Bez kategorii
Like

Z Papieżem przeciw homoherezji (Cz.I)

26/06/2012
378 Wyświetlenia
0 Komentarze
39 minut czytania
no-cover

Jeśli komfort homowinowajców miałby być ważniejszy od losu dzieci i młodzieży, od losu całego Kościoła, gdyby było to robione całkiem świadomie, byłaby to kościelna zdrada stanu, kościelna zdrada człowieka młodego!

0


[Jestem pod ogromnym wrażeniem tego artykułu i wyzwalającej siły Prawdy.]

 

 

Od szeregu tygodni trwa w Polsce głośna dyskusja na temat „podziemia homoseksualnego w Kościele” wywołana wypowiedziami ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego w jego najnowszej książce „Chodzi mi tylko o prawdę”1. Niektórzy zaprzeczają istnieniu tego podziemia oraz głoszą tezy głęboko sprzeczne z nauczaniem Kościoła, a jedno i drugie głęboko mija się z prawdą2. Problem jest bardzo poważny, dlatego czuję się zobowiązany do zabrania głosu, ponieważ mnie także chodzi o prawdę, ale przede wszystkim o dobro, o fundamentalne dobro człowieka oraz Kościoła – podstawowej wspólnoty jego życia.

W dyskusji zawsze trzeba wychodzić z podstawowego, aksjomatycznego założenia, że każdy z nas na każdy temat na pewno wie najwyżej tylko cząstkę i ta cząstka jest prawdopodobnie częściowo błędna. To powinno prowadzić do pokornego przedstawiania swojego stanowiska i uważnego wsłuchiwania się w argumenty partnerów czy przeciwników. W ten sposób najlepiej możemy wzajemnie ubogacić się naszymi cząstkami wiedzy oraz je skorygować. W ten sposób pozostają one zawsze także tylko cząstkami, ale cząstkami większymi i w wyższym stopniu oczyszczonymi z błędów. Na tym polega błogosławieństwo uczciwego dialogu, w tym duchu chcę właśnie postępować.

Zobowiązanie do zajęcia stanowiska wiąże się z moim zaangażowaniem w filozoficzną krytykę ideologii homoseksualnej oraz propagandy homoseksualnej (w skrócie homoideologii oraz homopropagandy), którą na polecenie oraz za zachętą szeregu kardynałów i biskupów zajmuję się od wielu lat3. Przy okazji zgromadziłem prawdopodobnie jedną z większych polskich bibliotek na ten temat, jeden z większych zbiorów danych. Pomogło mi w tym wielu przyjaciół i sojuszników, zarówno pośród świeckich, jak i duchownych, zarówno pośród profesorów uniwersyteckich, jak i lekarzy praktyków, ale także mnóstwo osób, których wcześniej nie znałem, które jednak zachęcone moimi wypowiedziami oraz lekturą moich artykułów decydowały się na poszerzenie i skorygowanie mojej wiedzy. Tak napływały do mnie wiadomości, wyniki badań naukowych i oficjalne dokumenty zarówno z różnych regionów Polski, jak i z różnych rejonów świata, a szczególnie ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Niemiec, Austrii, Holandii, Włoch i przede wszystkim ze Stolicy Apostolskiej. Moją pracę zaczynałem jako zmaganie ze śmiertelnym zagrożeniem zewnętrznym chrześcijaństwa, ale stopniowo odkrywałem, że podział nie jest taki prosty. Przeciwnik jest nie tylko na zewnątrz Kościoła, on już jest w środku, nieraz dobrze zamaskowany, jak koń trojański. Istnieje nie tylko problem homoideologii i homolobby na zewnątrz Kościoła, istnieje analogiczny problem także wewnątrz niego, gdzie homoideologia przyjmuje postać homoherezji. Do odkrycia tego nie jest nawet konieczna wiedza z archiwów IPN, to jest tylko jedno z wielu źródeł. Te fakty są oczywiste także w tych krajach, które o IPN nie słyszały. Do stwierdzenia tego wystarczy zebranie wiarygodnych informacji mediów świeckich i kościelnych z ostatnich lat, znajomość natury ludzkiej, logiczne myślenie, kojarzenie faktów oraz dokumentów, które są reakcją Kościoła na te fakty.

