Zajączek, stojąc już na szczycie schodków podstawionych do samolotu, uśmiechnął się najszerzej, jak tylko potrafił i pomachał pejsaczkom na dowidzenia. Pejsaczki również pomachały mu swoimi zgrabnymi rączkami, przyzwyczajonymi do liczenia pieniążków; zajączek odwrócił się i wszedł do środka samolotu. Wystudiowany uśmiech momentalnie zniknął mu z twarzy; poczłapał do salonki i klapnął na fotel. – Sok z trawy! Ale szybko! – wrzasnął do stewardessy. – I wołaj mi tu susła! Po chwili spłoszony Suseł zajrzał do salonki. – Siadaj! – zajączek warknął w jego stronę. – Gadaj, co z tym wieśniakiem. Podobno przesłuchiwał go tatarzyn. Jak poszło!? – siekacze zajączka groźnie błysnęły. Dobrze, że pod mundurem mam ukryty mini-spadochronik – przemknęło susłowi przez głowę. – Cholerka, jak on to robi, że […]
Zajączek, stojąc już na szczycie schodków podstawionych do samolotu, uśmiechnął się najszerzej, jak tylko potrafił i pomachał pejsaczkom na dowidzenia. Pejsaczki również pomachały mu swoimi zgrabnymi rączkami, przyzwyczajonymi do liczenia pieniążków; zajączek odwrócił się i wszedł do środka samolotu. Wystudiowany uśmiech momentalnie zniknął mu z twarzy; poczłapał do salonki i klapnął na fotel.
– Sok z trawy! Ale szybko! – wrzasnął do stewardessy. – I wołaj mi tu susła!
Po chwili spłoszony Suseł zajrzał do salonki.
– Siadaj! – zajączek warknął w jego stronę. – Gadaj, co z tym wieśniakiem. Podobno przesłuchiwał go tatarzyn. Jak poszło!? – siekacze zajączka groźnie błysnęły.
Dobrze, że pod mundurem mam ukryty mini-spadochronik – przemknęło susłowi przez głowę. – Cholerka, jak on to robi, że wszyscy go uważają za taką oazę spokoju… – popatrzył z podziwem, choć jednocześnie strachem na swojego szefa.
– Dobrze poszło. Wieśniak powiedział, że od dzieciństwa uwielbia filmować mgłę; kamerkę wyłączył na trzy minuty przed przylotem głównej kaczki, bo ekipa remontowa coś tam robiła na hotelowym dachu i…
– Łyknęli taką bzdurę? – zajączek popatrzył na niego z niedowierzaniem.
– Wygląda na to, że tak. Zresztą, nie jest to takie ważne, bo podrzuciliśmy leśnejTV innego njusa i nakręciliśmy wszystkie zaprzyjaźnione media, żeby tylko o tym pisały i gadały.
– Zuch! – zajączek uspokoił się. – A co to za njus?
– A, że leśnaTV dotarła do filmiku sprzed wylotu pierwszej kaczki, że prowadzący jej lot pokłócił się z dowódcą leśnych sił latających.
– O!? A co to za filmik? Dlaczego ja go do tej pory nie widziałem!? – mina zajączka stężała.
– Spokojnie szefie, dopiero go składamy, więc filmik będzie gotowy na jutro. Pomysł fajny, bo filmik jest bez dźwieku i można na jego temat wymyślać, co tylko ślina na język przyniesie. Najważniejsze, że wszyscy o nim trajkoczą, więć wieśniak, który, no co tu dużo mówić…
– Wiem, wiem – zajączek machnął ręką. – Tego wieśniaka znowu trzeba schować; miał nakręcić naturalną mgłę, to nakręcił i basta. A jak będzie coś pyskował, to powiedz mu, że ta ekipa remontowa z hoteliku pracuje teraz w naszym lesie. Chyba zrozumie? – zajączek zarechotał.
– Już mu to powiedziałem, przed przesłuchaniem u tatarzyna, jak mu sprzęt i nagrania dostarczyliśmy; zrozumiał aż za dobrze, przecież wie, co się przydarzyło temu tam, no, …
– Ciii… – zajączek przerwał mu w pół zdania, przykładając palec do ust. – Jeszcze nie wystartowaliśmy, a przecież wiesz, jakie pejsaczki mają możliwości. Wszystko podsłuchają, wszystko sfilmują albo zdobędą zdjęcia, jak trzeba… No dobra. Raporcik odsunęliśmy na kilka tygodni za pomocą koloru wyświetlacza, chłe, chłe, potem się wymyśli, jak go odsunąć jeszcze dalej, jeśli będzie taka potrzeba. Może coś się przydarzy w czasie tego testu lądowania, co? – zajączek wbił swój wilczy wzrok prosto w oczy susła.
