaczeły się zbliżać do gardła gajowego.
– Nie, no co ty… Oczywiście, że to… to… lata – spłoszony gajowy aż przykucnął ze strachu. – To była tylko taka oszibka. A jak to coś się nazywa?
– No! – zajączek uśmiechnął się zadowolony i pogroził palcem gajowemu. – Nie podskakuj, bo zrobię z ciebie siekany bigos. Zajączkolot się nazywa. No dobra, słuchaj mnie teraz! To, że zapowiedziałeś du… dy… destylację czy jakoś tak na zarządzającego lasem dla tego zwierzątka, które ma największą zdolność ko… kolacyjną, to fajnie, ale to za mało. Kaczuchy rosną w sondażach i to mnie bardzo niepokoi. Nawet, jak się baaardzo postaramy przy liczeniu głosów, to możemy przegrać te wybory. Masz jakiś pomysł, co z tym fantem zrobić?
Gajowy podłubał w nosie, podrapał się pod pachami, obgryzł paznokcie, aż w końcu wydukał:
– Może obiecaj mieszkańcom lasu darmowy soczek z trawki?
Zajączek zaskoczony popatrzył na niego spod oka.
– No, nawet niegłupi pomysł, jak na ciebie… – chrząknął. – Ale tego nie mogę zrobić. Soczek z trawki to władza. Jeśli będzie darmowy, wszyscy przestaną mnie słuchać, nawet te kretyńskie lemingi, które łykają każde zrobione przeze mnie g…. , jakby to były czekoladki z pewexu, chłe, chłe, chłe! – zajączek zarechotał i poklepał gajowego po główce. – No dobra, nie wysilaj się, i tak wiedziałem, że nic mądrego nie wymyślisz, bo przecież i tak nie masz czym, no nie? Chłe, chłe, chłe! Zresztą sam już wymyśliłem, jak pokonać te ziejące ogniem nienawiści kaczuchy.
– Jak? – zapytał gajowy, spulchniając sobie fryzurę, przyklepaną przez zajączka.
– Obiecam wszystkim mieszkańcom lasu, że będą mogli mnie nie wybrać! Oczywiście, nie teraz, tylko za cztery lata, chłe, chłe, chłe!
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych zwierzątek jest zupełnie przypadkowe i ściśle niezamierzone 😉