GLOBALNOŚĆ ZJAWISKA

Trzeba tu najpierw zdemaskować powszechne kłamstwo medialne. Media mówią ciągle o pedofilii duchownych, tymczasem najczęściej chodzi tu efebofilię, czyli o wynaturzenie polegające na pociągu dojrzałych, homoseksualnych mężczyzn nie do dzieci, ale do pokwitających i dorastających chłopców. Jest to typowe zboczenie łączące się z homoseksualizmem. Do podstawowej wiedzy na ten temat należy prawda, że aż ponad 80 proc. przypadków przemocy seksualnej duchownych ujawnionych w USA była to efebofilia, a nie pedofilia4! Ten fakt jest skrzętnie ukrywany, przemilczany, bo szczególnie dobrze ujawnia zakłamanie zarówno światowego, jak i kościelnego homolobby. Tym bardziej trzeba go nagłaśniać.

W innych krajach jest podobnie, trzeba zatem pamiętać, że skandale przemocy seksualnej, które wstrząsnęły Kościołem światowym, w zdecydowanej większości były dziełem duchownych homoseksualnych. Za ujawnione, olbrzymie wykroczenia, Kościół zapłacił bardzo bolesną cenę, stracił wiele ze swojej wiarygodności. Przyczyniło się to do dramatycznych trudności zarówno duchowych, jak i materialnych poszczególnych diecezji i zakonów, klasztorów i seminariów, do pustoszenia kościołów w całych prowincjach kościelnych5. Szacuje się, że w ramach odszkodowań Kościół USA musiał już wypłacić ponad półtora miliarda dolarów6. To wszystko nie byłoby przecież możliwe bez istnienia znaczącego podziemia, z którego prokuratorzy ujawniają zwykle tylko małą cząstkę, tylko mały wierzchołek góry lodowej.

Skandale dotyczyły także osób najwyżej postawionych, na przykład u nas był to ksiądz arcybiskup Juliusz Paetz, który w 2002 roku został usunięty z biskupstwa poznańskiego. Natomiast w Irlandii, duchowo i historycznie tak podobnej do Polski, tak katolickiej, w ostatnich latach też usunięto z urzędów kilku biskupów. Jednym z nich był zdymisjonowany w 2010 roku John Magee, biskup diecezji Cloyne, który został pozbawiony biskupstwa z powodu oskarżenia o molestowanie oraz za tuszowanie przestępstw pedofilii i efebofilii 19 księży swojej diecezji. Wcześniej księża Paetz i Magee długo razem pracowali w Watykanie, przez wiele lat należeli do najbliższych, najbardziej wpływowych współpracowników trzech kolejnych papieży.

O tym, do czego mogą posunąć się walczący homoseksualiści w sutannach, świadczy zachowanie szczególnie „liberalnego” i „otwartego” arcybiskupa Remberta Weaklanda, który w latach 1977-2002 rządził diecezją Milwaukee w USA. On sam wprost przyznał, że jest gejem i że w ciągu swojego życia współżył z wieloma partnerami. W ciągu całego urzędowania – przez 25 lat – nieustannie sprzeciwiał się papieżowi i Stolicy Apostolskiej w wielu kwestiach, ale szczególnie krytykował i odrzucał nauczanie Magisterium na temat homoseksualizmu. Popierał za to i chronił czynnych gejów w swojej diecezji, pomagał im uniknąć odpowiedzialności za przestępstwa seksualne, których się seryjnie dopuszczali. Urzędowanie zakończył gigantyczną defraudacją – z kasy diecezji przekazał około pół miliona dolarów na utrzymanie swojego byłego partnera.

