„Kultura rockowa to nie tylko muzyka, ale raczej agresywna ideologia, używająca ekspresji muzycznej, o podłożu antychrześcijańskim, a nawet satanistycznym. Niszczy człowieka do głębi…”
„Gościem na wielkiej scenie 17. Przystanku Woodstock będzie Heaven Shall Burn (pol. niebo winno spłonąć, w środowisku muzycznym w skrócie HSB) – niemiecka grupa muzyczna wykonująca melodic death metal/metalcore. Zespół został założony przez Maika Weicherta i Matthiasa Voigta w roku 1995 w miejscowości Saalfeld/Saale w Niemczech. W lecie 1995 r. formacja zmieniła nazwę na Heaven Shall Burn. Zaczerpnięto ją z albumu grupy Marduk zatytułowanego "Heaven Shall Burn… When We Are Gathered" z 1996 roku.
Satanistyczne koneksje i obrzydliwe bluźnierstwa
Kwestię zaadaptowania tej nazwy wyjaśnił Matthias Voigt: "Staraliśmy się znaleźć fajną, mocną i prowokacyjną nazwę dla naszego zespołu, więc obraliśmy termin"Heaven Shall Burn"pochodzący z tytułu albumu Marduka. Nie oznacza to, że jesteśmy zespołem satanistycznym czy fanami Marduka. Lubimy ich muzykę, ale to nie był powód sam w sobie. Dla nas określenie "niebo" to metafora fałszywego raju, który ludzie tworzą sobie w swoich głowach. Chcemy, aby zaczęli myśleć i aby zobaczyli prawdę jako coś istotnego w naszym pełnym ignorancji społeczeństwie. Zatem "niebo" – ich fałszywy raj – winno spłonąć".
W 1991 roku zespół Marduk wydał nie tylko satanistyczną, ale przede wszystkim obrzydliwie bluźnierczą płytę, skierowaną przeciw samemu Jezusowi Chrystusowi. Było to połączone z bezprzykładną i potworną profanacją świętego znaku krzyża. Bluźnierstwo czy profanacja to pojęcia, a właściwie najcięższe grzechy, o których przewrotnie zapomniano, a które niszczą człowieka w samej jego duchowej głębi. Dlatego należy przywołać ich znaczenie właśnie w kontekście kultury rockowej, gdzie dokonują się permanentnie i najczęściej tego rodzaju perwersje, wykroczenia, zbrodnie czy grzechy, obrażające Boga i niszczące ludzi, o czym trzeba więcej mówić. Trzeba nazywać prawdę po imieniu.
Zespół Marduk po swoich bluźnierstwach i profanacjach nieprawdopodobnie szybko zyskał szerokie grono fanów, co daje do myślenia i zmusza do działania.
W tym kontekście znaczące jest, że lider grupy Heaven Shall Burn bynajmniej nie odrzuca wyraźnie satanizmu i nie potępia bluźnierstw Marduka, a nawet w swoisty sposób reklamuje ten zespół. Wynika to z jego spaczonego sposobu myślenia. Podobne przyciąga podobne.
Reklamę perwersji powoduje zresztą niejako automatycznie sama adaptacja nazwy, która ponadto sama w sobie oznacza propagandę tematów infernalnych i antychrześcijańskich. Liderzy niemieckiego zespołu, kwestionując pogardliwie ideę nieba (jeden z chrześcijańskich dogmatów wiary), nie mają tu bowiem na myśli jedynie subiektywnych iluzji człowieka, ale – podobnie jak zespół Marduk, którym się inspirują – odrzucają w całości wizję chrześcijańską, niejako odbierając nadzieję szczęśliwego życia po śmierci swoim słuchaczom czy fanom.
Reklama ideologiczna, o której mowa, jest zresztą typowa dla tego rodzaju zespołów rockowych, które często ze sobą współpracują, razem koncertują, wymieniają się muzykami.
Mają po prostu wspólny interes.
Lewicowo-ekologiczny napęd oraz krytyka religii i Kościoła
Zespół Heaven Shall Burn sam klasyfikuje się jako ideologicznie lewicowy oraz dodatkowo jako zielony. Wszyscy członkowie Heaven Shall Burn są podobno weganami, co znajduje silne odzwierciedlenie w tekstach grupy oraz ich własnych wypowiedziach (nie używają także alkoholu). Liryki utworów grupy poruszają zróżnicowane tematy, a wśród najważniejszych w sposób pozytywny akcentowane są: postawa straight edge, wegetarianizm, weganizm, ekologia, szacunek względem natury, antyfaszyzm/antynazizm, walka z rasizmem. Grupa negatywnie przedstawia problem niszczenia środowiska, nierówność gospodarczą i społeczną między Północą a Południem, powszechne wyzyskiwanie ludzi w systemach gospodarczych, wyobcowanie w społeczeństwie, manipulację i zniewolenie jednostki. Na uwagę zasługuje jednak krytyka każdej religii oraz instytucji Kościoła. Zarówno lewica, jak i podejrzany ekologizm zawsze zresztą sprzeciwiały się wizji transcendentnego i osobowego Boga i zwalczały Kościół, zamykając człowieka w duszących okowach materializmu czy witalistycznego biologizmu.