– Szefie, ale… – suseł zaczął się spłoszony wiercić na siedzeniu.
– Przemyśl to. Jak masz inny sposób, to go dawaj, a jak nie, to nie pyskuj. Przegadaj sprawę ze strażnikiem leśnych spraw wewnętrznych. A teraz zmykaj, muszę odpocząć!
Suseł wyszedł; samolocik grzał już silniki, za chwilę mieli wystartować. Stewardessa przysniosła soczek z trawy; zajączek upił łyk i wyjrzał przez okienko.
Co za dziwny kraj… – pomyślał. No, ale z pejsaczkami sporo dogadałem… Dobrze, że tego gryzipiórka usadziliśmy na konferencji; chciał mnie pytać o dobra pejsaczków pozostawione w lesie po wojnie, bezczel jeden. Fakt, trochę las będzie kosztować ta umowa, ale co mnie to obchodzi; ja tam swoje od pejsaczków dostanę, nie muszę się martwić o emeryturkę… – uśmiechnął się zadowolony. – Robienie z nimi interesów, to czysta przyjemność, choć nigdy nie wiadomo, jak oni zyskują, skoro na pozór wygląda, że tracą. Ciekawe tylko, czy się zgodzą mi pomóc… Może za mało im zaproponowałem? No i nie wiadomo, czy zdecydują się zadrzeć z niedźwiedziem, choć wygląda na to, że tym razem to właśnie i my, i oni mamy wspólny problem. Dookoła ich kraju rewolta, tylko czekać, aż pustelnicy na nich napadną; a niedźwiedź tylko zaciera rączki, bo ceny surowców rosną, jak oszalałe, a to on przecież trzyma na nich swoją ciężką łapę… – zajączek upił kolejny łyk soczku z trawy; poczuł, jak samolocik pędzi po pasie startowymi, odrywa się od niego i zaczyna wznosić do góry.
No, lecimy… Dobra. Fajna była ta wycieczka, choć nie taka luzacka, jak ta do krainy słońca. Ale na pustyni to dałem czadu… Jak dla jaj padłem na kolana przed jakimś krzakiem i zacząłem machać rękami, to wszyscy w jednej chwili zrobili tak samo! Te moje stado baranów to chyba naprawdę wierzy, że jestem prorokiem! Kopaczka łkała, angielska sikoreczka biła mi skrzydełkami pokłony, a suseł klęcząc, KLĘCZĄC! mi salutował! Chłe, chłe, chłe! Jak dobrze, że nikt tego nie sfilmował, przecież nawet gajowy nie odwala takich numerów… – zajączek pokiwał główką i zmarszczył brwi.
A może ja naprawdę jestem prorokiem?? Przecież kilka dni temu śniły mi się wielbłądy… Taaak, przeprowadzę tych moich idiotów do ziemi obiecanej. No bo jak nie ja, to kto? Mnie mogę tylko pokonać ja sam. Przewodniczący rady lasu już się o tym przekonał, niedźwiedziowata menda jedna… – zajączek ziewnął i nie wiedzieć kiedy, zanurkował w drzemkę.
Nagle ktoś go zaczał delikatnie pukać w ramię.
– Cooo… co jest!? – zajączek wystraszony poderwał się z fotela.
– Szefie… – suseł przestępował z nogi na nogę, przełykając nerwowo ślinę. – Jakby to powiedzieć… W lesie jest mgła, nie wylądujemy. Musimy… Jedyne wyjście… Musimy lądować na… na terenach…
Zajączek poczuł, jak na czole występują mu zimne krople potu.
– Na terenach niedźwiedzia? – wyszeptał zbielałymi ustami.
– Nie, nie, no skąd, szefie… W krainie fjordów. Ale to i dobrze, jak mówi lisek, bo tam właśnie dziś jakieś zawody w skokach i szefo się pokaże z tym naszym, no jak mu tam…
– Miłoszem!?- wypalił zajączek. – Aa, to świetnie! Niech się chłopaczyna trochę ogrzeje w moim blasku! – zajączek otarł rączką pot z czoła i uspokojony usiadł z powrotem na siedzeniu. – Jak ja kocham podróżować! Suseł, dawaj mi tu zaraz jakąś mapkę! Gdzie ja jeszcze nie byłem, co!? No gdzie??