Jeden z najbardziej wpływowych swego czasu ludzi Kościoła, Marcial Maciel Degollado, założyciel zakonu Legionistów Chrystusa, okazał się biseksualistą, który dopuszczał się ciężkich przestępstw seksualnych na wielu członkach i małoletnich uczniach własnego zakonu, a nawet na własnym synu…

Wszyscy czterej byli długo zupełnie bezkarni, pomimo mnóstwa skarg i oskarżeń, które w ich sprawie przez lata słano do Rzymu. Pomagało dopiero bezpośrednie dotarcie do Ojca Świętego albo nagłośnienie sprawy przez media. Inaczej wszystko było blokowane na niższych poziomach hierarchii lokalnej albo watykańskiej. Podobnie było w wielu innych przypadkach. Na przykład za czynną pedofilię homoseksualną lub efebofilię dopiero po latach zostali usunięci ze swoich stanowisk biskupi: Patrick Ziemann z Santa Rosa w Kalifornii (1999), Juan Carlos Maccarone z Santiago del Estero w Argentynie (2005), Georg Müller z Trondheim i Oslo w Norwegii (2009), Raymond John Lahey z Antigonish w Kanadzie (2009), Roger Vangheluw z Brugii w Belgii (2010), John C. Favolara z Miami (2010) oraz Anthony J. O’Connell z Palm Beach na Florydzie (2010). Podobnie musiano postąpić z wieloma innymi biskupami z powodu ukrywania i tuszowania takich przestępstw. Analogiczny los spotkał wielu, nawet bardzo wpływowych kapłanów. Nie tylko zatem liczba ciężkich przestępstw seksualnych dowodzi siły tego podziemia, ale także – i to jeszcze bardziej – stopień zaburzenia procesu doboru kandydatów na biskupów, możliwość robienia wielkiej „kariery” w Kościele pomimo popełniania takich czynów, pomimo prowadzenia takiego podwójnego życia. Świadczy o tym skuteczność również tuszowania i ukrywania takich przypadków, często niepokonywalna blokada wszystkich wewnątrzkościelnych usiłowań obrony pokrzywdzonych, dojścia do elementarnej prawdy i sprawiedliwości. Jakże trudno jest nieraz wyciągnąć wobec homoseksualisty oczywiste wydałoby się konsekwencje za jego czyny, ileż dziwnych trudności się tu pojawia, jakże nawet jakiś sukces w tej dziedzinie jest ograniczony, połowiczny i tymczasowy. Dochodzi zatem do czegoś strasznego – oto okazuje się, że komfort homowinowajców jest ważniejszy od losu dzieci i młodzieży, od losu całego Kościoła. Jeżeli to byłoby robione całkiem świadomie, byłaby to kościelna zdrada stanu, kościelna zdrada człowieka młodego!

Swoistym świadectwem jest tu też wyraźny lęk, zmieszanie duchownych zwłaszcza niektórych diecezji i zakonów, kiedy stają wobec tego tematu, uciekanie w milczenie, niezdolność do wyartykułowania nawet elementarnej nauki Kościoła na ten temat. Czego oni się tak boją? Skąd się bierze strach w oczach całych grup dojrzałych, dorosłych mężczyzn? I skąd się biorą nerwice, choroby serca i inne u księży, którzy jednak starają się przeciwstawić tym zjawiskom, zwłaszcza w obronie dzieci i młodzieży? Widocznie lękają się działania jakiegoś wpływowego lobby, które sprawuje władzę i któremu mogą się niebezpiecznie narazić7.

Żeby takie ukrywanie i tolerowanie zła było możliwe, trzeba przecież mieć swoich ludzi na wielu kluczowych stanowiskach, trzeba tworzyć już nie homolobby, ale raczej homositwę czy nawet homomafię. Tak też mówił o tej grupie obecny polski minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, kiedy jeszcze jako senator wypowiadał się na temat skandalu homoseksualnych nadużyć księży w diecezji płockiej, przestępstw molestowania młodzieży i kleryków oraz tuszowania tych faktów. Stwierdził, że kiedy interweniował w Kościele jeszcze w sprawie arcybiskupa Paetza, odnosił wrażenie, że ma do czynienia z jakąś mafią, która w swoim interesie brutalnie neguje najbardziej nawet oczywiste zasady i fakty8.

