– Co ty znowu wymyśliłeś, gafomanie, co? – zajączek dygotał z wściekłości.
– Jaka znowu tarcza? Dobrze wiem, w co grasz. Mało ci kapuchy?! Powiedz tym swoim koleżkom ze wsi, którzy cię podpuszczają, że kapuchę w naszym lesie dzielę ja i tylko ja, jasne? Że co? Chcą sobie pobudować przy swoich chałupkach kryte baseny, bo leśne biura turystyczne padają? A mało jeszcze te wsioki nakradły w lesie? Niech sobie dmuchane baseniki kupią na wyprzedaży! Nie, to ty posłuchaj! A z czego niby tę tarczę chcesz budować, co? Z zeschłych liści i złomów? I co, może z łuków będziesz strzałkami strzelał? To, że mimo takiego bełkotu mieszkańcy lasu darzą cię ciągle takim zaufaniem, to jakiś chichot historii… – zajączek wytarł zaplutą słuchaweczkę i kontynuował nieco spokojniej.
– Posłuchaj mnie uważnie. Nie wymądrzaj się też tak gryzipiórkom, dobrze? Twardą ocenę sytuacji przedstawię jesienią, jak będę chciał! A korekty w wydatkach to ja zrobię mieszkańcom lasu, a nie swoim ludziom! Na razie dałem ziomalom trochę więcej kapuchy, bo muszą sprawniej wyciskać z mieszkańców lasu daniny! Że obiecywałem zamrożenie podwyżek swoim urzędnikom? Chłe, chłe, chłe! – zajączek zarechotał i splunął na podłogę.
– To jeszcze nie załapałeś, że ja jak obiecuję, to obiecuję? No! A z bursztynowym złotkiem mi tu nie wyjeżdżaj, i tak zamieciemy tę aferkę pod dywan, w tym jesteśmy przecież najlepsi, chłe, chłe, chłe! Że niby wiedziałem? No i co z tego? Moje leśne służby dobrze wiedzą, gdzie nie powinny wściubiać nosa, tym bardziej, że mój mały zajączek trochę kapuchy chciał tam sobie skubnąć, a jak wiesz, polityka pro-rodzinna to jeden z filarów moich rządów, chłe, chłe, chłe! Poza tym leśne służby mają inne zajęcia, bo pilnują te nienawistne, krwiożercze, drapieżne kaczuchy. Że co? Dlaczego krwiożercze, że niby nie jedzą mięsa? A dlaczego w ogóle mają coś jeść? No właśnie! A, pochwalę cię na koniec. Z tym marszem w święto lasu to sprytnie wymyśliłeś. Teraz kaczuchy znów wyjdą na warchołów i anty… antypyta… antypantyriotów, jak się zaczną burzyć, że nie pozwalamy mieszkańcom lasu na własne, niezależne obchody. Ależ pozwalamy, tylko pod naszym przewodnictwem, chłe, chłe, chłe! Tak swoją drogą będziesz szedł na czele? Może cię niewybuczą, jak mnie ostatnio… – zajączkowi mina nieco zrzedła.
– Z tym buczeniem to trzeba coś zrobić! – szybko jednak wróciła mu werwa. – Nie możesz jakiejś ustawki zrobić w tym temacie? Przepchniemy, nie martw się, przecież mamy większość w radzie lasu, zapomniałeś,? No, podobnej do tej, jak ta twoja o leśnych zgromadzeniach. Nie, ja nie mogę, kaczuchy zaraz by się zaczęły kłamliwie pluć, że usta zamykam opozycji. Może jakieś kary za buczenie na urzędników leśnych jako obrazę ich maj… mająsta… mająstatu… su… i godności? Co to ta godność? No ja też nie wiem, ale gdzieś to już słyszałem… A, chyba kaczor coś mówił o tym niedawno… Nie wiem, o co szło, bo przecież nie czytam wszystkiego, co mi na biureczko podrzucają. W zasadzie to nic nie czytam, bo wolę charatać w gałę… No już dobra, nie panikuj, poproszę leśne służby, żeby ci podesłały jakieś info, co to ta godność, bo sam nie mam pojęcia, faktycznie, jakieś dziwne słowo… Złapią jakąś kaczuchę i wycisną z niej… Dokładnie, chłe, chłe, chłe! No dobra, nie chcę mi się już dłużej z tobą gadać, bo męczący jesteś nawet, jak słuchasz. Strzałeczka! Nie masz jeszcze tarczki? No to szoruj do lasu, może sobie z mchu i paproci zrobisz, chłe, chłe, chłe!