Niepowodzenie w ataku na rządy PiS’u w Polsce zarówno w wyborach do PE jak i parlamentu krajowego powinno było skłonić napastników do szukania innej drogi wpływu. Niestety, a może w tym przypadku na szczęście, nauka poszła w las i atak jest kontynuowany ze zdwojoną siłą. Prowadzony jest z trzech kierunków: z Brukseli, Moskwy i Izraela. Na najgroźniejszy wygląda ten z Moskwy, prowadzony jest brutalnie i ma najwyraźniej przedstawić światu, a szczególnie Rosjanom Polskę, jako kraj wrogi przepojony instynktem zaborczym, antysemicki, niezdolny do pokojowego współistnienia. Ta propaganda z użyciem niewybrednych wystąpień prezydenta Rosji nosi wyraźnie cechy akcji przygotowawczej do usprawiedliwienia ewentualnego użycia wobec Polski znacznie ostrzejszych środków i przypomina propagandę goebelsowską w przededniu wojny w 1939 roku. Ataki brukselskie prowadzone są […]
Niepowodzenie w ataku na rządy PiS’u w Polsce zarówno w wyborach do PE jak i parlamentu krajowego powinno było skłonić napastników do szukania innej drogi wpływu. Niestety, a może w tym przypadku na szczęście, nauka poszła w las i atak jest kontynuowany ze zdwojoną siłą.
Prowadzony jest z trzech kierunków: z Brukseli, Moskwy i Izraela.
Na najgroźniejszy wygląda ten z Moskwy, prowadzony jest brutalnie i ma najwyraźniej przedstawić światu, a szczególnie Rosjanom Polskę, jako kraj wrogi przepojony instynktem zaborczym, antysemicki, niezdolny do pokojowego współistnienia.
Ta propaganda z użyciem niewybrednych wystąpień prezydenta Rosji nosi wyraźnie cechy akcji przygotowawczej do usprawiedliwienia ewentualnego użycia wobec Polski znacznie ostrzejszych środków i przypomina propagandę goebelsowską w przededniu wojny w 1939 roku.
Ataki brukselskie prowadzone są wielokierunkowo i nacechowane są obłudną troską o „zachowanie demokracji i praworządności”, ale dotyczą też i spraw klimatycznych, zastrzeżeń w odniesieniu do warunków produkcyjnych, a nawet poziomu wynagrodzeń.
Jest to system nieustannego nękania pod byle jakim pozorem i może zmierzać do stworzenia podstaw dla daleko idących działań represyjnych.
Zaangażowane są w nim wszystkie organy UE.
Izraelskie ataki na Polskę noszą cechę akcji wspierającej domagania się ze strony organizacji holokaustbiznesu z ośrodkiem w USA opłacenia haraczu formalnie odnoszącego się do mienia żydowskiego w Polsce przedwojennej.
Taktyka tych ataków jest wprawdzie niezbyt szczęśliwa, kto jak kto ale Żydzi, szczególnie ci pochodzący z Polski powinni wiedzieć, że Polacy nie ulegają akcjom poniżającym i skutek będzie odwrotny od zamierzonego.
A każdy rząd w Polsce, który usiłowałby upokorzyć się wobec takich nacisków może pożegnać się z władzą w tej samej chwili.
Mimo tych wszystkich mankamentów akcja bezprawnych domagań się pieniędzy uzyskała poparcie władz amerykańskich ceniących wyżej pozycję lobby holokaustbiznesu niż Polski jako sojusznika.
Mieliśmy tego dowody już w przeszłości i musimy się z tym liczyć przynajmniej obecnie i na najbliższą przyszłość.
Jakie są cele tych wszystkich ataków?
Najprostsza jest sprawa pieniędzy, jeżeli się zapłaci to odium wrodzonego antysemityzmu będzie zdjęte, ale znając praktyki działań szantażystów można uznać ze zapłacenie spowoduje narastanie dalszych roszczeń i tak dalej na ile się da.
Odmowa nie będzie traktowana jako stanowisko ostateczne i próby uzyskania choćby części roszczeń będą kontynuowane.