Tak samo o tym środowisku jako o mafii wyrażał się niedawno ks. Charles Scicluna, który jest głównym odpowiedzialnym za porządkowanie tych spraw w Kościele, niejako „prokuratorem” Sekcji Dyscyplinarnej Kongregacji Nauki Wiary. Mówił tak podczas sympozjum Ku uzdrowieniu i odnowie zorganizowanym w lutym 2012 roku w Rzymie, a dotyczącym problemów nadużyć seksualnych w Kościele9. W imieniu Benedykta XVI zdecydowanie potępiał nie tylko samych sprawców, ale także zwierzchników kościelnych tuszujących ich czyny, wzywał do zdecydowanego przeciwstawienia się takim zachowaniom, do otwartej współpracy z policją, do postępowania drogą oczyszczenia wyznaczoną przez Stolicę Apostolską. Im bardziej bowiem przestępcy zorganizowani są skuteczni w obronie swoich własnych interesów, tym bardziej są też skuteczni w krzywdzeniu innych oraz w niszczeniu wiarygodności Kościoła, w ten sposób potężny impuls do dechrystianizacji wychodzi z samego jego wnętrza.

Dlatego w całej dotychczasowej dyskusji za szczególnie cenną uważam wypowiedź ks. prof. Józefa Augustyna SJ, który stwierdził: „Problem jest – w moim odczuciu – nie «w nich», ale w naszej reakcji «na nich». Jak my, szeregowi księża i przełożeni, reagujemy na ich zachowania? Dajemy się zastraszyć, wycofujemy się, nawołujemy do milczenia, udajemy, że problemu nie ma? Czy też odwrotnie: stawiamy czoło, mówimy o nim jasno, odbieramy tym ludziom wpływy, usuwamy ze stanowisk? Nie powinni oni pracować w seminarium ani na żadnym ważnym stanowisku. Jeżeli lobby homoseksualne istnieje i ma coś do powiedzenia w jakichkolwiek strukturach kościelnych, to dlatego, że im ustępujemy, schodzimy z drogi, udajemy itd. (…)

Stolica Apostolska (…) dała wyraźny znak, jak rozwiązywać tego typu problemy. Ukrywanie zachowań osób nieuczciwych, które i tak wcześniej czy później wychodzą na jaw, niszczy autorytet Kościoła. Wierni pytają spontanicznie, jaka jest wiarygodność kościelnej wspólnoty, skoro toleruje takie układy. Jeżeli a priori zakładamy, że nigdy nie było, nie ma i nie będzie lobbowania homoseksualnych księży, to wtedy właśnie wspieramy to zjawisko. Lobby homoseksualne duchownych staje się wówczas bezkarne i jest poważnym zagrożeniem”10.

MECHANIZM POWSTAWANIA HOMOŚRODOWISKA

Jak widać choćby z powyższych przykładów musiano temu lobby bardzo, bardzo ustępować, skoro takie wydarzenia były (i nadal są) możliwe. Ale normalna większość nie powinna dać się zastraszać zaburzonej mniejszości. Dlatego też trzeba dobrze rozumieć mechanizm rozrostu wpływów tego lobby.

Wszystko zaczyna się od tego, że klerykowi o tendencjach lub ugruntowanej orientacji homoseksualnej o wiele trudniej jest stać się przyzwoitym księdzem. Z jednej strony kapłaństwo może go pociągać, może mu się wydawać idealnym biotopem, bo tutaj ciągle może być w tak ulubionym przez niego środowisku wyłącznie męskim i nie musi się tłumaczyć z nieobecności w jego życiu kobiet. Przeciwnie, jest to przecież jeszcze postrzegane jako wielka ofiara dla Królestwa Niebieskiego z najwyższej wartości małżeństwa (do którego on i tak nie jest zdolny). Sytuacja wydaje się całkiem komfortowa. Dlatego, jeśli nie stawia się im wymagań, procentowo w konkretnych zakonach i diecezjach może być ich wielokrotnie więcej, niż przeciętnie w świecie, czyli wielokrotnie więcej, niż 1,5 proc.11. Jak wielu – to zależy, jak dominującą pozycję już zdobyli i jak bardzo pozostali duchowni są zastraszeni, albo nie mają jeszcze świadomości powagi problemu.