Przykładowo, płyta "Iconoclast (Part 1: The Final Resistance)" z roku 2008 to album-koncept, a zarazem pierwsza część trylogii "Iconoclast". Jak przyznali sami "muzycy" – bazował on na twórczości i dziełach Szymona Wiesenthala, Victora Klemperera i Fryderyka Nietzschego.
Jak stwierdził Matthias Voigt: "Ikonoklaści to ludzie, którzy burzą religijne symbole. Między innymi także fałszywych bożków, a w dalszym znaczeniu również ludzie, którzy zwracają się przeciwko fałszywym idolom lub przeciwko politycznym przywódcom. Względnie często chodzi w naszych tekstach o bojowników o wolność oraz ruchu oporu. Zupełnie według zasady "Żadnych bogów, żadnych mistrzów", należy zakwestionować hierarchie. Nie chodzi wyłącznie o religijną uległość, lecz także polityczne stosunki władzy, które są wątpliwe. (…)
Album funkcjonuje na dwóch płaszczyznach. Jedna jest realna, są to przytaczane wydarzenia z historii, a obok tego mamy taką raczej uduchowioną. Drugą sferę można rozpatrywać także niezależnie od tła i rozumieć jako czystą historię fantasy, w przypadku której można sobie ułożyć osobiście obrazy w głowie. Tenże podział na dwie płaszczyzny widzimy także jako symbol rozdziału państwa i Kościoła. Wszystko funkcjonuje na dwóch płaszczyznach i jest to tym samym niejako koncept, u którego podstaw leży płyta".
Szkoda, że ideolodzy zespołu Heaven Shall Burn nie widzą grzechu idolatrii, który popełniają nieustannie, propagując swoje egocentryczne i zamknięte wizje świata, które z tej racji są bliższe ideologii satanizmu, niż im się wydaje.
Teologia satanizmu
Bogate ideologiczne zaplecze – ukazane na przykładzie zespołu Heaven Shall Burn – wskazuje, że kultura rockowa to nie tylko muzyka (jak to jest powszechnie i ogłupiająco reklamowane), ale raczej agresywna ideologia, używająca ekspresji muzycznej, o podłożu antychrześcijańskim, a nawet satanistycznym.
Należy tu właściwie rozumieć teologię satanizmu, a nie oceniać rzecz tylko w kluczu powierzchownych interpretacji religioznawczych, eliminujących ideę (i realną oraz zwodniczą obecność) szatana w zjawiskach tego rodzaju. Satanizm nie musi być tu wprost propagowany czy afirmowany, a jednak realnie czy przynajmniej potencjalnie jest obecny, co wynika z zasad teologicznych, a niekoniecznie religioznawczych. Dotyczy to większości zespołów rockowych, a nie tylko tych deklarujących się jako satanistyczne czy wprost antychrześcijańskie. Nie chodzi tu tylko o wspomniane zewnętrzne koneksje ideowo-personalne, ale związki istniejące na głębszym, duchowo-moralnym oraz psychologiczno-duchowym poziomie:
1) Satanistyczne idee są często propagowane nie wprost, poprzez określone teksty i symbole, np. okultystyczne czy nihilistyczne, wzywające do bezsensu życia, antywartości, okrucieństwa, zabijania czy samobójstwa.
2) Satanizmowi sprzyja też bliżej nieokreślony (a nie wprost antychrześcijański) kult zła, a nawet permanentny klimat ciemności (K. Berger), a szczególnie nastrój fascynacji złem, uporczywej propagandy bluźnierstwa, profanacji, przemocy, zabijania, nienawiści, nieprzebaczenia, buntu, agresji, rozpaczy, samobójstwa, zemsty czy śmierci, niepoddany żadnej refleksji intelektualnej, ale indukowany sugestywnie na poziomie rozchwianych emocji, zmanipulowanej zmysłowości, często z pomocą alkoholu czy substancji psychodelicznych, narkotyków czy dopalaczy.