Również ataki rosyjskie nie rokują nadziei na ustanie w przypadku prób pójścia na ugodę kosztem interesów Polski. Poprzednie rządy mimo bardzo ugodowego stanowiska z akceptacją najwyższych w Europie cen gazu i oddaniem śledztwa smoleńskiego w ręce rosyjskie nie spowodowały jakichkolwiek korzystnych zmian w stosunku Rosji do Polski. Objawiało się to głównie w szykanach polskiego eksportu, a także działaniami w kierunku izolacji Polski w stosunkach międzynarodowych.
Wszystko to jest dość klarowne i byłoby nawet zrozumiałe w przypadku gdyby chodziło o przywrócenie rosyjskich wpływów w Polsce.
W świetle współczesnych stosunków w Europie taka koncepcja jest nierealna, Rosja nie rozporządza dostatecznymi środkami do jej realizacji nie mogąc sobie poradzić nawet na obszarze dawnego Związku Sowieckiego.
Unia Europejska sekując Polskę niewiele na tym zyskuje, wywołuje bowiem naturalny odruch sprzeciwu i utrudnia realizację konstytucyjnych celów swojej egzystencji.
W czyim zatem interesie zadaje sobie tak wielki i długotrwały trud pognębiania Polski?
Można podsumować całość tej antypolskiej akcji jako próbę osłabienia polskiej kultury narodowej i zastąpienie jej bezideowym konsumpcjonizmem występującym pod firmą „totalnego liberalizmu” w celu upodobnienia Polski do opanowanych już w znacznej mierze krajów Europy zachodniej.
Faktyczne skutki jakie może wywołać tak prowadzona akcja to albo wzrost polskiej siły oporu, albo zniszczenie Polski.
Ani jedno ani drugie nie jest rozwiązaniem satysfakcjonującym atakujących, a poszukując realnego celu działań należy zastanowić się nad rolą naszego sąsiada najbardziej ze wszystkich zainteresowanego sprawami Polski, czyli Niemiec.
Władze państwa niemieckiego zachowują wstrzemięźliwość w odniesieniu do akcji antypolskiej stosując niekiedy posunięcia mitygujące zbyt gorliwych napastników, jak to uczyniła pani kanclerka a ostatnio i prezydent związkowej republiki.
Niemcy mogą być już bowiem usatysfakcjonowane stanem w jakim znalazła się Polska po trzydziestu latach „transformacji”.
Po pierwsze, został zahamowany przyrost naturalny w Polsce i nie zagraża już tak niemieckim wschodnim landom wyludniającym się od dziesięcioleci.
Wielka „zasługa” w tym likwidatorów polskiego przemysłu, nie wykluczone, że działających z niemieckiej inspiracji, zmusiło to do masowej emigracji zarobkowej z Polski z czego w Niemczech osiadło na stałe przynajmniej około miliona osób stwarzając nadzieję w odróżnieniu od imigracji islamskiej, na szybką asymilację.
Po wtóre udało się stworzyć w Polsce ośrodki usługowe na rzecz niemieckiej gospodarki stanowiące elementy składowe niemieckich przedsiębiorstw.
Okazało się, że nie trzeba wojny i podboju militarnego ażeby uzyskać efekt generalnego gubernatorstwa.
Próby uzyskania ze strony polskiej pewnej niezależności zostały niejako w zarodku zlikwidowane w latach dziewięćdziesiątych XX w. a w pierwszej dekadzie XXI w. zakończyły się tragedią smoleńską.
Należy nadmienić, że obie te próby nie otrzymały wsparcia ze strony amerykańskiej Clintona i Obamy, mimo że były znakomitą okazją do odzyskania utraconej przez Amerykę pozycji w Europie.
Obecnie sytuacja pod tym względem poprawiła się znacznie na korzyść Polski i USA za sprawą większego zaangażowania prezydenta Trumpa.
Nie znaczy to wcale, że jest to stan całkowicie Polskę satysfakcjonujący.
Amerykańskie zaangażowanie militarne w Polsce jest dość skromne i nie posiada charakteru stałego jak ma to miejsce w Niemczech.