Z drugiej strony homoseksualizm jest raną osobowości, która może upośledzać wiele jej funkcji. Między innymi zaburza relacje zarówno do mężczyzn, jak i kobiet oraz dzieci; wytwarza nawyk ciągłego udawania, ukrywania czegoś istotnego ze swojego życia, nawyk pewnej gry, która uniemożliwia szczere, dogłębne, uczciwe emocjonalnie relacje z kolegami i wychowawcami. Utrudnia też właściwe rozumienie i szanowanie natury kobiecości oraz małżeństwa jako misterium miłości kobiety i mężczyzny. Poza tym, jeżeli homoseksualista ma wobec mężczyzn podobne pragnienia, jak niezaburzony pod tym względem mężczyzna ma wobec kobiet, to będą one w nim ciągle rozbudzane przez stałą, bliską obecność przedmiotów jego pożądania. Jest w analogicznej sytuacji do tej, w jakiej znalazłby się normalny mężczyzna, który przez kilka lat (albo też przez całe życie) codziennie miałby przebywać pod jednym dachem, w tych samych sypialniach i w tych samych łazienkach, z wieloma atrakcyjnymi kobietami. Prawdopodobieństwo wytrwania w czystości w takiej sytuacji gwałtownie by się zmniejszało. Tak jak każdego człowieka, trzeba starać się w najwyższym stopniu szanować i rozumieć naszych braci homoseksualistów. Oni nieraz bardzo się starają, próbują, i niektórym spośród nich się to udaje, żyją przyzwoicie albo nawet święcie. Jednak obiektywnie jest im o wiele, wiele trudniej i dlatego też o wiele, wiele rzadziej im się udaje.

 

Jeżeli jednak nie uda im się opanować swoich skłonności, a powiedzie im się natomiast przejście przez sita seminaryjnej kontroli, to prawdziwe kłopoty zaczynają się dopiero w kapłaństwie lub życiu zakonnym. Tu już nie pomaga im obecność i kontrola przełożonych, tutaj swoboda jest o wiele większa. Jeżeli ulegają pokusie i wchodzą na drogę trwałego, czynnego homoseksualizmu, to ich sytuacja staje się straszna. Z jednej strony codziennie sprawują sakramenty, odprawiają Mszę świętą, mają do czynienia z rzeczami najświętszymi, a z drugiej strony ciągle robią coś dokładnie przeciwnego, coś szczególnie niegodziwego. Tak „uodparniają się” na to, co wyższe, co święte, ich życie moralne ulega atrofii, wpadają na równię pochyłą upadku. Jeśli jednak umiera w nich to, co wyższe, tym więcej miejsca zajmuje w nich to, co niższe, a więc pragnienia rzeczy materialnych, zmysłowych – pieniądze, władza, kariera, luksus i seks. Trudno im pomóc, bo co miałoby ich uratować, jeżeli zawiodły najwyższe środki formacji, wiary i łaski? Dobrze jednak wiedzą, że grozi im demaskacja i kompromitacja, dlatego zabezpieczają się, wspierając się wzajemnie. Tworzą nieformalne związki o naturze sitwy albo nawet mafii, dążą do opanowania szczególnie tych miejsc, gdzie są władza i pieniądze. Gdy osiągną jakieś stanowisko decyzyjne, starają się promować i awansować przede wszystkim osoby o podobnej im naturze, albo przynajmniej takich, o których wiadomo, że są zbyt słabi, by im się kiedykolwiek sprzeciwić. Tak przywódcami Kościoła mogą stawać się ludzie głęboko zranieni wewnętrznie, ludzie bardzo dalecy od należnego danemu stanowisku poziomu duchowego, ludzie zakłamani i szczególnie podatni na szantaże wrogów chrześcijaństwa. Ludzie, którzy nie „mówią z serca”, nie odsłaniają go, bo wiedzą, jak bardzo musieliby się wstydzić. Zamiast tego powtarzają wyuczone kwestie, kopiują teksty innych. Nieraz roztacza się wokół nich jakaś wyczuwalna atmosfera zakłamania i martwoty. Faryzeizm w czystej postaci12. Nawet jeżeli są tylko pasywnymi homoseksualistami, z reguły starają się bronić i promować nawet tych aktywnych, są z nimi bardzo solidarni, razem z nimi gotowi są „iść w zaparte”. W ten sposób swój dobrostan stawiają ponad dobro wspólnoty w myśl zasady: „A niech tam Kościół zostanie najbardziej nawet skompromitowany, najbardziej ośmieszony, byle mnie i «moim» było dobrze do końca życia, byle dla nas wystarczyło”. „Omerta” w czystej postaci. W ten sposób mogą jednak osiągnąć dominację w wielu rejonach hierarchii kościelnej, stać się „grupami trzymającymi władzę”, które faktycznie mają przemożny wpływ na ważne nominacje i całe życie Kościoła. Nieraz okazują się zbyt silni nawet dla uczciwych, gorliwych biskupów13.

