Czy ludzie, którzy nami rządzą mają rzeczywiście mandat społeczny by to robić, czy może, co pokazują ostatnie wydarzenia z kartami do głosowania w tle, już w tej chwili rządzą nami wcześniej wytypowani funcjonariusze?
Jesteśmy jako społeczeństwo poddawani przysłowiowemu gotowaniu, jak ta żaba, która, gdyby ją wrzucić do wrzątku wyskoczyłaby, ale gdyby włożyć ją do zimnej wody i stopniowo podgrzewać, da się ugotować.
Po katastrofie Smoleńskiej, która jest w naszej historii najnowszej swoistym puntem zero, jest już tylko coraz gorzej. Powraca sytuacja jak za czasów PZPR, wolne media stopniowo przestają istnieć, niezależne tytuły gazet, telewizji i radia można już policzyć na palcach jednej ręki, za to mediów wzpierającaych ten PZPR-BIS, możnaby wymieniać i wymieniać.
A My? My mamy przestać istnieć… Kilka lat temu zapowiedział to sam Pan Premier TUSK słowami "wyginiecie jak dinozaury". Nie łudźmy się… z Wolnej Polski została już tylko korona na orle i niewiele więcej. Giniemy w oczach i jest to o tyle smutne, że większość społeczeńśtwa to widzi, a jednak nic z tym nie robi, zakładając, że albo nic zrobić się nie da, albo nie jest jeszcze tak źle, albo uznając "dorżnięcie watahy" także za swój osobisty cel. Smutne to bardzo… smutne w jakich czasach żyjemy, smutne jak można reglamentować prawdę, albo jak można być od niej odległym a jednocześnie mieniąc się JEJ obrońcą.
Wczoraj dowiedziałem się, że Pan Edmund Klich, polski akredytowany przy MAK, ma zamiar kandydować do senatu aby "walczyć o prawdę smoleńską". Powiedziałbym raczej, że ruski agent chce ustawić się w polskich strukturach władzy, aby tą prawdę dalej zakłamywać. Gorzej, że w ostatnim czasie mam wrażenie, jakby wszyscy cżłonkowie rządu RP byli ruskimi agentami… Czy jeszcze żyjemy w wolnym kraju? Czy ludzie, którzy nami rządzą mają rzeczywiście mandat społeczny by to robić, czy może już, co pokazują ostatnie wydarzenia z kartami do głosowania w tle, już w tej chwili rządzą nami wcześniej wytypowani funcjonariusze, a nam się wydaje, że sami ich wybraliśmy?