Sala zamarła; zajączek potoczył swoim wilczym wzrokiem po siedzących w pierwszym rzędzie popierających go aktywistach i funkcjonariuszach.
– Żadna fałszywa nuta nie może wkraść się w nasze słowa, bo żaden mieszkaniec lasu na żadne fałszywe nuty nie da się nabrać, chyba że ogląda zaprzyjaź…. znaczy, chyba, że słucha tych nienawistnych kaczorów! – ryknął, a ci, siedzący w pierwszych rzędach, aż się skulili ze strachu. – Dlatego postanowiłem mówić dużo o tym, co ja i moja band… znaczy, moi współpracownicy, zrobiliśmy i co nam się nie udało przez te cztery lata. Jak wszyscy wiedzą, udało nam się prawie wszystko! A udałoby się nam ukra… znaczy, osiągnąć jeszcze więcej, gdyby nie wroga działalność tych ziejących nienawiścią do lasu kaczuch! Uczciwie staraliśmy się zawsze tłumaczyć mieszkańcom lasu, co zrobiliśmy i jakie są powody, że nie wszystkie marzenia, o jakich mówiliśmy cztery lata temu, udało się zrealizować. Uczciwie więc powtórzę, jaki jest główny, a w zasadzie jedyny powód, że coś się nam nie udało:ka-czu-chy!
Na sali rozpętała się burza braw.
– Czas rozliczenia zmierza do końca, bo mieszkańcy lasu mają prawo, niestety – zajączek splunął obok mównicy – od nas usłyszeć, przeczytać w naszym programie, w setkach, tysiącach, milionach stron programu, który zawarliśmy w książce, jaką dzisiaj prezentujemy, której co prawda jeszcze nie czytaliście i nie przeczytacie, bo i tak jesteście na to za głu… znaczy, bo kaczuchy dokonały sabotażu w drukarni, ale w każdym razie wystarczy, że będziecie słuchać mnie, bo to ja dzisiaj chcę zaprezentować mieszkańcom lasu to, co jeszcze mamy im zamiar zrobić!
Klakierzy popatrzyli po sobie porozumiewawczo i po sali ponownie przetoczyła się burza niemilknących…. niemilknących… niemilknących… i jeszcze niemilknących… oklasków.
Żebyście, mieszkańcy lasu, wiedzieli, jak ja was urządzę, jak mnie znowu wybierzecie, chłe, chłe, chłe! – zarechotał w myślach zajaczek i władczym gestem ręki uciszył funkcjonariuszy oraz aktywistów.
– Kiedy patrzę na te nasze leśne projekty to absolutnie zgadzam się w jednym, może tylko w jednym, ale w tym się zgadzam, kiedy porównuję rządy kaczuch, które wszyscy złodzie… znaczy, uczciwi mieszkańcy lasu wspominają z drżeniem łydek, i nasze, kiedy podsłuchujemy niemal wszystk… znaczy, podsłuchujemy kaczuchy, które z natury są antysystemowe i wrogie rozwojowi naszego lasu, to mogę powiedzieć tak: tak jest, mieszkańcy lasu zasługują na więcej, a szczególnie na więcej zasługują zarządzający lasem i ci zarządzający więcej dostaną, z całą pewnością, jeśli rzecz jasna damy sobie tę szansę 9 października.
Pomożecie?!
Sala eksplodowała: sikorek tańczył kankana z wściekłą kocicą, kopczykowa zaczęła słać w stronę zajączka całusy uwielbienia, a cieć stanął na głowie, co zresztą nie miało większego znaczenia, bowiem wszystko jedno, czym myśli, o ile tak ten proces, doskonale znany bywalcom chociażby tojtoja, można określić w jego przypadku.
– To jest gra o wszystko. Nie tylko dlatego, że wiem, bo pamiętam to z tych pierwszych miesięcy naszego rządzenia ile trzeba było odkręcać spraw, ile się namęczyli Miro, Zdzicho i Rycho, aby je wyprostować, za co zostali tak chamsko i brutalnie potraktowani przez kretynów i debili, nie rozumiejących systemowych podstaw naszego złodziejst… znaczy, zarządzania lasem. My budujemy dukty, które te ciemne kaczuchy, piszczące, że są za drogo budowane, de facto aresztowały. Trzeba było uwolnić te dukty, ale wyobraźcie sobie co będzie, bo ja tę wyobraźnię chcę uruchomić w sobie i w was, i we wszystkich mieszkańcach lasu, wyobraźcie sobie, gdyby ten pierdolnik, który nazywamy Lasem w Budowie, te tysiące, dziesiątki tysięcy, miliony kilometrów duktów w budowie, jeśli poprzednicy wrócą do władzy i zechcą aresztować wszystkie te przedsięwzięcia, sprawdzać krok po kroku. Przecież doskonale wiecie, czym to grozi? Wiecie?!