 

Wtedy robi się strasznie dla pozostałych kapłanów. Wtedy na przykład do seminarium mogą zacząć przychodzić klerycy, którzy są już młodszymi partnerami takich homoksięży. Kiedy rektor lub inny przełożony usiłują ich usunąć, bywa, że w rezultacie to oni sami zostają usunięci, a nie homoklerycy. Innym razem, kiedy wikary próbuje bronić młodzież przed molestującym ją proboszczem, dyscyplinowany, szykanowany i przenoszony jest on, a nie proboszcz. Za odważne wypełnienie swojego podstawowego obowiązku przeżywa gehennę. Zdarza się, że w zorganizowanej akcji szantażuje się go, poniża i oczernia w środowisku parafialnym oraz kapłańskim. Kiedy z kolei ksiądz lub zakonnik sam jest molestowany przez kolegę albo przełożonego i idzie do wyższego przełożonego z prośbą o pomoc i obronę, nieraz trafia na jeszcze większego homoseksualistę.

Na tej drodze członkowie homositwy mogą osiągnąć takie stanowiska i takie wpływy, że nabierają poczucia nadzwyczajnej mocy i zupełnej bezkarności14. Ich życie staje się nieraz podobną diabelską karykaturą kapłaństwa, jak homozwiązki są karykaturą małżeństwa. Jak wiadomo choćby z opisów medialnych, zaczynają się zachowywać jak narkomani homoseksu, stają się coraz bardziej wyuzdani, posuwają się do stosowania przemocy. Zaczynają molestować i przymuszać do seksu nawet nieletnich. Wtedy dochodzi do rzeczy najgorszych, nawet do zabójstw i samobójstw.

 

O istnieniu problemu biskupa Paetza dowiedziałem się przypadkowo od kleryka, który z przerażeniem i drżeniem opowiadał mi o tym, jak molestował go jego własny ordynariusz. Ten chłopak był zagrożony utratą wiary, a także utratą zdrowia psychicznego i duchowego. Nie było tak łatwo go przekonać, że jeden taki człowiek to nie jest jeszcze cały Kościół, że właśnie także dlatego warto i trzeba być księdzem, aby nie pozostawić czegoś tak cudownego w rękach tylko takich ludzi. Wiele podobnych historii można było usłyszeć od księży z Łomży i Poznania (gdzie kolejno był on ordynariuszem) spotykanych na ogólnopolskich i międzynarodowych sympozjach naukowych. Jednak nasze interwencje na różnych szczeblach hierarchii kościelnej zupełnie nic nie dawały, spotykały się z jakimś murem nie do przebicia, i to w tak oczywistej sprawie. W przypadku wikarego lub katechety wystarczyłaby mała cząstka informacji tego rodzaju, by wywołać jakąś reakcję. W tym przypadku potrzeba było dopiero huku medialnego i bezpośredniego dotarcia do samego papieża.

 

Do tej sytuacji znowu świetnie pasują słowa ks. Józefa Augustyna: „Kościół nie generuje homoseksualizmu, ale jest ofiarą nieuczciwych ludzi o skłonnościach homoseksualnych, którzy wykorzystują struktury kościelne do realizowania własnych najniższych instynktów. Praktykujący księża homoseksualiści to mistrzowie kamuflażu. Demaskuje ich niekiedy przypadek. (…) Prawdziwym zagrożeniem dla Kościoła są (…) cyniczni księża homoseksualni, którzy wykorzystują swoje funkcje dla siebie, a robią to niekiedy w sposób nadzwyczaj przebiegły. Takie sytuacje to wielkie cierpienie dla Kościoła, dla wspólnoty kapłańskiej, dla przełożonych. Problem jest nadzwyczaj trudny15”.

