Gajowy patrzył zdumiony na zajączka, który jak oszalały, z obłędem w oczach, biegał dookoła leśnej sadzawki.
– Ty, zajączek… Palema ci odbiła!? Stój! Musimy pogadać!
Zajączek spojrzał na niego w przelocie, przebiegł jeszcze kilka metrów, zawrócił i zdyszany zatrzymał się przed gajowym.
– Czego chcesz, bulaku? Słyszałem, że byłeś nad morzem i puszczałeś gazy, chłe, chłe, chłe – zarechotał. – O czym chcesz pogadać? Jak kieliszek królowej zajumałeś? – zajączek zapluł się ze śmiechu. – No dobra, mam dla ciebie minutkę, jedziesz.
– Gdzie jadę? – gajowy podrapał się w głowę. – Nigdzie nie jadę, tylko stoję…
– Co za debile na ciebie głosowały… – zajączek z niedowierzaniem pokręcił głową. – Ciesz się, że nie siedzisz, gafomanie. Jedziesz, znaczy się: mówisz. Co ty, nie znasz kur… kuruturalnych powiedzeń? Ja znam, bo właśnie pakt z kurą… znaczy się, z tą kurąturą podpisałem – zajączek wypiął dumnie pierś. – No więc? Słucham ciebie, Bredzisławie.
– Nad morzem to nie ja puszczałem gazy, tylko odganialiśmy się od kaczuch – gajowy zrobił obrażoną minę. – Widzisz? Mówiem ci, że generał na radzie bezpieczeństwa lasu nam podpowie, jakich metod należy używać wobec tych ziejących nienawiścią kaczkowatych terrorystów; co by nie powiedzieć, to trochę ma w tym doświadczenia, prawda?
– Dobra, dobra. Do rzeczy, bo nie mam czasu, ćwiczę.
– A co ty w zasadzie ćwiczysz? – zdziwił się gajowy. – Zawsze charatałeś w gałę, a dzi…
– Bieganie – zajączek przerwał mu w pół słowa. – Mówią, że jestem przemęczony, więc chcę im udowodnić, że to bezczelne kłamstwo – zajączek wyciągnął soczek z trawy, który miał schowany w plecaczku. – Na szczęście nie wiedzą, że mam swoją tajną broń! – błyskawicznie wygulgał pół butelki.
– Bieganie? Chyba raczej spierdalanie przed kibolami… – wyrwało się gajowemu, zanim zdążył sobie odgryźć język.
Zajączek odsunął butelkę od ust, oblizał wargi i włączył swoje wilcze spojrzenie; gajowy zadrżał.
– Co powiedziałeś!? – syk zajączka przypominał w najlepszym razie kobrę gotującą się do ataku.
– Żartowałem, zajączku… – gajowy przełknął ślinę. – Przecież wiem, że sam byłeś kibolem… ee… jesteś kibolem… yy…
– Ty pajacu! Walkę z kibolami wymyśliłem, żeby nikt się nie zajmował właśnie uchwalonym budżetem lasu na przyszły rok! Malutka prowokacja i załatwione! Leśna, Pigalak i Słoneczna TV przeciez o niczym innym nie pier…ą! – zajączek zmełł przekleństwo. – Kurde, gajowy, ty chyba nie uważałeś na kursach manipulacji u niedźwiedzia… – splunął prosto na jego buty i schował soczek z trawki z powrotem do plecaczka. – O, przepraszam, celowałem obok… No dobra, powiesz mi wreszcie, czego chcesz, tępaku?
Gajowy spojrzał na swoje zaślinione buty; chciał zaprotestować, ale polityka miłości zrobiła swoje.
– Jaka ładna: taka zielonkawa, jak świeża kapustka… – zaśmiał się nieszczerze. – Słyszałeś? Kaczor ruszył na objazd lasu… – wydukał wreszcie przez zaciśnięte zęby.
Zajączek popatrzył na niego zaskoczony.
– No co ty? A to bezczel jeden… To ja tu robię kampanię naszej międzyleśnej prezydencji, wymyślam bączki, kolorowe strzałeczki, a nawet teczki, a ten mi tu objazd robi po MOIM lesie? No nie… Ale wiesz co, gajowy? Ostatnio mi dobrze idzie; nawet tą czerwoną świnię, co to tak nam jeszcze niedawno bruździła w kapuście, a nawet chciała przyblokować naszych jednorękich bandytów, ściagnąłem do swojej ekipy. A jaką fuchę mu dałem: będzie się zajmował wykluczonymi mieszkańcami lasu! Roboty mu nie zabraknie, bo będę wykluczał, kogo się tylko da, chłe, chłe, chłe! Po co mi tylu głąbów do podziału kapuchy, której jest coraz mniej i mniej? Powykluczam, kogo trzeba i znowu będziemy napychać nasze kieszonki! No, ale dobra… Kaczor jeździ po lesie… A kaczuchy to przecież faszyści, bo każdego dziesiątego łażą po lesie z pochodniami i wszystkie zaprzyjaźnione mendy, znaczy się, mendia, twierdzą, że chcą podpalić MÓJ las… Już wiem! Mam pomysł! Załatwimy kaczora w try miga! Wiesz, jak nazwiemy ten jego objazd po lesie i te jego spotkania z mieszkańcami? Rajd!
– Rajd!? – zdziwił się gajowy. – Ale…
– Tak! Faszystowski rajd nienawiści! Przecież te debilne lemingi łykną to, tylko śmig! Spokojna twoja palemka!