W 1848 roku z Wielkie Księstwo Poznańskie (Grossherzogtum Posen) przemianowano na Prowincję Poznańską (Provinz Posen) podporządkowaną Królestwu Prus. Członek czyli obywatel Państwa Pruskiego był obowiązany do posłuszeństwa względem konstytucji, do służby wojskowej i do płacenia podatków. W zamian za to posiadał prawa obywatelskie takie jak: wolność osobistą i majątkową, prawo stowarzyszania się i wolności słowa, procederu i petycjonowania oraz prawa natury politycznej, w tym prawo wybieralności na urzędy. W ręku króla spoczywała władza wykonawcza. W terenie władzę sprawowali naczelny prezes i rada prowincjonalna na obszarze prowincji (było ich 12). Prowincje dzieliły się na obwody regencyjne, te na powiaty, gdzie władzę sprawował radca ziemski (landrat) i wydział powiatowy. Władzami niższymi lokalnymi były magistraty, burmistrzowie i sołtysi. „Regencje wykonywały wszelką władzę […]
W 1848 roku z Wielkie Księstwo Poznańskie (Grossherzogtum Posen) przemianowano na Prowincję Poznańską (Provinz Posen) podporządkowaną Królestwu Prus. Członek czyli obywatel Państwa Pruskiego był obowiązany do posłuszeństwa względem konstytucji, do służby wojskowej i do płacenia podatków. W zamian za to posiadał prawa obywatelskie takie jak: wolność osobistą i majątkową, prawo stowarzyszania się i wolności słowa, procederu i petycjonowania oraz prawa natury politycznej, w tym prawo wybieralności na urzędy.
W ręku króla spoczywała władza wykonawcza. W terenie władzę sprawowali naczelny prezes i rada prowincjonalna na obszarze prowincji (było ich 12). Prowincje dzieliły się na obwody regencyjne, te na powiaty, gdzie władzę sprawował radca ziemski (landrat) i wydział powiatowy.
Władzami niższymi lokalnymi były magistraty, burmistrzowie i sołtysi.
„Regencje wykonywały wszelką władzę administracyjno-policyjną z wyjątkiem zakresu podatków pośrednich. Pomimo nader rozległej kompetencji urzędowało się szybko, gdyż w regencjach trzymano się biurowości decentralizacyjnej, tak, iż w mnóstwie spraw decydował od razu dany oddział. (…)
Sąd administracyjny w obwodzie, wydział obwodowy i wydział prowincjonalny załatwiały sądownictwo administracyjne w dwóch pierwszych instancjach; rada zaś obwodowa, wydział obwodowy i prowincjonalny załatwiały skargi, w których nie zarzucano wprawdzie naruszenia prawa, lecz żalono się na straty z powodu nieuwzględnienia należytego interesów petenta. Ta ścisłość, dokładność i rozległość sądownictwa administracyjnego, połączona z szybkością decyzji, którą otrzymywało się niemal na miejscu – stała się kamieniem węgielnym owego porządku, jakim administracja pruska zasłynęła. Każdy urzędnik musiał się pilnować; każdy mieszkaniec kraju mógł, kiedykolwiek uważał za stosowne, stać się kontrolerem każdego urzędnika, choćby najwyższego, bo wiedział, że zażalenie jego będzie załatwiane przez władzę od tamtego urzędu niezawisłą, a szybko i gruntownie.” 1/
Ciekawe były obowiązki sołtysa.
„Samorząd reprezentował sołtys w każdej wsi, wybierany na lat sześć przez właścicieli nieruchomości wiejskich; do pomocy dodawano mu dwóch „starszych". Sołtysa obowiązkiem było ogłaszać ustawy i przepisy, zawiadować policją bezpieczeństwa i pożarną, czuwać nad zdrowotnością, dozorować opiekę nad sierotami, osobami zostającemi pod kuratelą i choremi umysłowo, doglądanie kwaterunków wojskowych, kierowanie robotami publicznemi, budową i konserwacją dróg, sadzeniem drzew przydrożnych (w Prusiech od dawna obowiązek każdej gminy), czyszczeniem rowów, wreszcie także zarządzanie kasą gminną. On też ze starszymi dokonywał rozkładu podatku lokalnego w swojej wsi, t. zw. składki, tudzież robocizny publicznej (np. obowiązek dostarczania z każdego „numeru" pary rąk roboczych do naprawy drogi). Od sołtysa można się było odwoływać do wójta, następnie do landrata, potem jeszcze do regencji.” 2/
W roku 1891 miastem Żerków liczącym 1829 mieszkańców zarządzał magistrat składający się z burmistrza oraz sześciu rajców miejskich. Ponadto miasto zatrudniało kamelarza (kasjer miejski), pachołka miejskiego (policjanta) mającego nadzór również nad więzieniem miejskim, dwóch żandarmów i dwóch stróżów nocnych. Miasto na wypadek pożaru zakupiło dwie sikawki. Ponadto każdy z obywateli miał obowiązek uczestniczenia w jego gaszeniu poprzez dostarczenie konewki, kufy i narzędzi. 3/
W większym mieście jakim bez wątpienia było Gniezno, liczące w roku 1901 koło 20 tys. mieszkańców administracja też nie była zbyt rozbudowana. Burmistrza zastępował sekretarz miejski. Urząd burmistrza poza administrowaniem miastem sprawował funkcje powierzone mu przez państwo, do których należał nadzór nad policją, prowadzenie ksiąg metrykalnych, pobór podatków, sporządzanie spisów poborowych, budowa koszar i opieka nad rodzinami wojskowymi.