 

Przypisy:

1 Por. ks. T. Isakowicz-Zaleski, Chodzi mi tylko o prawdę, Warszawa 2012, s. 114-119.

2 Por. ks. J. Prusak, Lawendowa historia Kościoła, „Rzeczpospolita”, 26 marca 2012.

3 W ramach realizacji tego polecenia powstało wiele publikacji: Dziesięć argumentów przeciw, „Gazeta Wybor­cza”, 28-29 maja 2005, s. 27 i 28; Godne ubolewania wypaczenie, „Tygodnik Powszechny” 27 (2921) 2005, s. 6; Śmieci nie można zamiatać pod dywan, „Rzeczpospolita”, 5 marca 2007; W tej walce trzeba zaryzykować wszystko, „Rzecz­pospolita”, 18 maja 2007; Zmaganie z głębi wiary, rozmawiają Katarzyna Strączek i Janusz Poniewierski, „Znak” 11 (630) 2007, s. 16-33; O czym można dyskutować na uniwersytecie, „Rzeczpospolita”, 8 maja 2009; Dezorientacja prawa, wypowiedź razem z Rzecznikiem Praw Obywatelskich Januszem Kochanowskim w artykule Przemysła­wa Kucharczaka, „Gość Niedzielny”, 24 maja 2009; Na celowniku homolobbystów, rozmowa z Bartłomiejem Ra­dziejewskim, „Fronda” 51/2009, s. 188-208; Homoseksualizm nie jest normą, rozmowa z Bogumiłem Łozińskim, „Gość Niedzielny”, 13 września 2009; Dwugłos wobec homoideologii, „Miłujcie się!” 4 (2009), s. 38-41; Non possu­mus. Kościół wobec homoideologii, w: T. Mazan, K. Mazela, M. Walaszczyk (red.), Rodzina wiosną dla Europy i świata.

Wybór tekstów z IV Światowego Kongresu Rodzin 11-13 maja, Warszawa 2007, Łomianki 2008, s. 355-361; równole­gle: Homoideologia? Non possumus!, „Głos dla życia” 07/08 2007, s. 12-14; „Non possumus”. Kościół wobec Homoide­ologii, „Materiały Homiletyczne” 236 (2007), s. 5-19; Kościół wobec homoideologii, „Miłujcie się!”, część I, 1 (2009), s. 40-43, część II, 2(2009), s. 41-44.

4 Prawdziwą kopalnię wiedzy na ten temat stanowi fundamentalny dokument konferencji Biskupów Sta­nów Zjednoczonych, raport bardzo rzetelnie sporządzony na podstawie gruntownych badań we wszystkich die­cezjach USA: The Nature and Scope of Sexual Abuse of Minors by Catholic Priests and deacons in the United States 1950-2002, New York 2004, popularnie zwany jako John Jay Report 2004. http://www.usccb.org/issues-and-action/child-and-youth-protection/upload/The-Nature-and-Scope-of-Sexual-Abuse-of-Minors-by-Catholic-Priests-and-Deacons-in-the-United-States-1950-2002.pdf. Por. także R. Dreher, The Gay Question, „National Review”, 22 kwiet­nia 2002 oraz R.J. Neuhaus, Rozejm roku 2005?, „First Things. Edycja Polska” nr 1, jesień 2006, s. 13-19, 18.

5 Georg Weigel szczególnie dobrze opisuję tę sytuację oraz winę duchowych w swojej książce Odwaga bycia katolikiem, tłum. J. Franczak, Kraków 2005.

6 Por. D. Michalski, The Price of Priest Pederasty, „Crisis”, październik 2001, s. 15-19.

7 Jest tak znamienne, że chociaż Kościół uznał winę ks. bp. Paetza – bo inaczej nie zastosowano by tak rzad­kiej sankcji, jak usunięcie z biskupstwa, to równocześnie księży, którzy się do tego przyczynili, którzy mieli od­wagę bronić kleryków, poddano rozlicznym szykanom, które trwają do dzisiaj. Przypuszcza się, że jedną z przy­czyn apostazji (obok próby budowania teologii na zbyt słabej filozofii) ks. Tomasza Węcławskiego, tak znanego, uczciwego i cenionego profesora teologii, była właśnie konfrontacja z tego rodzaju złem Kościoła. Por. W. Cieśla, Pokuta, http://religia.onet.pl/publicystyka,6/pokuta,35716, page1.html.