Odnosi się zatem wrażenie, że obrona strategiczna zachodu przed ewentualną inwazją rosyjską nie uległa zmianie i lokuje się głównie w Polsce jako pierwszej linii obrony.
Skutki takiego rozwiązania nie są trudne do przewidzenia.
Przy takim podejściu nie można pocieszać się nadzieją, że ze względu na dysproporcję sił i kłopoty rosyjskie do takiej inwazji nie może dojść.
Problem bowiem leży w stosunku do Polski, który nie powinien ograniczać się wyłącznie do ochrony przed Rosją, ale obejmować też znacznie szerszy ich zakres, choćby takich jak dalsze losy UE, a szczególnie krajów Europy środkowej i wschodniej
Polska niestety nie ma sojuszników w Europie, nawet znajdujące się w podobnej sytuacji kraju nielubianego w Brukseli potrafią szukać wsparcia w Rosji nie oglądając się na ciągle aktualne doświadczenia stosunku Kremla do małych krajów uzależnionych od rosyjskich wpływów.
Niektórzy zapewne zdają sobie sprawę z istniejących zagrożeń, ale boją się narazić nie tylko Rosji, lecz także Niemcom współdziałającym z Rosją.
Strach sparaliżował Europę zachodnią w przede dniu wybuchu II wojny światowej i przyniósł w efekcie skutek odwrotny od spodziewanego.
Podobnie i dziś nikt nie chce narażać się i tak jak wówczas jedynym kandydatem na wykazanie oporu pozostaje Polska.
Jak na tym tle wyglądają wyniki spotkania w Jerozolimie 23 stycznia?
Wprawdzie nie nastąpił spodziewany atak rosyjsko izraelski na Polskę, ale postarano się na wbicie szpilki w postaci filmowego pokazu objawów antysemityzmu z wyraźnie eksponowanymi polskimi sztandarami na czele.
Rosyjsko izraelscy organizatorzy doszli jednak do wniosku, że ze względu na światową reakcję na ostatnie wystąpienia Putina należy stonować wypowiedzi, ponadto głos Pence’a w uznaniu Polskiej ofiary musiał wpłynąć na postawę gospodarzy chcących uniknąć jakichkolwiek różnic zdań.
Zresztą z tymi „gospodarzami” nieźle się pomieszało, albowiem uroczystość związana z wydarzeniem na terenie Polski odbywa się w Izraelu, w innym dniu niż miało to miejsce i organizowana jest jako prywatne przedsięwzięcie rosyjskiego miliardera pochodzenia żydowskiego.
Oczywiście hołd ofiarom hitlerowskich Niemiec mogą organizować różni ludzie w różnych miejscach i w różnym czasie, tylko że nie ma to nic wspólnego z oficjalnymi uroczystościami o charakterze państwowym.
Dlaczego wobec tego zrobiono z tego na siłę zbiegowisko najwyższej rangi z udziałem prezydentów kilku ważnych państw.
Najwyraźniej był to tylko pretekst dla załatwienia przy okazji kilku ważnych spraw.
Wyczuli to Amerykanie i Anglicy przysyłając osoby dostatecznie reprezentacyjne, ale bez znaczenia w realiach politycznych.
Nieobecność prezydenta Polski była wyraźnie sprowokowana, a pretekst, dla którego wyłączono możliwość zabrania przezeń głosu tak ordynarnie naciągany, że nasuwa się podejrzenie o stworzeniu jeszcze jednej okazji do zaatakowania Polski.
Oczywiście taka okazja się zdarzyła, ale przecież każde wystąpienie autorów napaści na Polskę jest taką okazją, a sprawa stosunku do Polski nie była przedmiotem uwagi zebranych.
Izrael zapewne chciał wykorzystać tę okazję do stworzenia bloku antyirańskiego, ale to nie wyszło ze względu na brak decydentów ze strony amerykańskiej i brytyjskiej.
Rosjanie też mimo deklarowania poparcia dla Izraela nie mogą z racji na ich własne interesy opowiadać się zdecydowanie po jednej stronie konfliktu.