3) Satanizmowi, a nawet ingerencjom demonicznym w życie człowieka sprzyja wreszcie propagowany powszechnie w ideologii zespołów rockowych relatywizm moralny czy raczej wyzywający amoralizm, owocujący pławieniem się w niewoli grzechu, co jeszcze nie musi być bezpośrednim kultem ciemności, pomimo częstej fascynacji złem.
W takim zmanipulowanym zamęcie emocji, pełnym przymusu indoktrynacji i nacisku grupowego, mogą być jednak popełniane najcięższe grzechy wobec Boga (idolatria, bluźnierstwo, profanacja), jak też najcięższe grzechy wobec człowieka (nienawiść, kult zabijania, zemsta i brak przebaczenia itd.). Z teologicznego i duszpasterskiego punktu widzenia to wszystko bardzo skutecznie przywołuje obecność szatana (czasami natychmiastową) – w takiej czy w innej formie – czyli ostatecznie doświadczenie, które w szerokim i zarazem teologicznym sensie możemy określić jako satanizm.
Trzy płaszczyzny ideologicznej indoktrynacji
Trzeba tu przypomnieć, że najnowsze badania naukowe wyraźnie wykazują, że ideologiczna indoktrynacja tego rodzaju infernalnych wizji świata odbywa się w niezliczonych zespołach rockowych na trzech płaszczyznach – ściśle powiązanych ze sobą – stąd mówienie tu o samej tylko muzyce jest tyleż eufemizmem, co nieprawdą oraz dowodem ignorancji. Indoktrynacja odbywa się na płaszczyźnie:
1) tekstów, zawsze odwołujących się do (często wielu) określonych ideologii czy konkretnych autorów;
2) symboli, często okultystycznych i satanistycznych, ale też symboli neopogańskich i nazistowskich, jak też wszelkiej możliwej symboliki zła (często kultycznej oraz celowo kumulowanej), w tym przemocy, potępienia, klątwy, zabójstwa, samobójstwa, zemsty czy innych perwersji;
3) muzyki, która jest swoistym katalizatorem działającym na emocje, zmysły czy podświadomość, ułatwiającym – łącznie z alkoholem czy narkotykami – powyższą indoktrynację, która często przybiera formę inicjacji, także w formie transu. Często koncerty rockowe przybierają formę swoistej liturgii, przeżywanej w stanie transu, który ułatwia zarówno intelektualną ideologizację, jak i duchową czy spirytystyczną inicjację. Osobne znaczenie ma hałas (w czasie koncertu i nie tylko), który osłabia psychofizjologiczne funkcje organizmu, co sprzyja jego dezintegracji, ułatwiając wspomnianą indoktrynację czy inicjację.
Prowadzone są też badania nad skutkami działania dysonansowej dysharmonii na destrukcję organizmu w tego rodzaju "muzyce". Nieprzypadkowo wielu radykalnych fanów kultury rockowej spotkało się już z egzorcystami.
Propaganda wspomnianych ideologii odbywa się więc nie tylko poprzez koneksje osobiste i współpracę z różnymi zespołami czy muzykami. Nie tylko poprzez wzajemne popieranie się czy reklamę. Podstawą są tu bowiem opisane powyżej związki ideologiczno-symboliczne, oparte na wspólnej historii kultury rockowej. Przykładowo, gościem Woodstock 2011 będzie też grupa Helloween (nie mylić z okultystycznym tematem Halloween, do którego też zresztą nawiązuje), wyraźnie odnosząca się do tematyki infernalnej czy symboliki satanistycznej. W albumie tego zespołu, na płycie "The Dark Ride" występuje utwór pod znamiennym tytułem "Escalation666" (Grapow). To jest swoisty łańcuch bez końca.
Takie tematy z piekła rodem oraz antychrześcijańska ideologizacja kultury nie mogą nie obchodzić chrześcijan, w tym także katolickich intelektualistów, którzy często śpią, boją się albo dumnie zamykają się w wieży z kości słoniowej. Obudźmy się! Bądźmy czujni! Zejdźmy na ziemię! Tu już przemawia sama naukowa – wynikająca z filozoficznej i teologicznej analizy – prawda, a nie żadne uprzedzenia."
Ks. prof. dr hab. Aleksander Posacki SJ
Autor jest doktorem habilitowanym teologii, doktorem filozofii, znawcą problematyki zagrożeń duchowych (ezoteryzm, okultyzm, sekty), publicystą i duszpasterzem. Wykłada w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej "Ignatianum" w Krakowie oraz na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II.
Nasz Dziennik, Wtorek, 2 sierpnia 2011, Nr 178 (4108)
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110802&typ=my&id=my07.txt
Oficjalna Strona Internetowa Ks. Aleksandra Posackiego SJ