8 J. Gowin mówił tak 5 marca 2007 roku w programie Jana Pospieszalskiego Warto rozmawiać (TVP2) dotyczą­cym skandalu homoseksualnego w diecezji płockiej. Por. A. Adamkowski, Dwaj duchowni do prokuratury, „Gaze­ta Wyborcza”, 6 marca 2007.

9 Por. T. Bielecki, Kościół zmaga się z pedofilią. Nie hołdujmy zasadzie omerta!, „Gazeta Wyborcza”, 11 lutego 2012.

10 Por. ks. J. Augustyn SJ, Bez oskarżeń i uogólnień, wywiad T. Królaka o homoseksualizmie wśród księży dla KAI z 23 marca 2012, cyt. za: http://ekai.pl/wydarzenia/temat_dnia/x52614/bez-oskarzen-i-uogolnien/?print=1

11 Ks. Hans Zollner SJ, Dziekan Instytutu Psychologii Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie, zwraca uwagę, że „w środowiskach świeckich (…) znacznie wyższa jest liczba molestowanych dziewcząt niż chłopców. Skąd to zróżnicowanie? Z pewnością wskazuje to na większy procent osób o skłonnościach lub orien­tacji homoseksualnej w tych środowiskach kościelnych, w których miały miejsce liczne przypadki pedofilii o za­barwieniu homoseksualnym, niż ogólnie w społeczeństwie”. (Ks. J. Augustyn SJ, Kościelna omerta, wywiad z ks. Hansem Zollnerem SJ, tłum. ks. B. Steczek SJ, „Rzeczpospolita”, 19 kwietnia 2012).

12 To też częściowo tłumaczy, dlaczego przedstawiciele jednej i drugiej grupy zarówno moralnie, jak i inte­lektualnie są nieraz aż tak mierni. A przecież to ma olbrzymie znaczenie, kto przewodzi Kościołowi, czy tacy bi­skupi, jak Wojtyła, Wyszyński, Nagy, Jaworski, Nossol, Nowak, Pietraszko i Małysiak, czy tacy jak Paetz, Magee i Weakland.

13 Na przykład ksiądz kardynał prymas Józef Glemp, kiedy został metropolitą warszawskim, powiedział: „Kiedy obejmowałem tę diecezję, nie spodziewałem się, jak silne jest lobby homoseksualne w Kościele”. Por. blog ks. Wojciecha Lemańskiego: http://natemat.pl/5729,ks-lemanski-juz-prymas-glemp-mowil-o-silnym-lobby-homoseksualnym. Inny polski kardynał mówił: „Najtrudniej jest dać sobie radę z lobby gejowskim”.

14 Mechanizm powstawania takich nieformalnych homozwiązków, takiego wzajemnego, piramidalnego „cią­gnięcia się w górę” socjologicznie jest zresztą dość typowy dla służb „mundurowych”, gdzie pracują prawie wy­łącznie mężczyźni pozostający w relacji mocnej, hierarchicznej podległości służbowej. Podobne problemy napo­tyka się w wojsku, policji i więziennictwie. Dla każdej wspólnoty ludzkiej jest to jednak zabójcze – kiedy o pod­jęciu zadań szczególnie ważnych dla niej decyduje przede wszystkim skłonność homoseksualna, a nie kompe­tencje zawodowe, zaangażowanie i wyniki w pracy. Jest to również fundamentalna niesprawiedliwość, dyskry­minacja normalnej większości.

15 Ks. J. Augustyn SJ, Bez oskarżeń i uogólnień, dz. cyt.

ks. dr hab. Dariusz Oko

 

Jutro część II

 

Artykuł opublikowany w najnowszym numerze kwartalnika FRONDA (63).

www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/z_papiezem_przeciw_homoherezji_%28cz.i%29_22079
 

0

circonstance

Iza Rostworowska. Crux sancta sit mihi lux / Non draco sit mihi dux Vade retro satana / Numquam suade mihi vana Sunt mala quae libas / Ipse venena bibas

719 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758