– Wieeeemyyyy! – rozległ się gromki wrzask przerażonych aktywistów i funkcjonariuszy.
– No właśnie! Posłuchajcie, lemingi! Ja mówię o kolejnych latach, gdzie albo będziemy wyposażeni w tą kapuchę, którą dostaniemy od zrzeszenia lasów, albo utkniemy w pierdl… znaczy, w bagnie niemożności, konfliktów i sporów. I jeszcze jedno! Kaczuchy nam zarzucają, że wywiesiliśmy białą flagę. Nieprawda! To, że niedźwiedź i wilk czują się w naszym lesie, jak u siebie, wynika wyłącznie z naszej powszechnie znanej gościnności. A tak przy okazji: zapisy na wyższe kursy włażenia w du… , znaczy, eee, wchodzenia na wyższy stopień rozwoju, będą przyjmowane przez szympansy po konwencji – chrząknął zajączek i upił nieco soczku z trawy, bo mu zaschło w gardle.
– Posłuchajcie! Kaczuchy chcą zatknąć jakąś tam biało-czerwoną flagę znowu na kupie gruzów, która zostałaby z naszego lasu, gdyby na nieszczęście zapadła nad nim noc kaczyzmu-faszyzmu! – kontynuował po chwili. – My tą flagę, jak wiecie z zaprzyjaźnionych telewizji, wtykamy gdzie indziej!
Po sali rozległ się groźny pomruk, w którym było słychać setki, tysiące, miliony przekleństw miotanych na kaczuchy, które bezprawnie podszywają się pod prawdziwych mieszkańców lasu.
– Synowie Gondoru, Rohanu, bracia moi! Widzę w waszych oczach ten sam strach, który pożera mi serce! Być może przyjdzie dzień, gdy odwaga ludzi zginie, gdy porzucimy druhów, rwąc więzy przyjaźni! Ale to nie jest ten dzień! Godzina wilków i strzaskanych tarcz, gdy Era Ludzi chyli się ku upadkowi. Ale to nie jest ten dzień! Dziś stajemy do walki! Na wszystko, co wam na tej dobrej ziemi drogie, wzywam was do walki o… ooo…. upsss…coś pomieszałem… yyy… A! Mam!
Tanie,eee… to znaczy, drogie lemingi! Być może dożyjemy tego dnia gdzie będzie można odpocząć, a być może dożyjemy takiego dnia, że bez szczególnego lęku będzie można komuś przekazać władzę, choć z pewnością nie kaczuchom, o, co to, to nie! – zajączek splunął z wściekłością przed siebie, trafiając przypadkowo, albo i nie, w kluzicę, która z wybałuszonymi oczyma siedziała w pierwszym rzędzie, chłonąc z otwartą buzią przemówienie – …przegrywając na przykład wybory, ale to nie jest ten dzień. To nie jest ten dzień, w którym możemy przegrać wybory do zarządu lasu!!!
Aplauz siegnął niebios. Zadowolony zajączek uniósł dłonie w triumfalnym geście i klaskając sam sobie, zszedł ze sceny. Kiedy znalazł się poza zasięgiem kamer i mikrofonów zaprzyjaźnionych mendiów, Kiwnął ręką na ciecia, który podbiegł na rękach, bo nikt mu jeszcze nie dał rozkazu, że może już stanąć na nogi.
– Porąbało cie, idioto? Dawaj mi moją tajną komóreczkę. Tą specjalną! – szepnął mu do ucha, marszcząc brwi.
Wybrał numer i po chwili usłyszał w słuchawce głuchy pomruk:
– Да, я слушаю…
– Niedźwiedziu… eee… yyy… Mamy problem….- wyszeptał zbielałymi ustami zajaczek.
– Что?
– Pancerna brzoza się zepsuła…
Specjalne podziękowania dla Paczuli za inspirację 🙂
Nie muszę chyba również przypominać, że… wszelkie podobieństwo do prawdziwych, istniejących zwierzątek, jest zupełnie przypadkowe i niezamierzone 😉