Najbardziej odpowiadałaby im rola arbitra w sprawie, lub sojusznika zwycięskiej strony, lecz tylko w roli uczestnika w podziale łupów.
W sumie nowy układ nie został / przynajmniej na razie/ stworzony, ale nie przyniosło to ulgi w naciskach na Polskę. Mimo to jednak mając na względzie również wrażenia z wypowiedzi 27 stycznia podczas uroczystości rocznicowych w Polsce, można uznać, że znajdujemy się ciągle w stanie oczekiwania na rezultaty zabiegów aktywnych stron na światowym i europejskim targowisku politycznym.
Dla Polski zasadniczym problemem jest ustosunkowanie się do tej sytuacji zarówno ze strony rządu jak i opozycji.
Przy okazji można zwrócić uwagę na fakt, że w Polsce nie istnieje instytucja opozycji w rozumieniu normalnie funkcjonującego systemu demokracji parlamentarnej.
„Opozycja”, jeżeli nawet zaistniała w ostatnim trzydziestoleciu obejmuje wyłącznie część uczestników władzy postkomunistycznej sprawowanej bezpośrednio przez kontynuatorów / SLD i ZSL z przywłaszczonym bezprawnie tytułem „PSL”/, lub przez ostoję ciągłości z PRL i nadzieję zachodnich liberałów w postaci Unii Wolności czy Platformy Obywatelskiej.
Natomiast wymienione formacje przechodząc do opozycji nie prowadzą merytorycznej polemiki programowej tylko stosują metodę totalnego ataku z jawnym sięganiem po interwencje zagraniczne nie licząc się z negatywnymi, a nawet zagrażającymi Polsce skutkami takich działań.
Jako swój sukces traktują każde niepowodzenie Polski, co właściwie stawia ich w roli dywersyjnej wobec państwa, a nie rządzącej partii.
Dzieje się to wszystko w sytuacji wzmożonego ataku na Polskę i naród polski w całości łącznie z tą „opozycją”, a w takim przypadku udzielanie faktycznie pomocy napastnikom zakrawa na zdradę.
Obecne rządy zapewne popełniają wiele błędów, ale w odróżnieniu od poprzednich wykazują się staraniami o poprawę położenia państwa jak i jego obywateli.
I to jest główna przyczyna wszelkiego rodzaju ataków na Polskę.
Mając na względzie natężenie złej woli i siły zaangażowane w tej akcji trzeba dążyć do skupienia wszystkich Polaków dobrej woli / nie nadużywając pojęcia patrioty/ do wsparcia działań w kierunku obrony przed oczywistą obcą dominacją.
„Jest w Polsce rachunek krzywd, obca dłoń ich też nie wykreśli”, jak powiada Broniewski, ale…… ”za dłoń podniesioną nad Polską – kula w łeb”.
No, może nie aż tak dalece, nie można jednak tolerować działań zmierzających do osłabienia Polski.
Mamy zawdzięczając zmowie obcych wspomaganej przez wewnętrzny spisek „czerwonych z różowymi” słabe państwo, obdarzone konstytucją rodzącą co chwila konflikty między organami władzy i każda próba wzmocnienia tego państwa powinna spotkać się z życzliwym stosunkiem ze strony społeczeństwa.
Przecież podobna sytuacja była z konstytucją 3 Maja, dziś wiemy, że zgubę nam wówczas przyniósł brak jedności dla poparcia dążeń do stworzenia państwa silnego.
Tak jakoś dziwnie się składa, że w obronie skorumpowanych, chyba celowo niewydolnych, tkwiących korzeniami w PRL –sądów stają ci, którym zależy na pognębieniu Polski, a wszystko dzieje się pod „targowickim” hasłem „obrony wolności”.
Możemy bez trudu określić jaka „wolność” nas czeka w przypadku zwycięstwa jej głosicieli, podobnie jak w XVIII wieku.
Sytuacja jest bardzo poważna i wymaga odpowiedniej mobilizacji, jestem przekonany, że „prezes” jest nie tylko w pełni świadom, ale też i zdeterminowany.