W 1901 roku w gnieźnieńskim magistracie pracowało 32 urzędników, w tym 2 sekretarzy, 3 asystentów biurowych, 1 rejestrator prowadzący dziennik podawczy, 3 kasjerów.
Pieczę nad utrzymaniem porządku w mieście miało trzech etatowych pracowników policji: inspektor, komisarz i wachmistrz, co podobno całkowicie wystarczało do zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom. Urząd zatrudniał także poborcę podatkowego, 3 urzędników egzekucyjnych, jednego kancelistę, czterech posłańców, nadzorcę hal targowych, inspektora wywozu nieczystości i woźnego (kasztelana), do którego obowiązków należała ochrona budynku Ratusza i kierowanie interesantów do odpowiednich urzędników. Magistrat przyjmował interesantów w godzinach 8 00 – 13 00 i 15 00 – 18 00. W soboty urząd był czynny do 13 00. 4/
Jak widać administracja nie była rozbudowana, więc i kontakt prostego człowieka z urzędem odbywał się sporadycznie, za to godziny urzędowania dostosowano do potrzeb interesantów. Najczęściej chodziło o sprawy związane z zameldowaniem się przy zmianie miejsca zamieszkania, powiadomieniem o narodzinach i zgonach we własnej rodzinie, a także zapłatą podatku. Na aktach metrykalnych wymagany był podpis zgłaszającego. Pomimo nauki w szkole wiele osób nie potrafiło lub nie chciało własnoręcznie się podpisywać. W związku z tym w magistracie był wyznaczony jeden urzędnik „do trzymania ręki”, by delikwent mógł postawić trzy krzyżyki. Fakt ten zaznaczano na dokumencie.
Prusy były państwem prawa, czyli takim w którym wszystkie organy władzy państwowej działają tylko w ramach obowiązującego prawa i same mu podlegają. Obywatelowi nie wchodzącemu w kolizję z prawem, nic nie mogło grozić ze strony urzędników, nawet jeśli robił coś co nie podobało się władzom. Dlatego potężne państwo dysponujące ogromnym i rozbudowanym aparatem przymusu było przez 4 lata bezradne wobec prostego chłopa Michała Drzymały, który walczył o prawo mieszkania na swojej ziemi. Póki – w świetle prawa – wóz cyrkowy nie był budynkiem, póki nie trzeba było na jego postawienie otrzymać zezwolenia, póki nie stał w tym samym miejscu, tylko co i raz zmieniał położenie, póty urzędnicy – choć mieli inny cel – musieli akceptować taki stan rzeczy i sprawę rozstrzygać w kolejnych instancjach aż po Najwyższy Trybunał Administracyjny w Berlinie. Gdyby działo się to po drugiej stronie Prosny, inspektor obwodowy zamiast robić obmiar wozu, wysłałby odział kozaków, którzy nahajkami i ogniem szybko zrobili by porządek z hardym chłopem.
1/FELIKS KONECZNY Dzieje administracji w Polsce w zarysiehttp://biblio.ojczyzna.pl/HTML/KONECZNY-Dzieje_Administracji-6.htm#5.%20W%20zaborze%20pruskim)
2/ Tamże
3/ Strażnica Ostrów i miasto Żerków. Obrazek z dziejów przeszłości naszej. Poznań 1891
4/ Erazm Scholz, Marek Szczepaniak: Gnieźnianina żywot codzienny. Gniezno 2002
Spojrzenie na wspólczesnosc przez pryzmat historii mojej wielkopolskiej rodziny.