Bez kategorii
Like

Zajączek leje wodę.

09/04/2012
479 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

Czarny… czerwony… złoty… i jeeest! Wilczyca się ucieszy. A teraz biały… niebieski… czerwony! No, jajeczko dla niedźwiedzia też pomalowane!

0


Swoją drogą, żebym własnoręcznie musiał malować pisanki! Cwaniak gajowy się wymigał, ale może to i lepiej, bo mogłaby mu znowu jakaś palema odbić i jeszcze by sierpy i młoty na jajeczkach nagryzmolił – zarechotał zajączek i odłożył pisankę do koszyczka. – No dobra, trzeba zadzwonić po kościelnego, żeby zaniósł święconkę do kościoła, bo chyba tam za mną niezbyt przepadają, od kiedy zapowiedziałem, że zabiorę im kapuchę. Za karę obetnę im też wizję tym muu… multi… kleksem i wreszcie się skończy to ich ujadanie, że śledztwo jest źle prowadzone albo że robię przekręty na budowie duktów! Co z tego, że dukty pękają? Najważniejsze, że ja nie pękam, chłe, chłe, chłe! – zajączek rechocząc wybrał numer do kościelnego w swojej tajnej komóreczce.

– To ja! No, jak to kto? Jaja sobie robisz? A, już zrobiłeś? Pewnie takie same, jak z tą deregulacją, co, chłe, chłe, chłe? To wpadnij i weź też moje. Jak to po co? No chyba ustaliliśmy, że za kościelnego to u nas to robisz ty! Poniał?! A za antykościelnego robi walnięty kot, który przy okazji dostał również zadanko kopania w dupę czerwonych świń, żeby wszystkim zamotać w główkach. No, jak cyrk, to na całego, chłe, chłe, chłe! – zarechotał zajączek. – Dobra, nie mam czasu na gadki-szmatki, wystarczająco mnie męczą obiecanki-cacanki, bo już sam nie wiem, co mam jeszcze wymyślać, żeby zaprzyjaźnione mendia miały o czym w kółko chrzanić. Wpadaj po te pisanki i migiem załatwiaj sprawę, bo pozory muszą być! – zajączek rozłączył się i klapnął na fotelik.

Już sięgał po swój ulubiony soczek z trawki, musiał jednak cofnąć rękę, bo tym razem to ktoś do niego dzwonił.

– Czego znowu… – jęknął, odbierając. – Cooo? Mocno spadam w sondażach zaufania? To co ty zakichany doradco robisz w pracy? Że co? Że musi najpierw spaść, żeby zaczęło rosnąć? Na nic innego cię nie stać? Słuchaj no, pajacu! Zaraz to ty spadniesz i będziesz miał wtedy mnóstwo czasu, żeby pisać te swoje horrory! Gdzie spadniesz? Na bruk spadniesz, matole jeden, jak się nie weźmiesz do roboty! – wrzasnął zajączek i rozłączył rozmowę.

Nie, no tego to już za wiele! – nerwowo zaczął rozmyślać. – A może to ta cholerna sikoreczka przekupiła moich doradców? Muszę na nią uważać, bo od paru miesięcy tak namolnie łazi na kolanach za wilczycą, że aż się na nich odcisków dorobiła. No wszyscy przeciwko mnie! – westchnął.- A już tak dobrze szło! Z wieśniakiem odwaliłem taki teatr z tymi emeryturami, że palce lizać! Zaprzyjaźnione mendia dostały rozpiskę, jak mają to przedstawiać – "zajączek potrafi podejmować niepopularne decyzje w imię bezpieczeństwa i stabilności rozwoju lasu" – i co? Pieprz… g…o! – zaklął. – Kaczuchy znowu zaczęły nadawać – i to w siedzibie zarządu federacji lasów!, że dwa lata temu to jednak nie była katastrofa, a prawdopodobnie zamach – i mimo nadludzkich wysiłków zaprzyjaźnionych ze mną tych wszystkich telewizyjnych szmat, nie dało się tego niczym przykryć…

Niedobrze…

No nic, jak mi tak dalej będzie spadać, to pójdę w ten wariant z nową koalicją, którą podpiszemy we wsi: ja, walnięty kot i wieśniak. Walnięty kot dla niepoznaki jeszcze trochę pogoni te czerwone świnie, którym się marzy powrót do koryta – a jak będą sie za bardzo burzyć, to czarno na białym się pokaże, że za ich rządów w lesie były nielegalne więzienia. Tylko żeby temu walniętemu kotowi sodówka nie walnęła w dekiel, bo ostatnio za bezczelny się robi. Coś mamrotał, że jakichś dwóch matołów mi podbierze?! I te jego wspominki, że z gajowym bywał na polowaniach u niedźwiedzia…

Cholerka!

A może to niedźwiedź z wilczycą postanowili się mnie pozbyć? – koszmarna myśl lotem błyskawicy przemknęła przez niezbyt zasobną w szare komóreczki główkę zajączka. – Może dlatego ta wredna sikoreczka tak się pakuje z nimi do tego trójkąta?! A ja co? Ciągle za dużo biorę na klatę, a oni dzięki temu mają wygodny pretekst! Jak tak dalej będę robił, to w końcu mieszkańcy lasu przerobią mnie na pasztet! – to brutalnie kulinarne odkrycie tak przeraziło zajączka, że z wrażenia zadławił się soczkiem.

No nie… – wykrztusił, kiedy w końcu złapał oddech. – Co ja mam zrobić?O! Już mam! Przecież mogę trzasnąć życzenia wielkanocne dla mieszkańców lasu! W laniu wody jestem przecież najlepszy, chłe, chłe, chłe! – zarechotał.

To może tak:

– Czy staniemy się lasem zamożnym, gdzie wszyscy mieszkańcy czują sie bezpieczni? Czy staniemy się lasem szczęśliwych mieszkańców? To możliwe pod warunkiem, że zapomnimy o słowie "niemożliwe" – nie tylko w Wielkanoc…

* * * * *

– Dosyć! – mruknąłem i wyłączyłem telewizor. – Wystarczy już tego lania wody, matole!

0

ander

188 publikacje
2 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758