Niestety nie mogę tego powiedzieć o wszystkich zaangażowanych we władanie państwem polskim. Zbyt wielu wykazuje tendencje ugodowe w sprawach, w których ugoda jest równoznaczna z klęską, równocześnie mamy do czynienia z działaniami prowokacyjnymi wystawiającymi „dobrą zmianę” na ostrzał z wielu kierunków.
Zasadniczym mankamentem jest brak szerokiego frontu poparcia dla walki o niezawisłość państwa polskiego, nie korzysta się z możliwości stworzenia takiego ruchu. Wydaje się, że w przekonaniu ludzi słabych duchem i z miałkim umysłem zagrażałoby to ich własnej pozycji w sprawowaniu choćby pozorów władzy.
Nie można jednak sprawy narodowej traktować jako tworu urzędniczego, tak jak potraktowano sprawę obrony narodowej jako „terytorialnej”.
Taka degradacja w samej nazwie powoduje spadek zainteresowania uzasadniony możliwością całkowicie marginalnego potraktowania sprawy najwyższej wagi:
– zaangażowania możliwie największych rzesz narodu w obronie ojczyzny.
Pod hasłem „Obrony Narodowej” należy skupić wszelkiego rodzaju organizacje młodzieży z harcerstwem na czele, które zresztą domaga się zjednoczenia pod sztandarem prawdziwego polskiego harcerstwa z całym, wielkim dorobkiem historycznym i „Szarymi Szeregami” na czele, ale przecież jest i „Strzelec” i „Sokoli”, a także wiele innych organizacji, które do dzieła obrony narodowej powinny być wciągnięte.
Doświadczenie „Solidarności” uczy że Polacy są zdolni do poświęceń dla wielkiej sprawy, tylko że współcześnie jakby się o tym zapomina w jazgocie swarów o rzeczy mizerne.
Jeżeli chce się wyjść z tego z tego labiryntu co nam „opozycja” zgotowała to należy pozostawić jej ten śmietnik, a zabrać się za rzeczy wielkie i tworzyć silne, niezawisłe państwo polskie.
Każdy ma szanse żeby się do tego dzieła przyłożyć, a jeżeli zawdzięczając powszechnemu zaangażowaniu stworzymy obraz narodu gotowego do obrony wszystkimi siłami to z całą pewnością zniechęcimy każdego intruza szykującego się do skoku na Polskę.
Dotyczy to nie tylko Rosji chcącej chociażby częściowego powrotu do pozycji Sowietów w Europie, ale też i innych planów, już dziś mocno zaawansowanych, uczynienia z Polski przedmiotu eksploatacji całkowicie pozbawionego siły oporu.
Służy temu między innymi proces stałego pouczania i reprymend udzielanych Polsce przez administrację UE, a także próby wyłudzenia haraczu.
Nasilenie tych wszystkich, skoncentrowanych akcji antypolskich wymaga od nas przyśpieszenia tempa działań w zespoleniu narodu bowiem nawet zakup najnowocześniejszych samolotów nie obroni nas bez zjednoczonej i zdeterminowanej postawy Polaków.
Na tym tle ciągle wydaje się dziwne że w różnorakich wyborach istnieje w Polsce takie rozproszenie głosów i znaczna część z nich przypada na ugrupowania noszące wyraźny ślad działalności agenturalnej obcych i niesprzyjających nam sił.
Niestety poziom orientacji politycznej polskiego społeczeństwa jest ciągle bardzo niski.
Ten stan wymaga intensywnej akcji uświadamiającej powagę zagrożenia zarówno ze strony sił dążących do pozbawienia nas polskiej tożsamości i uczynienie bezwolnego trybika machiny unijnej, czy innej formacji zmierzającej do zniszczenia naszej kultury, jak i ciągle aktualnego spisku niemiecko rosyjskiego dominującego w Europie środkowej i wschodniej.
Jeżeli chce się uniknąć najgorszego należy otwarcie głosić prawdę o rzeczywistym stanie, a nie chować się pod fałszywymi hasłami.